Reklama

Mistrz olimpijski, Edward Skorek: Powinniśmy być spokojni o przyszłość polskiej siatkówki

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

11 sierpnia 2024, 11:07 • 6 min czytania 20 komentarzy

Edward Skorek był podporą ekipy Huberta Jerzego Wagnera, która w latach 70. sięgnęła po mistrzostwo świata oraz olimpijskie. Jedna z ikon polskiej siatkówki nie rozpływała się w zachwytach po sobotnim finale olimpijskim. Ale jest zdania, że Biał0-Czerwoni dalej będą osiągać sukcesy. Niezależnie od tego, czy Bartek Kurek zakończy karierę reprezentacyjną, czy nie. – Przedłużenie Grbicia? To jedna kwestia, ale ważniejsze jest to, że Polski Związek wypracował pewien model pracy i naboru młodzieży – mówi zasłużony reprezentant.

Mistrz olimpijski, Edward Skorek: Powinniśmy być spokojni o przyszłość polskiej siatkówki

KACPER MARCINIAK: Powinniśmy się wyłącznie cieszyć z tego medalu, czy czuje pan pewne lekkie rozczarowanie?

EDWARD SKOREK: Ja myślę, że jest to jednak sukces dyscypliny. Co by nie było, udało się sięgnąć po medal olimpijski. Na pewno oczekiwania samych zawodników i ludzi związanych z środowiskiem, jak i kibiców, były większe. Wszyscy chcieli złota.

Na taką postawę, jak dzisiaj, złożyło się wiele czynników. Uważam, że Polskę było stać na lepsze granie niż w finale z Francuzami. Zresztą wystarczy popatrzeć na jeszcze poprzedni mecz. Można powiedzieć, że to Amerykanie przegrali. Że Polacy po prostu wykorzystali słabość Amerykanów. Bo oni mając sporą przewagę sytuacyjną, potrafili w kilku akcjach zniweczyć to, na co pracowali przez całe spotkanie.

Chwała oczywiście chłopakom, że udało im się doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Zdobyli srebrny medal igrzysk.

Reklama

Kwestia kontuzji chyba miała dziś znaczenie.

Zwróciłbym uwagę nie tylko na kontuzje w trakcie samych igrzysk. Weźmy pod uwagę, że różne urazy trapiły już tych zawodników trakcie rozgrywek ligowych. I potem bardzo utrudniły im przygotowania do Paryża. Mówię tu między innymi o Łukaszu Kaczmarku, Aleksandrze Śliwce oraz Norbercie Huberze. Zresztą nawet Janusz miał problemy w klubie.

Dodałbym również, że do niedawna trener Grbić bazował głównie na zawodnikach z ZAKSY. To oni stanowili o sile kadry. W momencie, kiedy ta maszynka się trochę rozsypała, na pewno musiał trochę zmienić swoją koncepcję. Tak więc jak mówiłem: wiele czynników mogło złożyć się na to, że mieliśmy w ostatnim czasie problemy.

Jakby tak popatrzeć, to na palcach jednej ręki można policzyć zawodników, którzy w ciągu ostatnich kilku miesięcy nie mieli żadnych problemów z urazami.

No więc właśnie, tutaj samo przygotowanie do imprezy w Paryżu wyglądało dziwnie. Wielu zawodników omijało poszczególne turnieje Ligi Narodów. Na przykład Leon dopiero pod koniec zaczął grać regularnie, prawda? Wybór Śliwki do składu do Paryża natomiast to było coś podobnego jak z Kubiakiem przed Tokio. Pojechał on, a nie człowiek, który prezentował się bardzo dobrze.

Reklama

Niemniej jednak – ostateczny wynik polskiej reprezentacji to wciąż wielkie osiągnięcie. Należy pamiętać, jak trudno jest zdobyć złoty medal olimpijski w grach zespołowych. Nikt nie jedzie na olimpiadę, po to, żeby przegrać. Wszyscy chcą złota.

Poprzedni medal Polski w dyscyplinie zespołowej to igrzyska w Barcelonie.

Dokładnie. Ale to nie tak, że w sportach indywidualnych idzie nam bardzo łatwo. Weźmy nawet tę Natalię Kaczmarek, która na 400 metrów zdobyła brązowy medal, a wcześniej pobiła rekord Ireny Szewińskiej. Ten rekord miał 48 lat, prawda? To świadczy o tym, jaka jest ogromna przepaść pomiędzy ludźmi, którzy prawie pięćdziesiąt lat temu odnosili sukcesy, a obecnymi uczestnikami tych zdarzeń.

W zapasach w Paryżu też nie mieliśmy żadnego podium. Wiosła, które masowo dostarczały medali, obecnie wywalczyły tylko jeden. W judo kiedyś dominowaliśmy, teraz już nie ma po tym śladu. Także moim zdaniem, trochę się cofnęliśmy, jeśli chodzi o przygotowania, o możliwości konkurowania ze światem.

A świat idzie do przodu. Kiedyś nie było słychać o zawodnikach z takich Wysp Dziewiczych, Bahrajnu, czy nawet Dominikany, prawda?

Medal olimpijski siatkarzy jest dla pana pokolenia, mistrzów z lat siedemdziesiątych, jak ogromne poczucie ulgi?

Oczywiście. Dla nas jest to ogromna radość, że w końcu dyscyplina kontynuuje to, co żeśmy rozpoczęli bardzo, bardzo dawno temu.

