O tym, że zalety Jagiellonii Adriana Siemieńca dotyczą przede wszystkim jej ofensywy i momentów z piłką przy nodze wiedzieliśmy praktycznie od początku, ale tegoroczne mecze z Cracovią są w tym aspekcie wręcz przejaskrawione. Jaga znów miała niesamowite chwile w ataku, gol na 2:1 to być może akcja całego sezonu, tyle że w defensywie grała tak, że nawet „obrońcy” Lechii Gdańsk mogli sobie pomyśleć, że wcale nie są aż tak słabi.
W kwietniu drużyna z Podlasia po porażce z „Pasami” mogła się trochę tłumaczyć okolicznościami i pechem, czyli szybką czerwoną kartką Diegueza i zmarnowanym rzutem karnym wykonywanym przez Pululu. Dziś cały czas grano 11 na 11, ale finał jest ten sam: podopieczni Dawida Kroczka znów podbili Białystok. Trzeci wyjazdowy mecz w tym sezonie i trzecie zwycięstwo.
Jagiellonia – Cracovia 2:4. Od akcji sezonu do parodii w tyłach
Cztery miesiące temu Jagiellonia świetnie zaczęła, nacierała, szybko objęła prowadzenie i wydawało się, że wszystko ma pod kontrolą. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni po wykluczeniu Diegueza. Dziś to goście kapitalnie wystartowali i błyskawicznie wyszli na 1:0, bo najwyraźniej Dieguez i jego koledzy zapomnieli, że przy autach nie ma spalonego, z czego skorzystał Kallman.
Jagiellonia nie załamała się i przeprowadzała atak za atakiem, z coraz większym rozmachem. Sprawnie wyrównała, kapitalnie pod kryciem Hoskonena zachował się Diaby-Fadiga, a potem… No nie da się uciec od tych porównań: akcja z 26. minuty bardzo przypomina to, co kiedyś Arsenal zrobił z Norwich. Fantastyczna gra na jeden kontakt, świetne ruchy bez piłki i na koniec dobra finalizacja. Coś wspaniałego.
DZIEJE SIĘ W BIAŁYMSTOKU! @Jagiellonia1920 tym golem przypomina, dlaczego broni mistrzowskiego tytułu! 😍😍😍
Jarosław Kubicki strzela na 2:1 ⚽
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i CANAL+ online: https://t.co/LrK3rlrTue pic.twitter.com/AGgwt8yrXA
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 17, 2024
Debiutujący Darko Churlinov przez pierwsze pół godziny wyglądał jak gość z innej planety. Nawijał Kakabadze (i nie tylko) jak chciał. W prawo, w lego, do środka, do skrzydła. Mógł być praktycznie w miejscu, by momentalnie odskoczyć na parę metrów. Od razu zaliczył też konkret, bo to on na koniec dogrywał głową do Kubickiego.
Zabójcze wyjścia „Pasów”
Cracovia jednak bez zapowiedzi, bez żadnego ostrzeżenia wyrównała w zamieszaniu po rzucie rożnym i Jagiellonia się posypała. Wystarczało jedno dalekie podanie do Kallmana lub Van Burena, żeby krakowianie mieli akcje 1 na 1 lub nawet w przewadze. Dość długo ich nie wykorzystywali, ale w końcu musieli coś strzelić. Przy trzecim straconym golu defensywa gospodarzy skopiowała prawdziwków z Lechii, znów dając się zaskoczyć po aucie, a w doliczonym czasie Bochnak wykończył kontrę, w której dokładnie obsłużył go Atanasov.
Adriana Siemieńca musi martwić to, że nawet po wejściu Pululu, Imaza czy Hansena jego zespół nie wrócił do tego, co prezentował do 30. minuty. Kilka sytuacji było, bo Imaz dwa razy dobrze zgrywał do kolegów, sam też nie odnalazł się jak trzeba, gdy strzał Pululu z rzutu wolnego odbił się od muru i niecelnie lobował, ale to były przebłyski między długimi fragmentami niemocy. A Cracovia przecież miała jeszcze dwie kapitalne szanse Kallmana (raz niecelnie strzelił, raz klasę pokazał Abramowicz).
Wiadomo, że mistrzowie Polski kilka nazwisk dziś oszczędzali, ale to nie tłumaczy takiej katastrofy w tyłach. Brakuje dobrego ustawienia, doskoku, agresji, asekuracji. W zasadzie brakuje wszystkiego. Jeżeli Jagiellonia zagra to samo z Ajaxem, skończy się na jakimś kosmicznym, radosnym 2:6 czy coś w tym stylu. Cracovia natomiast przynajmniej na chwilę została liderem. Niestety, za tydzień gra u siebie…
Zmiany:
Legenda
Fot. Newspix