Nazwa FC St. Gallen nie budzi w Europie strachu, natomiast jeśli jesteś Śląskiem Wrocław i tak czujesz niepokój – nieważne czy grasz z Łotyszami, czy ze Szwajcarami, trudno być w pucharach optymistą. Swoją drogą ci Szwajcarzy to ledwie piąty zespół poprzedniego sezonu, zatem przy dwunastodrużynowej lidze to już krok od bycia średniakiem. Ale cóż: na Śląsk i wygodne 2:0 wystarczyło.
Nie ma cudów. Kiedy zastępujesz swojego najlepszego napastnika Sebastianem Musiolikiem, musisz ponieść tego konsekwencje. Dziś Musiolik miał sam na sam, ale nawet nie dokopał do bramki, w innej sytuacji komentator stwierdził – zgodnie z prawdą – że napa… zawodnik wrocławian był zaskoczony piłką w polu karnym.
A czego on się tam spodziewał? Słonia na wrotkach? Statku kosmicznego? Taniej nieruchomości w centrum Warszawy?
Napastnik zaskoczony piłką w szesnastce. Rany boskie…
Natomiast nie jest oczywiście tak, że całą winę za wynik należy zrzucić na jednego Musiolika. Powiedzmy sobie uczciwie, że jak na Europę, to Śląsk dysponuje składem dość parodystycznym. Musiolik, Żukowski, Szota w pierwszej jedenastce – przecież to nie robi wrażenia w Ekstraklasie, a co dopiero poza jej granicami. Jeszcze Łotyszy udało się przepchnąć, jak tę pakę za uszy wyciągnął Nahuel, ale i jego możliwości są ograniczone.
Inna sprawa, że jeśli Samiec-Talar ma piłkę na piątym metrze, a bramkarz jest już pogodzony z losem, to wypada strzelić gola, a nie główkować w poprzeczkę.
Niemniej wiadomo z czego to się bierze: z braku jakości. Można czasem spudłować, Szwajcarzy przecież też pudłowali, ale jednak to oni mają wynik i spokój przed rewanżem.
A bramki strzelali wstydliwe dla wrocławian. Najpierw ekstraklasowicze odegrali „drzewa umierają stojąc” i dali się rozklepać Szwajcarom mimo średniego tempa akcji, strzelił Akolo, a potem Petkow wyprowadził piłkę tak źle, tak nieumiejętnie, tak bez sensu, że jedno podanie później zobaczyliśmy bramkę na 2:0 w wykonaniu Geubbelsa.
Ech. Przejście St. Gallen byłoby olbrzymią niespodzianką i nie dlatego, że oni tacy dobrzy, tylko dlatego, że my tacy słabi. Natomiast to się najpewniej nie stanie, bo to jednak ciut poważniejsza drużyna niż poprzedni rywal i prowadzenia nie powinna wypuścić. Aczkolwiek rundę później też już spokojnie może wyłapać w pędzel. Taki duet nam się tutaj dobrał.
Jeszcze przed chwilą fetowaliśmy siatkarzy, ale po 0:2 Śląska i 0:1 Jagi najwyraźniej wracamy na ziemię.
St. Gallen – Śląsk Wrocław 2:0 (2:0)
Akolo 5′ Guebbels 41′
WIĘCEJ O SIATKÓWCE NA WESZŁO:
- Siatkarki zostały rozbite. „Amerykanki weszły na olimpijski poziom”
- Igrzyska w wykonaniu siatkarek? Bardzo przeciętne [KOMENTARZ]
- Jak zapominalski żartowniś został świetnym trenerem. Historia Michała Winiarskiego
Fot. Newspix