Kylian Mbappe dołączył do Realu Madryt, więc znamy już mistrza Hiszpanii w sezonie 2024/2025. Zapowiedź La Ligi można rozpocząć i zakończyć na tym zdaniu, ale to by było za proste. Piłka nożna ma to do siebie, że kreuje piękne historie, a faworyci nie zawsze są pierwsi po ostatniej kolejce. Wielkie hiszpańskie trio teoretycznie powinno rozdzielić między sobą pierwsze trzy miejsca, ale pozostałe drużyny łatwo nie odpuszczą. Nowy sezon Primera Division rodzi wiele pytań. Czy Francuz od początku będzie kozakiem? Kto zostanie nową Gironą? Czy Barcelona nawiążę walkę o mistrzostwo? A może włączy się Atletico?
Wielka trójka
Florentino Perez spełnił swoje marzenie i w końcu zobaczy Kyliana Mbappe w białej koszulce. Skład naszpikowany gwiazdami zyskał kolejny diament, a to oznacza kłopoty dla przeciwników, bo do gry wchodzi duet Vinicius – Mbappe. Sezon Realu Madryt mocno będzie zależeć od tego, jak ci dwaj piłkarze dogadają się na boisku i poza nim. W teorii wygląda to na duet idealny, ale mówimy o dwóch herosach światowego futbolu, mających z pewnością wielkie ego. Za nimi będzie grać Jude Bellingham, w odwodzie Carlo Ancelotti ma jeszcze Ardę Gulera, Rodrygo, Brahima czy Endricka. Real Madryt jest głównym faworytem do wygrania ligi. Każdy inny wynik zostanie uznany na Santiago Bernabeu za porażkę. W sumie jak w przypadku każdego trofeum, którego Real nie zdobędzie.
Barcelona daje kibicom więcej pozaboiskowych emocji. Mówi się o tym, co się dzieje w gabinetach, o kolejnych dziwnych działaniach Joana Laporty i Deco, a piłka zeszła na dalszy plan. Barcelona wzmocniła się Danim Olmo, ale ostatecznie może to nie wystarczyć do rywalizacji na najwyższym poziomie. Laporta w tym tygodniu został zapytany przez jednego z kibiców, czy uda się sprowadzić Nico Williamsa. Ten miał usłyszeć, że Barcelona ma już bardzo dobrą kadrę. Zapowiada się zatem, że więcej wzmocnień nie będzie, a klub będzie musiał się skupić na zarejestrowaniu zawodników, którzy są już do dyspozycji Hansiego Flicka. Swoją drogą to będzie trudny sezon dla niemieckiego trenera. W katalońskim klubie nie ma stanów pośrednich – albo wygrywasz i jesteś bogiem, albo przegrywasz i nie nadajesz się do niczego, a każda twoja decyzja jest kwestionowana. W Barcelonie nikt nie myśli o oddawaniu kampanii walkowerem. Ani razu w tym tekście nie padło jeszcze nazwisko „Lewandowski”. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie od formy Polaka w dużej mierze będzie zależeć jak daleko w tym sezonie zajdzie ekipa Flicka.
Diego Simeone ewidentnie ma jakiś plan. W Madrycie zrobił się duży ruch, a argentyński trener dobiera kolejne klocki do swojego projektu, który w sezonie 2024/25 ma przywrócić Atletico do walki o najwyższe cele. Do klubu w końcu oficjalnie trafił Julian Alvarez, który ma strzelać bramki jak na zawołanie. Nowym liderem obrony ma zostać Robin Le Normand. Najciekawszym transferem po cichu może stać się jednak Alexander Sorloth. Norweg ma swoim koncie 26 bramek strzelonych w zeszłej kampanii we wszystkich rozgrywkach w barwach Villarrealu. Bardzo blisko domknięcia jest również transfer Connora Gallaghera. W ten sposób Simeone odświeżyłby całkowicie kręgosłup zespołu. W plotkach pojawiają się również Clement Lenglet, świetny Javi Guerra z Valencii i Adrien Rabiot. Do opuszczenia Madrytu szykują się za to Joao Felix czy Antoine Griezmann. Jeśli okno transferowe do końca pójdzie po myśli trenera Atletico, zespół powinien włączyć się do walki o końcowe zwycięstwo. Tego sobie życzymy, bo nie chcemy oglądać ligi jednej lub dwóch prędkości.
Czy wróci wielka Sevilla?
W zeszłym sezonie Sevilla była zagubiona. Trzech trenerów (Jose Luis Mendilibar, Diego Alonso i Quique Sanchez Flores), czternaste miejsce w tabeli, zła atmosfera wokół zespołu. Duże nadzieje wcześniej wiązano z transferem Isco, który w grudniu 2022 roku jednak opuścił klub po kłótni z dyrektorem sportowym i nie pomógł zespołowi w zeszłej kampanii. W barwach Betisu okazał się jednak kozakiem, a Sevilla nadal tkwiła w kryzysie. Latem drużyna została wzmocniona kilkoma ciekawymi zawodnikami. W środkowej formacji zobaczymy m.in. Saula, Alberta Sambi Lokongę (wcześniej Arsenal) czy Luciena Agoume (wcześniej Inter). Ekipa z Sewilli straciła też snajpera En-Nesyriego, a zastąpić go ma Kelechi Iheanacho. Trudno sobie wyobrazić dobrą ekipę bez skutecznego snajpera. Jeżeli Nigeryjczyk otrzyma wsparcie Isaaca Romero, Suso, Ocamposa czy Lukebakio, drużyna dowodzona przez Garcię Pimientę może liczyć na coś więcej niż miejsce w połowie tabeli.
Transferowy majstersztyk Villarrealu
Villarreal tego lata pozbył się przede wszystkim za duże pieniądze wspomnianego Sorlotha i Filipa Jorgensena. Tego pierwszego ma zastąpić Nicolas Pepe do spółki z Ayoze Perezem, a do bramki wskoczy Diego Conde z Leganes, o ile Marcelino nie zainwestuje pieniędzy w innego golkipera. W dłuższej perspektywie przydatnym zawodnikiem powinien się okazać Pape Gueye kupiony z Olympique Marsylia. Wzmocni rywalizację w środku pola. Tutaj kibice żółtej łodzi podwodnej nie mogą narzekać – obojętnie kto z grona Gueye, Comesana, Parejo, Baena, Suarez zagra w pierwszej jedenastce, wszyscy powinni być zadowoleni.
Trzon obrony Villarrealu również wygląda solidnie. Bailly i Albiol to uznane marki, ale wszystko co najciekawsze w tej formacji będzie miało miejsce na lewym boku, który wzmocnił Sergi Cardona. Darmowy transfer z Las Palmas. Lewy obrońca wyróżniał się w zeszłym sezonie dobrymi podaniami oraz grą w powietrzu. Czym różni się od Alfonso Pedrazy, grającego na tej samej pozycji? Jest lepszy w defensywie, ale mniej nastawiony na atak. To da Marcelino większy wybór i elastyczność taktyczną. Warto dodać, że spośród wszystkich bocznych obrońców w TOP5 lig europejskich, Cardona jest w czołowej trójce jeśli chodzi o procent udanych odbiorów na 90 minut. Wygląda na to, że Villarreal zrobił świetny interes. Jeśli Cardona potwierdzi swój potencjał to za rok lub dwa odejdzie do czołowego klubu w Europie. A gdzie jest miejsce klubu w kampanii 2024/25? Zdecydowanie w europejskich pucharach.
