Reklama

Fabian Drzyzga: Srebrny medal? W mojej ocenie jest czymś wyjątkowym

Błażej Gołębiewski

Autor:Błażej Gołębiewski

10 sierpnia 2024, 15:39 • 5 min czytania 12 komentarzy

Reprezentacja Polski siatkarzy zagrała dziś w finale z Francją, która okazała się jednak kompletnie poza zasięgiem Biało-Czerwonych. Ale nie możemy tej przegranej rozpatrywać w kontekście jakiejś wielkiej porażki, bo przecież zdobyliśmy w tej dyscyplinie pierwszy medal olimpijski od pamiętnego złota z igrzysk w Montrealu w 1976 roku. – Ile pokoleń świetnych siatkarzy próbowało, nie dawało rady, a ta grupa sobie poradziła i dla mnie to są bohaterowie – mówi Fabian Drzyzga, wielokrotny reprezentant Polski, który z kadrą sięgał m.in. po mistrzostwo świata w 2014 i 2018 roku.

Fabian Drzyzga: Srebrny medal? W mojej ocenie jest czymś wyjątkowym

BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI: Mamy srebrny medal w siatkówce, który jest historycznym osiągnięciem. Czekaliśmy na niego bardzo długo i dziś – mimo tej porażki – mamy chyba również co świętować?

FABIAN DRZYZGA: Zdecydowanie. Igrzyska olimpijskie są taką imprezą, którą w polskiej siatkówce, mówiąc kolokwialnie, ścigaliśmy przez 48 lat. I w końcu się udało tej grupie zawodników i trenerów ją złapać. Przed turniejem w wywiadach dużo mówiłem o tym, żeby chłopakom nie stawiać celu w postaci złota, bo to jest po prostu bardzo próżne. Uważałem, że każdy medal w Paryżu byłby sukcesem. A to, że do Polski reprezentacja wraca ze srebrnymi krążkami, jest w mojej ocenie czymś wyjątkowym. To coś, czego nie mieliśmy, czego brakowało, na co tak długo czekaliśmy. Ile pokoleń świetnych siatkarzy próbowało, nie dawało rady, a ta grupa sobie poradziła i dla mnie to są bohaterowie. 

Czego dzisiaj zabrakło najbardziej? 

Chyba za dużo elementów trzeba byłoby wymienić. Francja nas dzisiaj zdominowała i akurat w tym meczu była lepsza praktycznie we wszystkim – zaczynając od zagrywki i przyjęcia, na ataku kończąc. Nawet w bloku wiele im wychodziło, z czego przecież akurat ta reprezentacja jakoś bardzo nie słynie, a dziś zostaliśmy zamurowani. I chyba w żadnym momencie tak naprawdę nie mieliśmy okazji, żeby przechylić to spotkanie na swoją korzyść. 

Reklama

Podobnie jak na igrzyskach w Tokio, znów Francja grała z nami swoją najlepszą siatkówkę. 

Myślę, że mecz meczowi nierówny i nie ma co przykładać kalki do tamtego starcia, ale faktycznie, zagrali rewelacyjnie. Było widać na przekroju całego turnieju, że nabierają coraz większego rozpędu. Rozkręcali się praktycznie ze spotkania na spotkanie, a ten szczyt formy przyszedł w najważniejszych momentach. Grupę zaczęli przecież średnio, ćwierćfinał też poszedł im dość przeciętnie, prawie odpadli z igrzysk, ale jakoś się z tego dźwignęli. A im dalej, tym lepiej – mecz półfinałowy i dzisiejszy finał zagrali już kapitalnie. Byli nie do dotknięcia. 

My jednak również mieliśmy swoją historię na tym turnieju. Nie graliśmy wybitnie w grupie, potem wreszcie zwycięstwo w ćwierćfinale ze Słowenią i to na dodatek spokojne, mądre. A później ten półfinał ze Stanami Zjednoczonymi, który był jednym z największych cudów w historii polskiej siatkówki, kiedy w pewnym momencie wyglądaliśmy bardzo źle, a Amerykanie kontrolowali sytuację. Tymczasem zmiany, niesamowita atmosfera i jedna czy dwie piłki odwróciły bieg tego spotkania. I chwała chłopakom za to, bo dzięki temu zapisali się w historii i mają ten upragniony medal. 

Atmosfera – jak zwykle w przypadku występów francuskich sportowców na tegorocznych igrzyskach – znakomita. Mogło to ponieść naszych rywali? 

Przede wszystkim myślę, że nie miało to żadnego wpływu na naszych zawodników. Akurat my, polscy siatkarze, jesteśmy do takich warunków bardzo przyzwyczajeni. Granie przy takiej publiczności to sama przyjemność i to niezależnie od tego, czy ona jest z tobą, czy przeciwko. Pełna hala jest czymś pięknym dla każdego sportowca. A jeśli chodzi o Francuzów, to może 1-2% mocy im to wsparcie dodawało, ale z pewnością nie był to aspekt dominujący.

