Reklama

Iga Świątek po swojemu. Polka rozbiła Diane Parry

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

29 lipca 2024, 13:47 • 3 min czytania 16 komentarzy

Po meczu pierwszej rundy zastanawialiśmy się, czy Iga Świątek potrzebowała spotkania na rozgrzewkę. Bo z Iriną-Camelią Begu wcale nie poszło jej tak łatwo, jak można się było spodziewać. Dziś jednak Polka pokazała, że gdzie jak gdzie, ale na kortach Rolanda Garrosa potrafi dominować. Bo nic to, że Diane Parry miała za sobą wsparcie rodaków na trybunach. Od Igi i tak oberwała – 1:6, 1:6. 

Iga Świątek po swojemu. Polka rozbiła Diane Parry

Świątek nigdy nie kryła, że igrzyska olimpijskie to dla niej turniej specjalny. Ojciec był olimpijczykiem, ona sama o walce o medale marzyła od dziecka. W Tokio nie miała okazji tego przeżyć, odpadła wcześniej, ale zebrała cenne doświadczenia. W Paryżu – wiadomo – jest główną faworytką do złota. Nie może być inaczej, nie po czterech triumfach w Roland Garros i dominacji na mączce. W tym sezonie wygrała przecież też oba „tysięczniki” na tej nawierzchni – w Rzymie i Madrycie.

W dodatku wycofały jej się najgroźniejsze rywalki. Nie ma w turnieju olimpijskim Aryny Sabalenki, nie ma Jeleny Rybakiny, zostały co najwyżej Jasmine Paolini i Coco Gauff, czyli dwie tenisistki, które swoje na mączce potrafią, bo grały już w finałach Roland Garros, ale… obie przegrały w nich z Igą.

Dziś jednak to była dopiero druga runda turnieju, teoretycznie rywalka z niższej półki. Owszem, całkowicie nieznana – bo Parry i Świątek jeszcze nie miały okazji ze sobą rywalizować – ale jednak nie tej klasy, by Idze zagrozić. Przynajmniej na papierze. Wiadomo, że publika potrafi ponieść, wiadomo też, że turniej olimpijski – że ujmiemy to jednym z najczęściej powtarzających się w sporcie stwierdzeń – rządzi się swoimi prawami. Presja igrzysk też swoje potrafi dołożyć.

Reklama

Ale nie dziś.

Dziś Iga była nie do zatrzymania. Od początku przejęła inicjatywę w meczu z Parry i nie oddała jej już do końca meczu. Francuzka ocknęła się dopiero, gdy było już 5:0 dla Polki w I secie. Wygrała długiego gema przy własnym serwisie, ale przy podaniu Igi nie była w stanie zrobić nic. I to właściwie przez całe spotkanie. Iga ani razu nie musiała bowiem nawet bronić break pointa, za to sama miała go w każdym gemie rywalki – nawet tych dwóch, które Diane ostatecznie wygrała.

Bo tyle właśnie Francuzka ugrała. Dwa gemy, po jednym na seta. Nie było mowy o tym, by nakręcona chóralnie dopingującą ją publiką, choćby spróbowała powalczyć o coś więcej. Polka po prostu jej na to nie pozwoliła. Wygrała pewnie, koncertowo i awansowała do 1/8 finału. Tam zmierzy się z Chinką Xiyu Wang, 52. w rankingu światowym. Do tej pory grały ze sobą raz – w tym roku w Madrycie. Iga wygrała wtedy 6:1, 6:4.

Podejrzewamy, że tak samo będzie i tym razem.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Ekstraklasa

„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Jakub Radomski
10
„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Komentarze

16 komentarzy

Loading...