Reklama

Kaczmarek truchtem wbiegła do finału, dla Święty-Ersetic to było za wiele

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

09 czerwca 2024, 21:20 • 5 min czytania 11 komentarzy

Dziś w półfinałach biegu na 400 metrów kobiet w Rzymie mieliśmy oglądać trzy Biało-Czerwone sprinterki: Igę Baumgart-Witan, Justynę Święty-Ersetic i Natalię Kaczmarek. Ostatecznie w blokach stanęły dwie z nich, a do finału weszła jedna. Oczywiście, zrobiła to Kaczmarek – i to z ogromną przewagą. – Ostatnio oglądałam finał chodu [w którym Ukrainka ograła cieszącą się z brązowego medalu Hiszpankę na ostatnich metrach – dop. red.]. To było trochę straszne, ale myślę, że to jest nauczka dla wszystkich i nie chciałam tu popełnić jakiegoś głupiego błędu – powiedziała Polka.

Kaczmarek truchtem wbiegła do finału, dla Święty-Ersetic to było za wiele

SPOKOJNE KWALIFIKACJE

W eliminacjach Baumgart-Witan osiągnęła czas 52.18, a Święty-Ersetic 52.01. Jednak ważniejsze od samych czasów było to, jak nasze sprinterki czują się na bieżni.

– Liczyłam na to, że ten wynik da półfinał, ale wiadomo, że zawsze jest do końca niepewność, bo wiedziałam też, że występuję w jednej ze słabszych serii. Z samego biegu jestem dużo bardziej zadowolona, niż ze swoich poprzednich startów, bo czułam się naprawdę nieźle, też bardzo odczułam tę temperaturę. Niestety jestem nieszczęśnikiem migrenowcem, więc cały dzień wczoraj miałam migrenę, dzisiaj w tym upale też trochę jechałam na tabletkach. Jest ciężko, ale to nie jest żadne wytłumaczenie. Wiedziałam, że tak będzie – powiedziała Baumgart-Witan.

Występ Justyny był jak na nią bardzo nietypowy. Święty-Ersetic zwykle była mistrzynią rozstrzygania biegów w końcówkach, na trasie zaś wolała kontrolować biegnące przed nią rywalki. Podczas pierwszego biegu na Stadio Olimpico było to niemożliwe, ponieważ Justynie przypadł start na ostatnim, dziewiątym torze. Musiała więc uciekać. Od początku ruszyła mocno. Do tego stopnia, że w pewnym momencie można było obawiać się, czy wystarczy jej sił.

Reklama

– Weszłam na stadion ze spokojną głową, poczułam wewnętrzną ulgę i to, że mogę się tu w cudzysłowie bawić, bo oczywiście to nie jest impreza, ale mogę cieszyć się z tego, że tutaj jestem i w dalszym ciągu dobiegać z uśmiechem na twarzy. Tutaj też ten bieg nie wyszedł do końca. Ja ostatnio muszę przyznać, że mam problem z pierwszą częścią dystansu, ale ze względu na to, że zaczynam za szybko. Tak, doszło do takiego momentu, w którym ja zaczynam za szybko – mówiła Święty-Ersetic.– Wiem, że to może troszeczkę śmiesznie zabrzmi, ale w tym roku na nowo się uczę biegać 400 metrów.

KACZMAREK PEWNA, JUSTYNA NA SWOIM OBECNYM POZIOMIE

Ostateczne Justyna zajęła 6. a Iga 9. miejsce… Jednak dziś Baumgart-Witan podjęła decyzję o wycofaniu się z dalszej indywidualnej rywalizacji. 35-latka wolała zachować siły i skupić się na biegach w sztafecie, gdzie Polki mają szansę na medal.

I tak na Justynę w półfinałowej rywalizacji czekała jedna z naszych największych medalowych nadziei – Natalia Kaczmarek, choć Polki startowały w dwóch różnych biegach.

Jako pierwsza na linii startu pojawiła się Natalia. Nasza reprezentantka była zdecydowaną faworytką swojego biegu. I… napisać, że nie zawiodła, to nie napisać nic. Kaczmarek triumfowała z luzem, pewnością siebie, bez najmniejszych problemów. Biegnąc na pół tempa, odstawiła wyraźnie resztę rywalek i wykręciła czas 50.71 s!

– Generalnie kontrolowałam cały bieg, także nie dałam z siebie sto procent. Udało się wejść do finału małym kosztem i to cieszy. Zobaczymy, jak będzie jutro – powiedziała Polka. Co ciekawe, zdradziła też, że wyjątkowo dotarły do niej emocje związane ze startem: – Kurczę, muszę powiedzieć, że dziś jakoś się mega stresowałam. Nie wiem czy to dlatego, że tak późno zaczęłam [mistrzostwa]. Już tak czekałam na start, oglądałam innych. Mam nadzieję, że jak już wyszłam na stadion i się tak trochę z nim oswoiłam, to jutro będzie lepiej. 

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Na sugestię, czy 26-latka aby nie za późno zwolniła tempo, gdyż jej przewaga była tak wielka, sama zainteresowana odparła: – To czuje się trochę inaczej, jak się biegnie.  Też nie mogłam się oglądać tak bardzo w lewo, nie chciałam potem zostać zaskoczona. Ostatnio oglądałam finał chodu [w którym Ukrainka ograła cieszącą się z brązowego medalu Hiszpankę na ostatnich metrach – dop. red.]. To było trochę straszne, ale myślę, że to jest nauczka dla wszystkich i nie chciałam tu popełnić jakiegoś głupiego błędu. 

Reklama

Niestety, Kaczmarek jutro będzie jedyną Polką, którą zobaczymy w finale biegu na 400 metrów kobiet. Justyna Święty-Ersetic się starała, tego nie można jej odmówić. Ale brutalna prawda jest taka, że bieganie w okolicach 52 sekund to obecny poziom mistrzyni Europy z Berlina. W swoim starcie Święty-Ersetic wykręciła 52.18 i przebiegła na ostatniej pozycji.

– Tu nie ma miękkiej gry. Pod względem wytrzymałości nie było najgorzej, bo – mówiąc kolokwialnie – nie zalało mi tyłka kwasem. Po prostu na dystansie zabrakło siły, mocy, coś nie zagrało. Ale cieszę się, że mimo wszystko byłam w tym półfinale. Miesiąc temu na pewno nie sądziłam, że tutaj w ogóle wystartuję, więc myślę, że powinnam cieszyć się teraz z tych małych rzeczy – powiedziała 31-latka, która sama zdaje sobie sprawę z obecnych możliwości: – Ja też znałam tutaj swoje miejsce w szeregu, więc wiedziałam, że będę bardziej toczyła walkę sama ze sobą o osiągnięcie jak najlepszego rezultatu.  Dla mnie to też fajna forma treningu, dwa dni, dwa starty pod rząd. Teraz nastąpi dzień przerwy, następnie sztafety, więc całość jest fajnym sprawdzianem.

Oby we wtorek, kiedy dojdzie do biegów sztafet, ten sprawdzian został zdany na ocenę pozytywną. Szanse na to są. Natalia Kaczmarek jest piekielnie szybka. Czasy Justyny to wciąż solidne rezultaty. A Iga odpuściła dzisiejsze bieganie właśnie z myślą o drużynie. Ostatniego dnia mistrzostw przekonamy się, czy to wszystko przyniosło oczekiwany skutek.

Czytaj więcej o lekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Rzymie:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Lekkoatletyka

Komentarze

11 komentarzy

Loading...