Reklama

Przed meczem bohaterem mediów był oczywiście Earvin N’Gapeth, ale świetne spotkanie – i zresztą turniej – rozegrał Trévor Clévenot. 

Tak, to na pewno były dobre igrzyska w wykonaniu tego zawodnika. Ale mimo wszystko wyróżniłbym chyba bardziej w pierwszej części Antoine’a Brizarda, a potem Jeana Patry’ego. Grali świetnie, Patry kończył bardzo dużo piłek, miał wysoką skuteczność. Robił tę różnicę, o której się tyle mówi w sporcie. A reszta drużyny dostosowywała się do niego poziomem, na pewno nie przeszkadzała. N’Gapeth to oczywiście gwiazda, dlatego tyle się o nim mówi, ale też pokazał, że nie bez powodu. Sporo dziś dołożył w obronie, zagrywał nieźle, nawet zdarzało mu się zablokować. Do tego jest rywalem, którego trudno wyprowadzić z równowagi, wręcz odwrotnie. Niełatwo teraz szukać najjaśniejszych punktów w drużynie Francji, bo całościowo wypadła bardzo dobrze i była po prostu lepsza od reprezentacji Polski. 

Nie szukamy też oczywiście kozła ofiarnego, ale czy na rozegraniu mogliśmy dziś podejmować lepsze decyzje? 

Jestem ostatnią osobą do oceniania zawodników, też moich kolegów, bliższych czy dalszych. Po pierwsze, nigdy nie zdobyłem medalu olimpijskiego, więc byłoby mi wstyd podsumowywać siatkarzy, którzy osiągnęli tak ogromny, historyczny sukces. Oczywiście, często lubimy popadać ze skrajności w skrajność, stawiać komuś pomniki, a potem je szybko burzyć. Ja tego nie zrobię, mam wielki szacunek do całej tej grupy zawodników, sztabu szkoleniowego, medycznego, a także Polskiego Związku Piłki Siatkowej, za to, co zostało zbudowane. Nawet jeśli ktoś zagrał gorszy mecz, to przez moje gardło żadne nazwisko i słowa krytyki nie przejdą, bo ta drużyna dała nam tyle radości w ostatnich latach, a na tym turnieju szczególnie, że musiałbym być idiotą, by kogoś negatywnie oceniać. 

Próbowaliśmy ratować się jeszcze zmianami, dobrze pokazał się dziś Bartłomiej Bołądź. 

Tak, nawet przez chwilę trzymałem kciuki i wierzyłem, że może to się okaże taką złotą zmianą. Ale niestety, też w którymś już momencie został zablokowany przez rewelacyjnych dziś Francuzów. Jasne, dobrze, że próbowaliśmy tych zmian, ale umówmy się – szanse na powodzenie tego były nikłe, gdyby się udało, to rozpatrywalibyśmy to znowu w kategoriach cudu, bo to było chwytanie się brzytwy. Bartek jest świetnym zawodnikiem, jednak też trzeba mieć na uwadze jego dotychczasowe doświadczenie w reprezentacji, a w szczególności w tak istotnych meczach na igrzyskach olimpijskich. Ale mam wrażenie, że czegokolwiek byśmy nie zrobili, to Francja po prostu miała znacznie lepszy dzień. 

ROZMAWIAŁ BŁAŻEJ GOŁĘBIEWSKI 

Fot. Newspix.pl 

CZYTAJ WIĘCEJ O SIATKÓWCE: 

Uwielbia boks, choć ostatni raz na poważnie bił się w podstawówce (i wygrał!). Pisanie o inseminacji krów i maszynach CNC zamienił na dziennikarstwo, co było jego marzeniem od czasów studenckich. Kiedyś notorycznie wyżywał się na gokartach, ale w samochodzie przestrzega przepisów, będąc nudziarzem za kierownicą. Zachował jednak miłość do sportów motorowych, a największą słabość ma do ich królowej – Formuły 1. Kocha też Real Madryt, mimo że pierwszą koszulką piłkarską, którą przywdział w życiu, był trykot Borussii Dortmund z Matthiasem Sammerem na plecach.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Co zazwyczaj mówi piłkarz po transferze do Rakowa? Ja tylko przejazdem

Paweł Paczul
7
Co zazwyczaj mówi piłkarz po transferze do Rakowa? Ja tylko przejazdem

Igrzyska

Ekstraklasa

Co zazwyczaj mówi piłkarz po transferze do Rakowa? Ja tylko przejazdem

Paweł Paczul
7
Co zazwyczaj mówi piłkarz po transferze do Rakowa? Ja tylko przejazdem
Liga Mistrzów

Niespodziewani goście z lig TOP5 na salonach. Jak poradzą sobie w Lidze Mistrzów?

Patryk Stec
2
Niespodziewani goście z lig TOP5 na salonach. Jak poradzą sobie w Lidze Mistrzów?

Komentarze

12 komentarzy

Loading...