Byłoby świetnie, gdyby Szymon Marciniak dostał finał Euro 2024, ale nie jest, bo ten najważniejszy mecz będzie gwizdać Francois Letexier. I tyle – powinniśmy powiedzieć “szkoda”, a potem się zastanowić co na obiad, bez szukania spisków i skandali. No, ale wiadomo, że tak się nie da, martyrologia piłkarstwa – jak nie narodu – polskiego musi trwać.
Janusz Michallik pisze na przykład tak:
Szymon płaci za błąd. Polska historia kogoś boli.
— Janusz Michallik (@JanuszMichallik) July 11, 2024
A Michał Pol stwierdza, że Marciniak “został ograbiony” i dodaje z angielskiego, że to “absolutna hańba”. W zasadzie – dlaczego? Finału nie dostał ogrodnik albo listonosz, tylko zawodowy sędzia, swoje na tym turnieju poprowadził i zrobił to dobrze. Jasne: jest to niespodzianka, nie spodziewaliśmy się tego gościa, jak już nie Marciniaka, to widziano Turpina, ale uderzanie w takie tony? Raczej niepotrzebne, krzywdzące wręcz dla Letexiera.
A na pewno niepotrzebne jest już pisanie o historii i to tak niewyraźnie, bo to podsycanie nastrojów niekonkretnością. Jaka, bowiem, historia? Niemców boli bitwa pod Grunwaldem czy mecz Bayern – Real? Jeśli chodzi o to pierwsze, to faktycznie dostali po dupie, ale to było dość dawno, a jeśli o drugie, to tam Marciniak się pośpieszył z odgwizdaniem spalonego, ale ostatecznie miał rację. Niemniej źle zarządził tematem i nakręcił zbędne dyskusje.
Czyli dokładnie tak, jak robią te komentarze.
To w sumie smutne dla polskiego futbolu, że jedyne emocje na wielkim turnieju gwarantuje nam pytanie, czy Marciniak dostanie duży mecz, czy nie. Zresztą – w Lidze Mistrzów jest przecież tak samo.
Natomiast jakby się tak na spokojnie zastanowić, dlaczego Marciniak finału nie poprowadzi, to można dojść do innych wniosków niż “hej, kto Polak, na bagnety!”.
Po pierwsze – faktycznie mecz Bayernu z Realem mógł mieć wpływ na taką decyzję. Relevo pisało, że szef sędziów, Roberto Rosetti nie był, delikatnie mówiąc, zadowolony z pośpiechu Polaka. Poza tym dużo mówiło się też o karnym dla PSG przeciwko Newcastle w 95. minucie, zatem tych kontrowersji Marciniak miał w tym sezonie co najmniej dwie.
Po drugie – Rosetti chyba nie uznaje zasady “za zasługi”. Odesłał do domu Orsato, nie dał finału Marciniakowi.
Po trzecie – Marciniak ma 43 lata. Letexier – 35. Przy końcu kariery Orsato i zbliżającego się do emerytury Marciniaka, potrzeba w świecie sędziowskich nowych wzorów i najwyraźniej UEFA inwestuje w Letexiera.
Po czwarte – powtórzmy, nie róbmy z tego arbitra jakiegoś gamonia, poprowadził trzy spotkania na Euro, nie notował istotnych wpadek, prowadził też Superpuchar Europy, gwiżdże w Lidze Mistrzów. Najwyraźniej coś tam umie.
Właściwie jeśli ktoś może być wkurzony, to wspomniany Turpin, który ma 42 lata i pewnie liczył na swoją szansę, a pulę zebrał jednak młodszy kolega i cholera wie, czy starszy Francuz jeszcze będzie miał kiedykolwiek taką szansę albo nadzieję w swojej karierze.
Zatem – byłoby super, gdyby Marciniak do swojej kapitalnej kolekcji dołożył kolejny skalp, ale cóż, musi się obejść smakiem. A o skandalach to można byłoby mówić, gdyby sędziowie pchali którąś z drużyn do finału, nie zaś w momencie, kiedy dmuchać w gwizdek nie będzie jednak nasz kolega rodak.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Można? Można! Anglia w finale!
- Kroos głosem ludu. Migracja przeciąża Niemcy [REPORTAŻ]
- Przeprośmy Southgate’a. Żaden angielski selekcjoner tego nie dokonał…
Fot. Newspix