Był nazywany „Czwartym Wielkim”. Zresztą nie bez powodu. W czasach szczytu dominacji tercetu Federer-Nadal-Djoković, on jako jeden z nielicznych potrafił wygrać wielkoszlemowy turniej. I uczynił to aż trzykrotnie. Jednak na jego legendę w równie wielkim stopniu składają się także turnieje olimpijskie. Tam bowiem w grze pojedynczej triumfował aż dwa razy. Trudno zatem dziwić się, że Andy Murray zdecydował, że jego piękna tenisowa kariera dobiegnie końca właśnie na igrzyskach w Paryżu.
W tourze występował przez długich 19 lat. Przy osiągnięciach Szwajcara, Hiszpana i Serba, jego „zaledwie” trzy wielkoszlemowe zwycięstwa może nie robią wielkiego wrażenia. Ale przecież 37-letni Szkot aż osiem razy docierał też do finałów takich turniejów. W nich musiał jednak uznawać wyższość Rogera Federera czy Novaka Djokovicia. Popularna (i naszym zdaniem prawdziwa) jest zresztą opinia, że gdyby Murray urodził się w innych czasach, nie trafił akurat na najwybitniejszych tenisistów w historii będących u szczytu chwały, to z pewnością miałby na swoim koncie co najmniej kilka szlemów więcej.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
Co nie znaczy, że Andy nie potrafił wygrywać z „Wielką Trójką”. Dwa razy triumfował nad Nole w finale Wimbledonu i US Open. Z kolei w 2012 roku pokonał Federera w olimpijskim finale gry pojedynczej w Londynie. Przy czym wtedy przekonał się… jak bardzo pamiętliwi są angielscy fani. Nawet występ pod flagą Zjednoczonego Królestwa nie uchronił Andy’ego przed tym, że publiczność na trybunach była dość podzielona. Część kibiców nie wspierała swojego reprezentanta, a Szwajcara – króla i ulubieńca wimbledońskich kortów. Pamiętali Murrayowi wyrażanie otwartej niechęci do Anglii. Jak chociażby słowa z 2006 roku, że podczas Mundialu w Niemczech będzie kibicował komukolwiek, kto gra z Anglią.
Tamten sukces można było jednak uznać za symboliczne zakopanie wojennego topora. W Londynie Murray dorzucił jeszcze srebro w mikście. Z kolei cztery lata później w Rio obronił olimpijskie złoto w grze pojedynczej. W finale pokonał wtedy Juana Martína del Potro.
Niestety ostatnie lata w wykonaniu brytyjskiej legendy tenisa były naznaczone pasmem kontuzji. Jednym z najbardziej dolegliwych był uraz biodra, który zakończył się rekonstrukcją uszkodzonego stawu. To było aż nadzwyczajne, że grając ze sztucznym biodrem Andy w ogóle potrafił nawiązać rywalizację. A czasami nawet zaskoczyć już wówczas wyżej notowanych rywali.
Arrived in Paris for my last ever tennis tournament @Olympics
Competing for 🇬🇧 have been by far the most memorable weeks of my career and I’m extremely proud to get do it one final time! pic.twitter.com/keqnpvSEE1— Andy Murray (@andy_murray) July 23, 2024
Ostatecznie jednak Murray w końcu musiał powiedzieć „pas” i zdecydował się zakończyć karierę występem na igrzyskach w Paryżu. – Rywalizacja dla Wielkiej Brytanii była zdecydowanie najbardziej pamiętnymi tygodniami w mojej karierze i jestem dumny z tego, że mogę to zrobić po raz ostatni! – napisał tenisista na platformie „X”.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o tenisie: