Reklama

KLAUDIA ZWOLIŃSKA ZE SREBREM! MAMY MEDAL DLA POLSKI!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

28 lipca 2024, 18:31 • 5 min czytania 44 komentarzy

Klaudia Zwolińska była naszą główną nadzieją medalową na pierwsze dni igrzysk. I nie zawiodła! Polka w konkurencji K-1 zdobyła historyczne srebro, przegrywając tylko z wielką Jessicą Fox. Wytrzymała ciężar oczekiwań, udało jej się stanąć na podium. MAMY PIERWSZY MEDAL!

KLAUDIA ZWOLIŃSKA ZE SREBREM! MAMY MEDAL DLA POLSKI!

Faworytka do medalu

Nie ukrywamy – Klaudia Zwolińska narobiła nam apetytów na medal już przed igrzyskami w Paryżu. W końcu w Tokio, gdzie pojechała jako niespecjalnie doświadczona zawodnika, zajęła piąte miejsce i była blisko zaskakującego medalu. A od tamtego czasu stawała na podium igrzysk europejskich, mistrzostw Europy, a nawet tych globu. Mówiąc wprost – stała się zawodniczką ścisłej światowej czołówki. A potem przyjechała do Paryża. I wczoraj zajęła drugie miejsce w eliminacjach. Dzisiaj? Drugie w półfinale. Dobitnie pokazała, że jest w formie.

Trzeba by się naprawdę wysilić, by nie liczyć tutaj na medal. O żadnym pompowaniu balonika mowy być nie mogło, to Klaudia sama stała za tymi oczekiwaniami.

Reklama

Rywalki? Wydawało się, że groźne będą przede wszystkim trzy. Ricarda Funk, czyli Niemka, która okazała się najlepsza w półfinale (z czasem 97.31 s). Jessica Fox, czyli Australijka, która w K-1 zdobywała medale na trzech ostatnich igrzyskach, aczkolwiek z tej konkurencji nie ma jeszcze złota (ma je za to w C-1, wywalczyła je w Tokio). No i wreszcie Kimberley Woods, Brytyjka, która jest specjalistką przede wszystkim od C-1, ale i w K-1 potrafiła zostać mistrzynią świata. Groźna mogła też być reprezentantka gospodarzy, Camille Prigent, czy Włoszka, Stefanie Horn.

Ale my kandydatkę do wygranej mieliśmy jedną. Pozostało trzymać kciuki i krzyczeć: Dawaj, Klaudia!

Fox wyznaczyła standard

Pierwszych kilka przejazdów? Zgodnie z oczekiwaniami – bez szału. Zawodniczki startowały bowiem od końca, czyli od najgorszej z tych, które weszły do finału. Wszystkie zgodnie osiągały więc ponad 100 sekund, a patrząc na rezultaty osiągane w poprzednich rundach wydawało się, że potrzebne będą wyniki w okolicach 98 sekund, by myśleć o wejściu na podium, a może nawet o złocie. Po chwili jednak nową granicę ustaliła wspominana już Jessica Fox.

Australijka bowiem zaliczyła bowiem DOSKONAŁY przejazd. Nie dotknęła ani jednej bramki, nie dostała karnych sekund, a w dodatku pomknęła do mety w ekspresowym tempie. 96.08 s pokazało, że Jessica – która nie najlepiej radziła sobie w poprzednich rundach – na finał przygotowała doskonałą formę. I że chce, by jej czwarty olimpijski medal w K-1, wreszcie był złotem, dla ukoronowania kariery, która przecież jeszcze będzie zapewne trwać. Bo Fox to nadal niespecjalnie wiekowa zawodniczka – na karku ma 30 lat. Po prostu szybko zaczęła zdobywać najważniejsze laury, w Londynie medal zgarnęła jako… 18-latka.

Jak odpowiedziały rywalki? Cóż, kilka pierwszych nadal było od niej daleko. Eliska Mentalova ze Słowacji osiągnęła 102.98 s. Ana Satila, Brazylijka, przepłynęła tor bez karnych sekund, ale w czasie 100.69 s. Choć trzeba przyznać, że po ośmiu zawodniczkach dawało jej to… drugie miejsce. Bo i tak było to przejazd znakomity, wyróżniający się na tle innych. To po prostu Fox popłynęła o kilka poziomów wyżej. Stefanie Horn z Włoch, płynąca potem, zaliczyła 101.43 s.

Przed ostatnimi trzeba zawodniczkami Włoszka była na ostatnim stopniu podium. Zaczęła się rozgrywka o medale.

Reklama

Srebro, srebro dla Polski!

Kimberley Woods dobitnie to pokazała. Ale przekonała się też, jak fantastyczny był przejazd Fox. Bo choć Brytyjka popłynęła bezbłędnie i w znakomitym stylu, popełniając może jeden, niewielki błąd, to zajęła drugie miejsce po swoim starcie. I traciła 2.86 s do Australijki. Ale jej czas – 98.94 s – dawał mocne podstawy by wierzyć w to, że stanie na podium. My, oczywiście, liczyliśmy jednak na to, że maksymalnie na jego trzecim stopniu. Bo przecież po Woods czekał nas start Klaudii Zwolińskiej.

A po jej starcie… MIELIŚMY MEDAL!

Co prawda Klaudia też nie poradziła sobie z Fox. Zadecydowała o tym ostatnia sekcja toru, bo przed nią traciła 17 setnych sekundy do prowadzącej rywalki. Na końcu strata się znacznie powiększyła – ostatecznie do jednej sekundy i 45 setnych. Ale to nie ma większego znaczenia. Jasne, może uciekło złoto, może była szansa. Ale medal w konkurencji, w której przecież dotychczas mieliśmy tylko jeden medal – srebro w C-2, już nierozgrywanym, z igrzysk w Sydney (Krzysztofa Kołomańskiego i Michała Staniszewskiego) – to wielki, ogromny sukces, którym Klaudia zapisała się w historii polskiego sportu na zawsze.

Pozostało rozstrzygnąć jaki.

Bo został przecież jeszcze start Ricardy Funk. Niemka jednak w pewnym momencie rozwiała wszystkie wątpliwości, gdy ominęła jedną z bramek i wlepiono jej 50 sekund kary. Ale i bez tego osiągnęłaby czas gorszy od Klaudii. Polka została wicemistrzynią olimpijską, przegrała tylko z doskonałą Jessicą Fox, która wreszcie doczekała się złota.

Ale co tam złoto dla Australii, nie to nas obchodzi. My mamy srebro, Klaudia ma srebro. Klaudia jest wielka!

Co dalej?

Przed Klaudią jeszcze dwa starty. Najpierw rywalizacja w C-1, a więc kanadyjce. Różnice? Niewielkie, głównie pozycja zawodniczki (w kanadyjce klęczy na jednym kolanie, w kajaku siedzi) oraz typ wiosła (w kanadyjce z jednym piórem, w kajaku z dwoma). Kajakarki często jednak łączą te dwie konkurencje, najlepszym przykładem jest wspominana Jessica Fox. Poza tym jest też jednak kayak cross, czyli wersja rywalizacji, która… nie ma nawet dekady. Pod pewnymi względami przypomina standardową rywalizację – też jest tor i bramki, które trzeba pokonywać w odpowiedni sposób. Różnica polega na tym, że tu startują cztery osoby równocześnie.

Zawodnicy ścigają się ze sobą, wygrywa ten, kto pierwszy przekroczy linię mety. Ale są też haczyki. Na przykład tuż przed linią mety trzeba wykonać tak zwaną „eskimoskę”, czyli obrócić się dookoła osi kajaka, zanurzając głowę pod wodą. Czego spodziewać się po tej konkurencji na igrzyskach? Nie mamy pojęcia, bo to jej olimpijski debiut. Dlatego powinno być jeszcze ciekawiej.

Fot. Newspix

Czytaj więcej o igrzyskach:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Ekstraklasa

„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Jakub Radomski
10
„Jeśli dobrze mu podasz, będzie skuteczny”. Czy Nsame da wiele Legii Warszawa?

Komentarze

44 komentarzy

Loading...