Reklama

Od zera do bohatera. Wielka przemiana Granita Xhaki

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

06 lipca 2024, 08:50 • 10 min czytania 5 komentarzy

Rok w świecie piłki nożnej to bardzo dużo czasu. Przez te 12 miesięcy może wydarzyć się naprawdę wiele, wszystko może się wywrócić do góry nogami, zmienić się na gorsze lub lepsze. Jest jeden zawodnik, który szczególnie się o tym przekonał w ostatnim czasie – Granit Xhaka. Od zeszłego lata lider reprezentacji Szwajcarii przeszedł drogę, którą rozpoczynał jako piłkarz wypchnięty bez żalu z Arsenalu, a zakończy na pewno jako jedna z największych gwiazd Bundesligi i – być może – EURO 2024, podczas którego jego drużyna narodowa stoi przed szansą na historyczny sukces.

Od zera do bohatera. Wielka przemiana Granita Xhaki

27 października 2019 roku na zawsze zostanie w pamięci Granita Xhaki i fanów Arsenalu. Tego dnia na ich relacji powstała rana, która goiła się bardzo długo.

„Kanonierzy” pod wodzą Unaia Emery’ego mierzyli się wówczas na Emirates z Crystal Palace i nic nie wskazywało na to, że coś może w tym meczu pójść nie po ich myśli. Wystarczyło zaledwie dziewięć minut tego widowiska, aby wszyscy utwierdzili się w przekonaniu, że to starcie zakończy się pewnym zwycięstwem gospodarzy i będzie to wydarzenie bez większej historii. W 7. minucie bramkę strzelił Sokratis Papastatopulos, a dwie minuty później na 2:0 podwyższył David Luiz.

Sytuacja zmieniła się jednak w ułamku sekundy.

W 31. minucie meczu Calum Chambers sfaulował w polu karnym Wilfrieda Zahę, więc sędzia Martin Atkinson nie miał innego wyjścia, niż podyktować jedenastkę dla gości. A tę pewnie wykorzystał Luka Milivojević. Oczywiście nie był to jeszcze czas, żeby bić na alarm, ale piłkarze Arsenalu z jakiegoś powodu spanikowali. Nie potrafili odnaleźć odpowiedniego rytmu, Emery nie potrafił nimi wstrząsnąć w przerwie i skończyło się tak, że tuż po rozpoczęciu drugiej połowy do wyrównania doprowadził Jordan Ayew.

Reklama

W szeregach „Kanonierów” narodziła się ogromna frustracja, którą było widać na pierwszy rzut oka. Ale nikt nie spodziewał się, że chwilę później będzie ją widać aż tak wyraźnie. W 61. minucie trener Emery zdecydował się na dość kontrowersyjny ruch, jakim bez wątpienia było ściągnięcie z boiska świeżo upieczonego kapitana, Granita Xhaki, i zastąpienie go młodziutkim Bukayo Saką. Decyzja szkoleniowca spotkała się, łagodnie mówiąc, z brakiem zrozumienia ze strony Szwajcara.

Xhaka grał w tym meczu beznadziejnie, więc decyzja o zmianie nie była bezpodstawna, ale jednak – przynajmniej w teorii – był on liderem zespołu, a liderów raczej się w takich trudnych momentach z boiska nie zdejmuje. Kibice zdawali sobie sprawę, że Szwajcar zawiódł ich tego dnia, a to w połączeniu z ogólną frustracją związaną z ówczesnymi wynikami ukochanego zespołu, sprawiło, że piłkarz, schodząc z boiska, został przez nich wygwizdany i wybuczany. A to podpaliło go jeszcze bardziej.

Wróg numer jeden

Szwajcar, schodząc z boiska, nie tylko nie podał ręki trenerowi, ale od razu udał się do tunelu i, co najgorsze w całej tej sytuacji, zdjął koszulkę, a następnie cisnął nią o ziemię. Ten gest sprawił, że Xhaka stał się na jakiś czas największym wrogiem fanów Arsenalu.