Oni mogą zostać „kolejną” Gironą
Wśród niedzielnych kibiców ekipa z Bilbao znana jest głównie z tego, że grają w niej tylko zawodnicy z Kraju Basków. Z tego powodu paradoksalnie jej największym transferem jest… brak transferu. Chodzi o Nico Williamsa, który był jedną z gwiazd Euro 2024 w Niemczech. Tutaj nie zmieni się zbyt wiele i to właśnie Nico wraz z Inakim Williamsem, Danim Vivianem, Aitorem Paredesem, Benatem Pradosem i Oihanem Sancetem będą stanowić trzon zespołu. Do drużyny Ernesto Valverde dołączył Alvaro Djalo. Kupiony z Bragi, wychowany w okolicach Bilbao. 24-latek kosztował 15 milionów euro. Athletic to zespół, który nigdy nie schodzi poniżej jakiegoś poziomu i zawsze plasuje się w środku lub górnej części tabeli. Niewygodny rywal dla ligowej czołówki.
Czy Girona kolejny raz może stać się czarnym koniem La Liga? Zaryzykowałbym stwierdzenie, że tym razem nie. Michel wzmocnił zespół takimi zawodnikami jak Donny van de Beek, Bryan Gil czy Oriol Romeu, więc jeśli chodzi o same personalia na pewno ta drużyna nie będzie słabsza. Sęk w tym, że Girona w okresie przygotowawczym nie miała okazji zbyt wiele trenować w pełnym składzie, na co trener niedawno narzekał. – Okres przygotowawczy był zły, nie byliśmy w stanie spotkać się ze wszystkimi zawodnikami – mówił. – W tej chwili nie jestem pewien składu zespołu i sposobu gry, a do ligi zostało kilka dni. To nie jest normalne. Kontuzje, zawodnicy grający w Euro, na Igrzyskach Olimpijskich, transfery przychodzące do klubu wykonane zbyt późno… Martwię się tym, że nie możemy razem trenować – złościł się i smucił zarazem szkoleniowiec. Girona może w związku z tym gorzej wejść w sezon, ale z biegiem czasu powinno być coraz lepie. Z takim składem przewidujemy ekipie Michela miejsce dające europejskie puchary.
Ciekawym zespołem do obserwacji z pewnością będzie Betis. To ekipa, która wzmacnia się praktycznie co sezon, a kończy w najlepszym wypadku w czołowej ósemce La Liga. Taki jest potencjał tego zespołu, który w kadrze ma takich piłkarzy jak Marc Bartra, Hector Bellerin, Nabil Fekir, William Carvalho czy przede wszystkim Isco. Były piłkarz Realu ma za sobą zjawiskową wiosnę, a gdyby nie kontuzja pojechałby na Euro 2024. Bez niego na początku sezonu na pewno podopiecznym Manuela Pellegriniego będzie grało się trudniej, ale klub zadbał o dopływ świeżej krwi. Z Leeds United ściągnięto Marca Rocę i Diego Llorente, na boku obrony rywalizować będą Ricardo Rodriguez lub Romain Perraud, a ofensywę wzmocni między innymi Juanmi.
Ciekawostką jest fakt, że w składzie drużyny z Sewilli tylko czterech zawodników jest wartych więcej niż 10 milionów euro (według Transfermarkt). Tutaj prym wiedzie wart 25 milionów Johnny Cardoso, a daleko za nim jest Pablo Fornals (14 milionów euro). To dowód na to, że siłą tego zespołu jest kolektyw albo ciekawa polityka transferowa. Betis ściąga uznanych zawodników do odbudowania lub młodych zdolnych, którzy w najbliższym czasie mają się rozwijać. To wszystko może dać tej drużynie ponownie miejsce w pucharach.
Pierwsze mecze La Ligi obejrzymy już w czwartek. Sezon zainaugurują o 19 Athletic Bilbao i Getafe, a o 21:30 na murawie pojawią się drużyny Betisu i Girony. To drugie spotkanie może szczególnie zainteresować koneserów hiszpańskiego futbolu.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Czy ŁKS potrafi ściągnąć dobrego napastnika? Klątwa, Kujawa i kuzyn Baumgartnera
- Kiedy zgasną światła igrzysk, wszyscy będziemy starzy i słabi
- Lechia nie chciała wygrać z Zagłębiem i dopięła swego. Brawo!
fot. Newspix