Reklama

Natalia Kaczmarek i walka z prehistorią

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

09 sierpnia 2024, 14:19 • 7 min czytania 12 komentarzy

Trener wiedział, że się odezwę. Byłem zapowiedziany. „Wie pan, ja z Natalią Kaczmarek nie mam nic wspólnego. Niech pan pyta Marka Rożeja. Szewińska? Już nie chcę wracać, to stare czasy” – usłyszałem najpierw przez głośnik. „Prehistoria” – po chwili spuentował kobiecy głos. Faktycznie, Kaczmarek sprawiła, że zaczęliśmy wspominać prehistorię.

Natalia Kaczmarek i walka z prehistorią

Edward Bugała ma 93 lata. Jest pewnie jedną z niewielu żyjących osób, które były częścią wczesnego sportowego życia Ireny Szewińskiej, a obecnie dalej śledzą lekkoatletykę. Świetnie trzyma się też choćby Halina Górecka-Herrmann, koleżanka ze złotej sztafety „Irenissimy”, ale ona akurat Kaczmarek nie zna. Ma swoje życie w Niemczech. Do Ewy Kłobukowskiej dotrzeć się natomiast nie da.

To pokazuje, jak wiele czasu to 48 lat. Tyle minęło od momentu, kiedy Szewińska ustanowiła nowy, wspaniały rekord Polski (wówczas też świata), do momentu, kiedy został on pobity. Właśnie przez Natalię Kaczmarek. Teraz już nie 49,29 króluje na polskich listach 400 metrów. A kosmiczne 48.90, ustanowione w lipcu w Londynie, tuż po 48.98 osiągniętym w Rzymie.

Powyższa historia nie oznacza jednak, że Edward Bugała, były trener Ireny Szewińskiej, nie zamierzał ze mną rozmawiać. Kiedy usłyszał, że po prostu chcę poznać jego opinię, a z prowadzącym Kaczmarek Rożejem już się kontaktowałem, postanowił się otworzyć.

Reklama

– Marek Rożej powiedział, że Natalia cały czas idzie do przodu? Ona też nie jest tak stara – stwierdził 93-latek. – Zresztą Irena też startowała długo. Mają bardzo zbliżone warunki. Nie pamiętam, ile dokładnie miała Irena? 178 cm wzrostu. Chyba podobnie. Tak, podoba mi się, jak Natalia biega. Zresztą obecnie wszystkie te dziewczyny pięknie biegają.

Trudno było w słowach trenera dostrzec olbrzymi sentyment do dawnych czasów. Raczej nie uważał, cytując klasyka, że „kiedyś było lepiej”. Tylko że świat idzie do przodu.

– Czy byłem zaskoczony, kiedy Kaczmarek pobiła rekord Polski? Wie pan, ja już niczym w sporcie nie jestem zaskoczony. Niczym. Sport się cały czas zmienia, ewoluuje. Mamy nowe wspaniałe buty, bieżnie. Nic, tylko uprawiać sport – powiedział.

Znowu do tego wróciliśmy: czasy są kompletnie inne. To prawda. A jednak Natalia Kaczmarek przez praktycznie dwa lata w każdym wywiadzie była pytana o rekord Polski Szewińskiej. Kiedy go pobije? Czy go pobije? Albo czy o nim myśli? Trener Rożej potwierdził w rozmowie ze mną: tak, byliśmy już tym trochę zirytowani.

Wreszcie jednak się udało. Natalia Kaczmarek jest rekordzistą Polski na 400 metrów na otwartym stadionie. A teraz będzie czekać ją kolejna walka z prehistorią.

Żadna Polka, od czasu Ireny Szewińskiej, nie zdobyła medalu olimpijskiego na tym dystansie. Ba, na żadnym sprinterskim dystansie.

Reklama

***

Cofnijmy się o około dekadę. Natalia Kaczmarek, zanim poznała Marka Rożeja oraz Konrada Bukowieckiego, zanim stała się najlepszą polską biegaczką czy też po prostu najlepszą polską lekkoatletką, miała do kostki przywiązaną cegłę.

Takiej analogii można użyć, kiedy nastoletnia sprinterka jest zmuszona trenować i biegać… na mączce. Było to czasach licealnych, w Gorzowie Wielkopolskim. Jak opowiadała mi parę lat później, w 2019 roku: tyle dobrego, że regularnie wyjeżdżała na zawody, obozy. To pozwalało jej odetchnąć. Ale potem wracała do Gorzowa. I znowu śmigała po cegle.

Warunki w pierwszym klubie zdecydowanie nie rozpieszczały Natalii Kaczmarek. Wszystko zmieniło się jednak wraz z rozpoczęciem studiów we Wrocławiu (na które trafiła w 2016 roku, już jako 18-latka). Jednym z jej pierwszych kroków było wydzwonienie miejscowego szkoleniowca Marka Rożeja. Powiedzieć, że wówczas trafiła w dziesiątkę, to nic nie powiedzieć. Trener KS AZS AWF Wrocław błyskawicznie dostrzegł, że trafił na lekkoatletyczną perełkę. I wiedział, że nie może tego zaprzepaścić.

Nie postawił sobie za cel zrobienie z Kaczmarek w ciągu roku terminatorki. Zamiast tego skupił się na spokojnej, stopniowej pracy, którą procentować miała dopiero za kilka sezonów, a przy tym pozwoliłaby uniknąć przemęczenia materiału.

– Według mnie każdy trener, w momencie kiedy rozpoczyna z zawodnikiem współpracę, powinien mieć wizję jego wieloletniego rozwoju – mówi mi dziś Marek Rożej. – Nie chodzi o to, żeby rzucić wszystkie środki, zwiększyć zdecydowanie objętość w pierwszym, drugim roku, aby zawodnik zrobił jak najszybszy postęp, a potem nie mieć już tego asa w rękawie. Czyli nie mieć możliwości zwiększania obciążeń. Wtedy często pojawia się stagnacja u zawodnika.

Stagnacja to ostatnie słowo, którego można użyć w stosunku do Kaczmarek. W 2018 roku biegała 52.54 i była na tyle szybka, żeby załapać się do sztafety Aniołków na mistrzostwa Europy w Berlinie. Tam pobiegła w eliminacjach, dzięki czemu mogła cieszyć się z tytułu seniorskiej mistrzyni Starego Kontynentu.

W kolejnym sezonie potwierdziła, że jest czołową biegaczką na 400 metrów młodego pokolenia – zdobyła dwa złote medale na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Wówczas wyśrubowała życiówkę do 52.34.

W 2020 roku najlepszego wyniku w karierze nie poprawiła, ale jak podkreślał Rożej: było to spowodowane wyłącznie pandemią. Formę miała, ale nie było gdzie jej „sprzedać”. Już w 2021 pobiegła jednak 50.70. W 2022 zrobiła 49.86. W 2023 kapitalne 49.48. A w 2024 roku, jak wyżej wspomniałem, poprawiła historyczny rezultat Szewińskiej.

– Najważniejsze było, żeby ona cały czas była przygotowana dobrze do startów. Żeby cały czas robiła progres wynikowy – oznajmia Rożej. – Wiedzieliśmy, że ten rekord wcześniej czy później przyjdzie sam. Kiedy wszystko się zgra: pogoda, rywalki i tak dalej. Rekord był nieunikniony, tak można powiedzieć. I w Rzymie stał się faktem.

Kilka tygodni później, w Londynie, Kaczmarek udowodniła, że jej dyspozycja dalej rośnie. Pobiegła jeszcze szybciej niż w stolicy Włoch, bo 48.90. Progres, progres, progres. To cała Natalia.