Moje poczucie braku zrozumienia ze strony kibiców oraz powtarzające się obraźliwe komentarze podczas meczów i w mediach społecznościowych w ciągu ostatnich tygodni i miesięcy głęboko mnie zraniły. Ludzie mówili rzeczy w rodzaju: „Połamiemy ci nogi”, „Zabiję twoją żonę” i „Życzę ci, żeby twoja córka dostała raka”. To mnie poruszyło i zagotowałem się, gdy w niedzielę znów poczułem odrzucenie na stadionie – w ten sposób tłumaczył całą sytuację Xhaka, ale zdecydowanie nie doprowadziło to do rozgrzeszenia przez kibiców.

Reklama

Ci niemal jednogłośnie domagali się przede wszystkim odebrania Szwajcarowi opaski kapitańskiej, ale byli też tacy, którzy w ogóle nie chcieli, żeby ten kiedykolwiek jeszcze zakładał koszulkę Arsenalu. Unai Emery też był mocno oburzony zachowaniem swojego podopiecznego i nie zamierzał puścić mu takiego zachowania płazem. Ostatecznie nie został odsunięty od składu ani odesłany na wieczną okupację ławki rezerwowych, ale funkcję kapitana pełnić przestał.

Relacja Xhaki z kibicami Arsenalu w kolejnych miesiącach była napięta, szczególnie że łączyła się z niezadowalającymi wynikami. Sytuacja zmieniła się jednak diametralnie, kiedy Emery’ego zastąpił Mikel Arteta. Wówczas w ogóle poprawiła się atmosfera wokół zespołu, więc skorzystał na tym i sam Szwajcar. W trakcie sezonu 2021/22 mówił nawet otwarcie, że chętnie przejąłby ponownie opaskę kapitańską. – Nigdy nie powiem nigdy, ale kapitan Arsenalu może być też bez opaski i ja staram się prowadzić grę oraz zawodników bez opaski. Jednak jeśli jutro przyjdzie ktoś z klubu i zapyta, czy chcę znów być kapitanem, to wiem, że jestem gotowy.

Ostatecznie Xhaka nigdy nie został ponownie kapitanem na stałe, choć kilka razy zdarzyło mu się później wyprowadzać drużynę na boisko z opaską na ramieniu. Przede wszystkim jednak Szwajcar do końca swojej przygody z Arsenalem był bardzo ważnym ogniwem drużyny Artety. Trzeba było jednak zrobić miejsce dla Declana Rice’a.

Najlepsza decyzja w życiu

Z dzisiejszej perspektywy wiadomo już jednak, że Xhaka, zamiast pretensji, mógłby raczej podziękować Arsenalowi za to, że pozwolili mu bez żalu na transfer do Bayeru Leverkusen. Szwajcar przebył bowiem w ciągu tych dwunastu miesięcy od momentu pożegnania z Emirates najwspanialszą przygodę w swojej karierze. Dopiero w wieku 31 lat doczekał się momentu, w którym znajduje się niemal na futbolowym szczycie, bo chyba bez wahania można tak powiedzieć o jego obecnym położeniu.

Wybór Leverkusen przez Xhakę jest idealnym przykładem „strzału w dziesiątkę”. Przede wszystkim Szwajcar trafił pod skrzydła rodzącego się prawdopodobnie trenerskiego geniusza, a więc Xabiego Alonso, który sam bardzo chciał go w swojej drużynie i miał na niego konkretny pomysł. Hiszpan chciał go wkomponować w swój projekt nie tylko ze względu na jego umiejętność rozgrywania piłki, choć to oczywiście też, bo w końcu ten pełni w Bayerze rolę „szóstki” w stylu Toniego Kroosa, przez którą przechodzi w zasadzie każda akcja. Ale przede wszystkim ze względu na jego charakter, z którego nie potrafiono zrobić użytku w Londynie.

Alonso potrzebował w swojej stosunkowo młodej drużynie kogoś z doświadczeniem i wrodzoną walecznością. Xhaka był idealnym kandydatem, szczególnie że miał w dodatku coś do udowodnienia wszystkim wokół. – Myślę też, że Granit miał żywotną potrzebę zmiany po pobycie w Londynie, gdzie spędził siedem lat. Zmotywowałem go więc do powrotu do Niemiec, aby przyjął inną rolę, a on zrobił to z odpowiednim poziomem dojrzałości, mówiąc: „Nie przyjechałem, żeby za kimś podążać. Przyjechałem, żeby przewodzić” – wspominał trener Bayeru w jednym z wywiadów.