Siatkarze przegrywali dziś w finale 0:2 w setach, kiedy Wilfredo Leon wszedł na zagrywkę i niemal udało nam się odrobić straty. Pana drużyna w Montrealu również musiała przeciwko ZSRR wracać z wynikiem.

Tak, ale wie pan, trudno jest porównywać siatkówkę z dwóch różnych epok. Obecnie na igrzyskach zawodnicy mają dwa, a czasem nawet trzy dni przerwy między jednym a drugim spotkaniem. My żeśmy nie mieli takich możliwości. Inaczej się liczyło też punkty, inaczej grało. Spotkania trwały czasem nawet cztery godziny, a obecnie zazwyczaj kończą się po około dwóch.

Opieka medyczna jest nawet zupełnie inna niż kiedyś, prawda? Chociaż w naszych czasach też mieliśmy problemy z kontuzjami. Ja na przykładem doznałem urazu barku na mistrzostwach świata w 1974 roku. A przed igrzyskami w Montrealu wylądowałem na prawie dwa tygodnie z powodu kamieni nerkowych w szpitalu w Birmingham. Oczywiście też korzystałem z opieki medycznej. Ale czasem trzeba było dochodzić do siebie bez różnego rodzaju pomocy, którą obecnie mają siatkarze.

Bardzo możliwe, że dzisiejszy mecz był ostatnim w karierze reprezentacyjnej Bartka Kurka.

Wie pan, każdy zawodnik musi sam decydować, czy jest w stanie kontynuować grę w reprezentacji, czy nie. Bo wiadomo, że ten sezon kadrowy jest okresem bardzo intensywnym. Przez to, że wcześniej gra się w klubie, nie ma możliwości wzięcia przerwy czy oddania się regeneracji. Szczególnie że po graniu reprezentacyjnym zawodnicy wracają do klubów i znowu skupiają sie na lidze. Na pewno zwiększyła się też liczba spotkań, w porównaniu do tego, co było kiedyś, prawda?

A myśli pan, że Kurka będzie trudno zastąpić?

Na pewno, ale ja obserwując ligę, widzę mnóstwo młodych ludzi, którzy rzeczywiście pretendują do tego, żeby zostać powołanymi do reprezentacji. Wróżę bardzo kolorową przyszłość naszej drużynie, bo naprawdę jest mnóstwo młodych chłopaków z wielkimi umiejętnościami i możliwościami.

Na pewno zapewniona została pewna kontynuacja, ciągłość, przez to, że Nikola Grbić został obdarzony kredytem zaufania i poprowadzi kadrę przynajmniej do igrzysk w Los Angeles.

To jest jedna kwestia, ale ja myślę, że ważniejsze jest to, że Polski Związek wypracował pewien model pracy i naboru młodzieży. To funkcjonuje dobrze i przynosi określone efekty. I na tym głównie bazujemy, że to właśnie polscy trenerzy przygotowują naszą młodzież do najwyższych celów.

A myśli Pan, że obecna kadra potrzebuje nowej, świeżej krwi? Czy raczej powinniśmy się trzymać zawodników, których miał w Paryżu Nikola Grbić?

Myślę, że jest szereg zawodników, którzy mogą kontynuować grę w kadrze. Ale to do nich należy decyzja, czy chcą się dalej poświęcić. To znaczy, czy chcą mieć więcej swobody, w momencie, kiedy kończy się sezon ligowy. Także mnie trudno tutaj ocenić, ale na pewno część zawodników ubędzie z tej reprezentacji.

Ale nawet jeżeli zrezygnowałby Paweł Zatorski, ze względu na problemy zdrowotne, no to mamy z kolei Jakuba Popiwczaka, który bardzo fajnie prezentuje się jako libero. I podobnie jest z innymi pozycjami.

To może na koniec poruszmy kwestię tego, w jakich czasach się znajdujemy. Kadra Nikoli Grbicia jak na razie nie miała imprezy, z której nie przywiozła medalu.

Tak jak powiedziałem wcześniej: powinniśmy być spokojni o przyszłość naszej siatkówki. Bo mamy dobrze prowadzony – że tak powiem – materiał, który będzie przynosił nam sukcesy. Z tym, że mamy też coraz więcej trudnych przeciwników. Japończycy na igrzyskach odpadli w ćwierćfinale, ale byli drugą drużyną Ligi Narodów. Z kolei Włosi mają wspaniałych zawodników i w Paryżu jakoś nie wykorzystali swoich możliwości.

Ale tak, w przeszłości wielokrotnie jechaliśmy na imprezy z ogromnymi oczekiwaniami. I te oczekiwania się kończyły w pewnym momencie tak, że przegrywaliśmy takie mecze, których normalnie nie powinniśmy przegrać. Więc wypada doceniać medale, które w ostatnich latach wywalczyli Polacy.

ROZMAWIAŁ KACPER MARCINIAK

Fot. Newspix.pl

CZYTAJ WIĘCEJ O SIATKÓWCE: 

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Ciąg dalszy zamieszania z Danim Olmo. Barcelona w sądzie domaga się rejestracji piłkarza

Paweł Wojciechowski
0
Ciąg dalszy zamieszania z Danim Olmo. Barcelona w sądzie domaga się rejestracji piłkarza

Igrzyska

Komentarze

20 komentarzy

Loading...