– Dlaczego nie miała przestojów? Myślę, że złożyło się na to wiele czynników – mówi Rożej. – Przede wszystkim na szczęście omijają ją poważne kontuzje, które powodują przerwy w treningach. Możemy dzięki temu skupić się na planowaniu całego rocznego treningu oraz cyklu przygotowań pod imprezę docelową. Druga rzecz to profilaktyka. Natalia jest stuprocentową profesjonalistką i wielką wagę przekłada do kwestii żywienia, regeneracji. Wykonuje sporo czasochłonnych ćwiczeń, które mają zapobiegać kontuzjom i naprawdę przynoszą efekt.

W 2023 roku na łamach Weszło Kaczmarek opowiadała, że pewnie nieuchronnie zbliża się do życiowej formy. Ale czy ona nie ma w sobie jeszcze trochę zapasu?

– Tak, jej wyniki od 2021 roku są regularnie poprawiane – przyznaje Rożej. – Wiele osób to podchwytuje i zastanawia się, czy można jeszcze u niej coś poprawić. Natomiast, jak widać, co roku poprawia życiówkę o kolejne części dziesiąte sekundy. Powiedziałbym, że jej rozwój w dalszym ciągu trwa i myślę, że jeszcze nie został zakończony.

Obecnie temat życiówek zszedł oczywiście na dalszy plan. Bo w głowie mamy medal. Medal olimpijski, o który Kaczmarek powalczy 9 sierpnia.

***

– Ja myślę, że presja na pewno będzie. To jednak jest najważniejsza impreza czterolecia. Natomiast uważam, że Natalia doskonale sobie z nią radzi. I myślę, że o wyniku, o medalu decydować będą tylko czysto sportowe względy – opowiadał Rożej jeszcze przed igrzyskami. Teraz już wiemy, że Polka czuje w Paryżu pełną swobodę. Przez eliminacje przebrnęła „truchtem”. Półfinałowy bieg też wygrała. I w piątek wieczorem znajdzie się w gronie najszybszych biegaczek na świecie.

Trudno czuć spokój, kiedy patrzy się na prędkość Marileidy Paulino czy Salwy Eid Naser. Ale nas wszystkich dobrze nastraja jedna rzecz: Natalia nie jest osobą, która odpuści albo osłabnie na ostatnich metrach, bo jej ciało zaleje kwas mlekowy.

– Można powiedzieć, że to jej cecha wrodzona: upór, zawziętość w walce do samej mety – zaznaczał Rożej. – Udowodniła to już nieraz. Wiele równych biegów rozstrzygała na swoją korzyść. Pokazuje, że ze strony mentalnej jest świetnie przygotowana. A jeśli chodzi o fizyczną: jej ostatnie wyniki mówią za siebie i muszą wzbudzać wielki szacunek.

Z trenerem Markiem zamieniłem też oczywiście parę słów o rywalkach czy czasach, które trzeba biegać. To już nie jest specjalnie istotne, bo wygląda na to, że paryski finał będzie jeszcze szybszy, niż ktokolwiek się tego spodziewał. Rożej stwierdził jednak też: „zrobimy wszystko, żeby tam odnieść sukces.”

Sukcesem będzie oczywiście wyłącznie miejsce na podium. I w tym miejscu znowu możemy zahaczyć o Irenę Szewińską. Ponieważ żeby przypomnieć sobie poprzednie chwile naszego olimpizmu, kiedy polska sprinterka miała pobiec w finale po medal, trzeba cofnąć się do lat siedemdziesiątych. Czyli, rzeczywiście, prehistorii.

***

Ciekawiło mnie, jak analitycznie Edward Bugała podchodzi do współczesnej lekkoatletyki. Spytałem go, czy ma dla Natalii jakieś rady. Dawny trener „Irenissimy” odpowiedział:

– Nie wiem, czy mam jakiekolwiek. Jest tak wytrwaną, doświadczoną zawodniczką, że nic nie zrobi na niej wrażenia. Jest już oblatana po ważnych imprezach. Poradzi sobie, naturalnie.

KACPER MARCINIAK

Czytaj więcej:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Ekstraklasa

„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Jakub Radomski
10
„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Komentarze

12 komentarzy

Loading...