I rzeczywiście Xhaka przewodził Bayerowi Leverkusen w magicznym poprzednim sezonie, kiedy „Aptekarze” sięgnęli po pierwsze w historii klubu mistrzostwo Niemiec i stali się prawdziwym fenomenem, bo dokonali tego bez porażki. Do tego dorzucili jeszcze Puchar Niemiec, a decydującą bramkę w finale z Kaiserslautern zdobył nie kto inny, jak właśnie Szwajcar. A to nie wszystko, bo mało brakowało, żeby ekipa Alonso przeszła cały sezon bez porażki. Ta przyszła jednak w bardzo bolesnym finale Ligi Europy, w którym górą była Atalanta Gian Piero Gasperiniego.

Zupełnie inny zawodnik

Xhaka był katalizatorem Bayeru w poprzednim sezonie, jego centralną postacią i może się pochwalić naprawdę wybitnymi statystykami. Znacznie więcej mówi się o takich piłkarzach, jak Florian Wirtz czy Jeremie Frimpong, a to właśnie Szwajcar jest kluczową postacią tej niezwykłej układanki. Pełnił inną rolę niż wcześniej w Arsenalu, był odpowiedzialny za rozprowadzanie piłki, nie skupiał się aż tak na rozbijaniu ataków rywali, sporo kreował w ofensywie, choć co ciekawe, przez cały sezon nie zanotował ani jednej asysty w Bundeslidze. Gdy był w posiadaniu piłki, nie miał sobie równych.

Nie jest już typowym zawodnikiem w angielskim stylu box-to-box, widać u niego znacznie lepszą kontrolę piłki i odpowiedzialność za nią. Znacznie częściej decyduje się na grę krótkimi podaniami i widać to w statystykach. Był absolutnym liderem Bundesligi jeżeli chodzi o liczby w tym elemencie. Wymienił najwięcej podań spośród wszystkich zawodników w lidze – aż 3003, z czego 1846 na połowie przeciwnika, a 374 w ostatniej tercji boiska. Z kolei 708 było zagraniami przecinającymi linię obrony rywala. Może się także pochwalić bardzo dobrą dokładnością, bo aż 92,72 % jego podań docierała do celu. Maestria.

Kandydat na MVP mistrzostw Europy?

Nikogo nie powinno więc dziwić to, co wyczynia Xhaka na EURO 2024. W reprezentacji Szwajcarii również jest liderem i centralną postacią, od której zależy gra całego zespołu, ale przede wszystkim kapitanem. 31-latek imponuje już od pierwszego spotkania z Węgrami i obecnie bez wątpienia jest jednym z głównych kandydatów do miana zawodnika turnieju. W dwóch z czterech dotychczasowych spotkań Szwajcarów na mistrzostwach Europy zgarniał nagrodę dla MVP.

Szczególnie zaimponował jednak w tym ostatnim, kiedy to na etapie 1/8 finału Szwajcarzy całkowicie zdominowali obrońców tytułu – Włochów i pokonali ich pewnie 2:0, pozwalając na oddanie zaledwie jednego celnego strzału. Ogromna w tym zasługa Xhaki, który w zasadzie w pojedynkę zdominował środek pola w tym meczu, nie pozwalając dojść do głosu Barelli, Fagioliemu czy Cristante. Wymienił w tym spotkaniu aż 98 podań (lepszy wynik potrafił wykręcić na tym turnieju tylko Toni Kroos), z czego 94 były celne. Aż 37 z nich wymienił w ostatniej tercji boiska. O tym, jak zawodnik Bayernu fantastycznie kontroluje piłkę, może też świadczyć fakt, że od początku mistrzostw stracił ją… tylko raz. A nie zapominajmy, że we wszystkich czterech meczach grał w pełnym wymiarze czasowym. Zaliczył też już łącznie 320 kontaktów z piłką, co jest zdecydowanie najlepszym wynikiem w całej ekipie Murata Yakina.

