Powiedzieć, że Hubert Hurkacz nie ma szczęścia do pogody w Paryżu, to nie powiedzieć nic. Kolejny raz w tegorocznej edycji Roland Garros Polak musiał czekać do następnego dnia na wznowienie spotkania przerwanego przez deszcz padający na otwarty kort. Nie miało to jednak większego znaczenia dla wrocławianina, który gładko poradził sobie z Denisem Shapovalovem, piąty raz w swojej zawodowej karierze. Dziś Hubi wygrał w czterech setach (6:3, 7:6, 4:6, 6:1).
Choć Kanadyjczyk jest obecnie sklasyfikowany poza pierwszą setką rankingu ATP, to jego dotychczasowe osiągnięcia w karierze stawiały go przed meczem z Hubertem Hurkaczem w roli groźnego i nieprzewidywalnego przeciwnika. Zawodnicy dobrze znali się już z poprzednich pojedynków, w większości których górą był tenisista z Wrocławia. Tym razem również przystępował do starcia jako faworyt, ale pod uwagę trzeba było brać to, że w dwóch poprzednich meczach tegorocznego Roland Garros wcale nie radził sobie gładko
Tymczasem Shapovalov w 2. rundzie dość przekonująco (i nieco zaskakująco) pokonał Francisa Tiafoe, zawodnika znajdującego się na 25. miejscu w rankingu ATP. W czterosetowym meczu pokazał dobrą grę, do której chce wrócić po kontuzji kolana i wynikającej z niej absencji. Kolejnym krokiem na tej drodze miał być awans do IV rundy French Open. Ale tu pojawiła się przeszkoda w postaci Hurkacza.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Próbując ją pokonać, Shapovalov potykał się przede wszystkim o potężny serwis Polaka. Ten już na samym początku meczu wygrał do zera swojego gema i w dalszych partiach nieustannie gnębił przeciwnika własnym podaniem. Kanadyjczyk już przy stanie 3:0 dla Hurkacza włączył osobliwy tryb bojowy, szukając wymówek dla słabej gry – padło na lekki deszcz nad kortem. Kiedy prowadził wywód w kierunku sędziego, spokojny pozostawał „Hubi”, by chwilę później mieć na swoim koncie seta wygranego 6:3.
Oprócz wspomnianego serwisu, opanowanie to także jeden z największych atutów Hurkacza. Choć i najbardziej cierpliwego mogłyby wyprowadzić z równowagi przerwy, które rozbijały kolejny już mecz Polaka. W meczu z Shapovalovem tenisiści musieli się na dłużej udać do szatni przy stanie 4:4 w drugiej partii, a przy 5:6 przez chwilę schowani byli pod parasolkami. Gdy wrócili, lepszy okazał się Hubert. Kanadyjczyk może pozazdrościć mu nie tylko umiejętności, ale też właśnie stalowych nerwów. Tym razem Denis zagotował się w tie-breaku drugiego seta, o swoje niepowodzenia obwiniając trenera, a wcześniej… uderzając się w głowę rakietą.
A Hurkacz? Bez większych emocji rozbił rywala w “trzynastym gemie”. Do zera.
Polak w dalszym ciągu był jednak magnesem na deszcz. Mecz przy 2:1 w trzecim secie znów przerwano. I wreszcie, po prawie dobie oczekiwania, organizatorzy zlitowali się nad Hurkaczem, grającym dzień w dzień swoje spotkania w kawałkach, przenosząc go ostatecznie na zadaszony kort. „Hubi” ewidentnie musiał się z nim lepiej zapoznać, oddając wznowionego seta rywalowi, ale po tej nietypowej rozgrzewce zmiótł już Shapovalova w następnej partii i zakończył spotkanie na swoją korzyść, kompletując jubileuszowe, 200. zwycięstwo w głównym tourze.
W 4. rundzie polski tenisista zmierzy się z wygranym z pary Zizou Bergs – Grigor Dimitrow.
Hubert Hurkacz – Denis Shapovalov 3:1 (6:3, 7:6, 4:6, 6:1)
Fot. Newspix