W lekkoatletyce to od początku igrzysk miała być nasza największa szansa medalowa. Owszem, liczyliśmy jeszcze na inne, ale po obu konkursach rzutu młotem spodziewaliśmy się, że Natalia Kaczmarek może dać nam jedyny medal igrzysk. Ale wiadomo, to ogromna presja oczekiwań, bo w pewnym sensie Natalia mogła czuć, że ma ratować honor naszej lekkiej atletyki – dyscypliny, która trzy lata temu w Tokio dała nam… dziewięć medali. Ale kto miał to wytrzymać, jak nie ta dziewczyna, która rok temu została przecież medalistką mistrzostw świata? Która w tym roku ustanowiła nowy rekord Polski? Która przebiła 49 sekund? No kto? Tylko ona. I wytrzymała! Mamy brązowy medal z lekkoatletycznej bieżni. Brawo, Natalia!
W kwalifikacjach wygrała bieg na spokojnie, z czasem 49.98 s. Pokazała, że jest w dobrej formie i może osiągnąć w Paryżu wiele. W półfinale było trudniej, potem przyznawała, że trapią ją problemy żołądkowe, ale na bieżni niespodziewanie problemy sprawiła jej Amber Anning z Wielkiej Brytanii. Natalia do końca walczyła tam o wygraną, by trafić na dobre rozstawienie w finale. I udało się. Wystartować miała dziś z toru numer siedem – za sobą mając faworytkę, Marileidy Paulino, a przed Salwę Eid Naser, która na igrzyska przygotowała fenomenalną formę.
Innymi słowy: dobra sytuacja. Byle się nie podpalić, nie próbować przyjąć warunków rywalek, ale kontrolować sytuację. Biec swoim tempem, po medal, obserwując przy tym inne biegaczki.
Pierwsza ważna wiadomość: padało. Bieżnia była mokra. To zawsze może utrudnić bieg, nie każdy czuje się idealnie na mokrym tartanie. Druga? Natalia zdawała się całkiem pewna siebie, wyglądało, że trapiące ją problemy zdrowotne minęły. Ale stawka była mocna, wiadomo, więc nawet żołądek, który doskwierał dwa-trzy dni temu, mógł utrudnić wykonanie zadania. Dlatego byliśmy nerwowi. Mimo że walczyć Natalia miała tu przecież o jakikolwiek medal, każdy by nas ucieszył.
Na sukces w biegu na 400 metrów czekamy przecież o 1976 roku i złota Ireny Szewińskiej. Ba, czekamy tyle na jakikolwiek krążek ze sprintu. Choć po dziś możemy to napisać inaczej.
CZEKALIŚMY!
Natalia bowiem zrobiła to, o czym marzyliśmy. Nie wyszła co prawda przesadnie mocno z bloków, Marileidy Paulino szybko ją dogoniła, a Kaczmarek jej na to pozwoliła. Biegła spokojnie, swoim rytmem. Nie patrzyła na rywalki, wiedziała bowiem, że jeśli zdoła pobiec w granicach rekordu życiowego (48.90 s), to wręcz musi dać jej medal. Liczyliśmy też, że rację miał Edward Bugała, 93-letni dżentelmen, a kiedyś trener Ireny Szewińskiej, który – gdy do niego zadzwoniliśmy, powiedział nam: – Jest tak wytrawną, doświadczoną zawodniczką, że nic nie zrobi na niej wrażenia. Jest już oblatana po ważnych imprezach. Poradzi sobie, naturalnie.
I wiecie co? Fachowiec to jednak fachowiec. Ale wyszło też, że swoją zawodniczkę zna też Marek Rożej. Bo był w tym biegu moment – na wyjściu z ostatniego łuku – gdy wydawało się, że Kaczmarek przegra podium. Paulino uciekła już daleko, Naser też wydawała się nie do dogonienia, a przed Polką była jeszcze młoda Irlandka, Rhasidat Adeleke. – Można powiedzieć, że to jej cecha wrodzona: upór, zawziętość w walce do samej mety. Udowodniła to już nieraz. Wiele równych biegów rozstrzygała na swoją korzyść. Pokazuje, że ze strony mentalnej jest świetnie przygotowana. A jeśli chodzi o fizyczną: jej ostatnie wyniki mówią za siebie i muszą wzbudzać wielki szacunek.
CZYTAJ TEŻ: NATALIA KACZMAREK I WALKA Z PREHISTORIĄ
I może to właśnie ten upór tu decydował. Może nie tyle kwestia fizyczna, co mentalna. Bo w kluczowym momencie to Natalia wytrzymała presję. Krok po kroku zaczęła wyprzedzać Adeleke. I na jakieś 30-40 metrów przed końcem wiedzieliśmy już, że Natalia tego nie wypuści. I tak też się stało. Paulino przecięła linię mety w czasie 48.15 s, nowy rekord olimpijski. Salwa Eid Naser wykręciła kapitalne 48.53 s, drugi wynik w jej karierze. Ale trzecia – co dla nas najważniejsze – była Natalia Kaczmarek! 48.98 s, wyrównanie drugiego najlepszego rezultatu. Znakomity bieg, na miarę jej możliwości, blisko życiówki.
❕❗ ❕❗ ❕❗ 𝗡𝗔𝗧𝗔𝗟𝗜𝗔 𝗧𝗥𝗭𝗘𝗖𝗜𝗔 𝗪𝗜𝗘𝗟𝗞𝗔 ❕❗ ❕❗ ❕❗
#TeamPL 🇵🇱 #MaxPL#HomeOfTheOlympics #Paris2024 pic.twitter.com/S508tohXwf— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) August 9, 2024
A co najważniejsze – na brązowy medal! Wreszcie, po tylu latach mamy sukces w sprintach. Wreszcie, po tylu latach, ktoś nawiązał do osiągnięć Ireny Szewińskiej. I wreszcie, po tylu latach liczymy się w światowej stawce w biegach krótkich. I to wszystko zasługa jednej, fenomenalnej dziewczyny oraz jej trenera, Marka Rożeja. Który mówił nam:
– Powiedziałbym, że jej rozwój w dalszym ciągu trwa i myślę, że jeszcze nie został zakończony.
A jeśli ma rację, to znaczy, że możemy się jeszcze po tym duecie spodziewać wielkich rzeczy. Choć przecież już takich dokonali!
Fot. Newspix
CZYTAJ WIĘCEJ O IGRZYSKACH W PARYŻU: