Do tej pory w Lidze Narodów Polacy zaliczyli jedną porażkę – ze Słowenią, w ostatnim meczu pierwszego turnieju. Druga przytrafiła się dziś, a lepsi od podopiecznych Nikoli Grbicia okazali się Brazylijczycy. Biało-Czerwoni ponownie przegrali więc na zakończenie turnieju, po wcześniejszych trzech zwycięstwach z rzędu.
W Fukuoce Polacy wygrali kolejno z Bułgarią (3:1), Turcją (3:0) i gospodarzami, Japonią (3:0). Z Brazylią też mogli liczyć na wygraną, bo odkąd Nikola Grbić został trenerem Polski, to regularnie tego rywala pokonywaliśmy. Tym razem jednak się nie udało – to Canarinhos byli dziś wyraźnie lepsi na parkiecie i choć Biało-Czerwoni walczyli, to ostatecznie przegrali 1:3.
Brazylijczycy od początku grali znakomicie. Świetnie rozgrywał Fernando Gil Kreling (pod nieobecność Bruno Rezende, który mecz obserwował z trybun), regularnie gubiąc nasz blok. Alan Souza i, szczególnie, Jeandry Loal dostawali przez to ułatwione zadanie i byli niemal bezbłędni w ataku. Polacy mieli przy tym problemy z przyjęciem, których nie potrafili naprawić. A że rywale świetnie serwowali, to z czasem zaczęła się zaznaczać ich przewaga. Nikola Grbić szukał rozwiązań, dwukrotnie prosił o czas, spróbował podwójnej zmiany (Jan Firlej i Bartosz Kurek za Marcina Janusza i Łukasza Kaczmarka) i niby jakieś efekty były, ale strat w pełni nie udało się odrobić. Pierwszego seta zapisaliśmy więc na konto Brazylii.
Drugiego też. Brazylijczycy tym razem odskoczyli niemal natychmiast, ale poprawione przyjęcie pozwoliło Polakom walczyć z rywalem, głównie za sprawą dobrej postawy naszych środkowych – Jakuba Kochanowskiego i Norberta Hubera. Ale gdy do akcji na całego włączył się Leal, no to Canarinhos znowu nam uciekli. Końcówka była w ich wykonaniu niemal bezbłędna, Polacy za to kompletnie się posypali i ostatecznie wysoko przegrali tę partię.
Zdołali się jednak pozbierać, to trzeba im oddać. W trzecim secie Grbić nieco pozmieniał na parkiecie, do akcji ruszyli Kamil Semeniuk, Tomasz Fornal i Bartosz Kurek. Grze Polaków faktycznie to pomogło, nakręcony był zwłaszcza Fornal, który pod koniec drugiego seta popełnił kilka błędów i wyraźnie chciał się za to zrehabilitować. W efekcie Biało-Czerwoni wygrali tego seta do 21. Niestety, w czwartym do znakomitej dyspozycji powrócił Leal, wspierany przez Alana. Brazylijczycy w pewnym momencie uciekli nam nawet na siedem punktów przewagi (18:11), ale Polacy jeszcze powalczyli. Dosłownie milimetry dzieliły ich od odrobienia strat i wyrównania stanu rywalizacji na 24:24. Ba, przez moment taki wynik widniał na tablicy, ale challenge pokazał, że ostatni w tym meczu atak Brazylijczyków zahaczył – właśnie na milimetry – o mały palec Jana Firleja.
ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl
I tak skończyło się to spotkanie, które okazało się drugą w tym sezonie porażką Polaków. Ale jeśli już przegrywać, to właśnie w Lidze Narodów. A na igrzyskach zrobić swoje.
Polska – Brazylia 1:3 (21:25, 17:25, 25:21, 23:25)
Fot. Newspix