Reklama

Bartosz Zmarzlik wygrał GP Szwecji i pobił rekord wszech czasów!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

15 czerwca 2024, 23:44 • 2 min czytania 14 komentarzy

Bartosz Zmarzlik w znakomitym stylu wygrał w Grand Prix Szwecji, a tym samym umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej cyklu. W dodatku Polak został samodzielnym rekordzistą wszech czasów pod względem wygranych GP. Od dziś ma ich na koncie 24 i o jedno wyprzedza Jasona Crumpa. 

Bartosz Zmarzlik wygrał GP Szwecji i pobił rekord wszech czasów!

Zawody w Malilli rozpoczęły się z dwugodzinnym opóźnieniem z powodu opadu deszczów, ale wyraźnie nie sprawiło to, że Zmarzlik stracił koncentrację. Wręcz przeciwnie, Polak od początku jeździł świetnie, a samo ściganie mimo wymagających warunków oglądało się znakomicie. Sporo już w pierwszych wyścigach było wyprzedzania na dystansie, do czego zresztą dołożył się Bartek – choćby w dziewiątym wyścigu, gdy wygrał z dotychczas niemal nieprzynoszącego punktów czwartego pola.

Ciekawą sytuację przyniósł pierwszy bieg piątej serii, w którym upadł jadący na czwartym miejscu Martin Vaculik. Arbiter nie zarządził jednak powtórki biegu, a uznał kolejność w momencie upadku (na trzecim okrążeniu). W ten sposób z zawodów odpadł Fredrik Lindgren, uznano bowiem, że zajmował trzecią lokatę w wyścigu… ale po kilku minutach (i pretensjach Lindgrena) kolejność zmieniono i okazało się, że Szwed jednak był drugi. Co wpłynęło na te zmiany? Nie wiadomo, niemniej nie zmieniło to ostatecznie losów Fredrika – ten i tak pożegnał się z Grand Prix przed półfinałami.

Zrobił to też Szymon Woźniak, który w 19. biegu dojechał na ostatnim miejscu i nie znalazł się w najlepszej ósemce. Do tej rzutem na taśmę – bo na ósmym miejscu – wszedł jednak Dominik Kubera, no i naturalnie swe miejsce zajął też w niej Bartosz Zmarzlik, który fazę zasadniczą skończył na trzeciej lokacie. Swoją drogą Woźniak wygrał dziś w Szwecji dwa biegi, Kubera żadnego. Ot, urok Grand Prix.

Reklama

Do finału weszli ostatecznie Max Fricke i Jack Holder, którzy w pierwszym półfinale uciekli od razu po starcie, oraz Robert Lambert i fenomenalny Bartosz Zmarzlik, który po starcie był ostatni, ale przedarł się na pierwszą pozycję. W finale Polak nie dał już jednak rywalom złudzeń i po pierwszym kółku odskoczył od Fricke’a, by spokojnie dojechać do mety po pierwsze zwycięstwo w Grand Prix w tym sezonie.

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

I było to zwycięstwo szczególne. Zmarzlik został bowiem samodzielnym rekordzistą pod względem liczby wygranych rund GP. Do tej pory miał ich 23 i dzielił rekord z Jasonem Crumpem. Teraz nie ma już przy sobie ani przed sobą nikogo.

NAJLEPSZA ÓSEMKA GP SZWECJI

  1. Bartosz Zmarzlik 17 (1, 3, 3, 2, 2, 3, 3) – 20 pkt.
  2. Max Fricke 16 (3, 3, 2, 2, 1, 3, 2) – 18 pkt.
  3. Robert Lambert 14 (3, 3, 1, 1, 3, 2, 1) – 16 pkt.
  4. Jack Holder 14 (0, 3, 3, 3, 3, 2, 0) – 14 pkt.
  5. Mikkel Michelsen 10 (3, 0, 0, 3, 3, 1) – 12 pkt.
  6. Dominik Kubera 10 (2, 1, 2, 2, 2, 1) – 11 pkt.
  7. Andrzej Lebiediew 11 (2, 2, 2, 2, 3, 0) – 10 pkt.
  8. Daniel Bewley 9 (0, 2, 3, 3, 1, 0) – 9 pkt.

Fot. Newspix

Reklama

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Polecane

Dobra drużyna wygrała z indywidualnością. Polki w półfinale Ligi Narodów!

Szymon Szczepanik
0
Dobra drużyna wygrała z indywidualnością. Polki w półfinale Ligi Narodów!

Komentarze

14 komentarzy

Loading...