Szwajcarzy awansowali więc do ćwierćfinału EURO po raz drugi z rzędu, ale w przeciwieństwie do 2021 roku, tym razem naprawdę mają apetyt na więcej. I to dużo więcej. Obecnie stoją przed historyczną szansą na pierwszy w swojej historii półfinał wielkiego turnieju, a jest ona tym większa, że przyjdzie im się zmierzyć z Anglikami, którzy bez wątpienia mają ogromny potencjał, ale jak na razie nie potrafią go uwolnić. Mecz zapowiada się niezwykle atrakcyjnie, a dla samego Xhaki będzie w nim jeszcze jeden dodatkowy smaczek. W końcu przyjdzie mu się zmierzyć w środku pola z samym Declanem Ricem, który pośrednio wypchnął go przed rokiem z Arsenalu.

Porozumienie przy winie

W całej tej obecnej sielance nie należy jednak zapominać, że Xhaka i reprezentacja Szwajcarii to nie był w ostatnim czasie duet idealny. Drużyna Murata Yakina miała lepsze i gorsze chwile, raczej ze zdecydowaną przewagą tych drugich, a relacje kapitana z selekcjonerem nie były najlepsze.

Szwajcarzy przyjechali do Niemiec po słabych kwalifikacjach, w których zaliczyli pięć remisów w 10 spotkaniach i dali się wyprzedzić w grupie Rumunii. Zajęli drugie miejsce z zaledwie dwoma punktami przewagi nad Izraelem, co oczywiście dało awans, ale pozostawiło niesmak. Atmosfera w drużynie podczas walki o EURO nie była najlepsza. Yakin po bolesnej porażce 1:6 z Portugalią w 1/8 finału mundialu w Katarze zaczął kombinować. Niespodziewanie postanowił wrócić do ustawienia z czterema obrońcami, co nie spodobało się zawodnikom, z Xhaką i Manuelem Akanjim na czele. A to wszystko w połączeniu z przeciętnymi wynikami sprawiło, że jeszcze kilka miesięcy temu w Szwajcarii trwała poważna debata na temat potencjalnego zwolnienia selekcjonera.

Na całe szczęście dla narodu szwajcarskiego, Yakin dla dobra reprezentacji postanowił wyciągnąć rękę do Xhaki i zwyczajnie się z nim dogadać. Jak sami obaj relacjonują, odbyli serię owocnych spotkań w domu kapitana w Duesseldorfie i osiągnęli porozumienie. Selekcjoner poprzez głównego przedstawiciela drużyny wsłuchał się w jej głos i obiecał stworzyć jak najlepsze warunki dla swoich piłkarzy. Przede wszystkim wrócił do ustawienia z trójką obrońców i zarządził nieco mniej zachowawczą taktykę, która pozwala wydobyć z poszczególnych zawodników to, co najlepsze. Efekty przyszły dość szybko, bo od zakończenia eliminacji Szwajcarzy nie przegrali jeszcze żadnego meczu.

Oboje byliśmy wystarczająco dorośli, żeby wszystko sobie wyjaśnić. Jesteśmy ambitni i chcemy odnieść sukces dla siebie i dla drużyny. Dlatego w ciągu ostatnich sześciu do ośmiu miesięcy miałem świetne relacje z trenerem. Są lepsze niż w przeszłości. Wielokrotnie do mnie przyjeżdżał. Razem jedliśmy kolacje. Wypiliśmy razem dużo wina! Dlatego wszystko idzie dobrze – mówił Xhaka tuż przed pierwszym meczem na EURO.

Teraz cała historia zdaje się zataczać koło, bo Szwajcarzy zmierzą się z Anglikami w… Duesseldorfie, a więc mieście, w którym Xhaka mieszka na co dzień i to właśnie tam odbywały się jego spotkania z selekcjonerem, które doprowadziły tych oboje i całą reprezentację do ćwierćfinału EURO 2024. A kto wie, być może rzeczywiście na tym się nie skończy.

Czytaj więcej o EURO 2024:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

1/4

Komentarze

5 komentarzy

Loading...