Po bramkarzach czas na ranking najlepszych naszym zdaniem stoperów zakończonego sezonu Ekstraklasy. Względem poprzedniego roku doszło w nim do rewolucji, bo jedynym zawodnikiem, który się w nim utrzymał, jest Ariel Mosór, a nawet jemu udało się to ledwo, ledwo.
Obrońca Piasta Gliwice nadal całościowo sprawiał przyzwoite wrażenie, ale jednak w porównaniu do wcześniejszej edycji, wyraźnie się zatrzymał. Przytrafiało mu się więcej wpadek i momentów niefrasobliwości. W Białymstoku wyleciał z boiska. Jak wielu kolegów, fatalnie wypadł z Ruchem Chorzów trzy dni po rozbiciu Rakowa w Pucharze Polski. Rywalom zdarzało się tłamsić go fizycznie, że wspomnimy o Benjaminie Kallmanie i występie na stadionie Cracovii. Gdy gliwiczanie na początku wiosny zaczęli seryjnie tracić gole, słabsza dyspozycja Mosóra była jedną z najbardziej jaskrawych. Doszło do tego, że w połowie drugiej rundy stracił miejsce w składzie na rzecz Tomasa Huka, ale później i tak do niego wrócił, bo Słowak miał swoje przejścia zdrowotne i kartkowe. Wydaje się, że tym razem zmiana barw przez Mosóra nie byłaby głupim pomysłem, bo przy Okrzei już chyba lepszy nie będzie.
Ranking – najlepsi środkowi obrońcy Ekstraklasy 2023/2024
Skupmy się jednak na tych, którzy zajęli najwyższe miejsca. Adrian Dieguez okazał się transferowym strzałem w dziesiątkę Jagiellonii. Nie tylko solidnie broni (o tym za chwilę), ale przede wszystkim w skali ekstraklasowej wybitnie wyprowadza piłkę. Jego podania mijające dwie linie przeciwnika napędzały mnóstwo akcji ofensywnych. W tym elemencie żaden z ligowych konkurentów nie może się z nim równać. W dużej mierze dzięki Dieguezowi Jagiellonia mogła grać bardzo odważnie w rozgrywaniu od tyłu i znacznie częściej na tym zyskiwała niż traciła. Hiszpan ma najwięcej podań w Ekstraklasie (2208) i najwięcej podań do przodu (887, drugi Damian Dąbrowski 725), a w liczbie podań celnych minimalnie ustępuje tylko Dąbrowskiemu (1866 przy 1892 pomocnika Zagłębia).
Wielu na pewno powie, że obrońca ma przede wszystkim bronić, ale i tu okazuje się, że Dieguez nie jest w ciemię bity. Zajmuje czwarte miejsce wśród stoperów jeśli chodzi o odbiory udane (27) i ósme pod względem wygranych pojedynków (184). Odstaje jedynie w temacie wygranych pojedynków główkowych (choć wewnątrzklubowo lepszego obrońcy nie ma), ale w dużej mierze wynika to ze stylu gry „Jagi”, która ma wysoko ustawioną linię defensywy, co częściej wymusza pojedynki biegowe niż powietrzne. Mamy przekonanie graniczące z pewnością, że wielu defensorów wrzuconych w taki system wypadłoby gorzej. Gdy twoja drużyna nisko broni, stoperom łatwiej się wykazać i nabijać sobie statystyki.
Rzecz jasna Dieguez miał swoje słabe chwile, że wspomnimy o kiepściutkim debiucie z Rakowem (0:3), sprokurowanym karnym na ŁKS-ie (2:2) czy „położeniu” Jagiellonii domowego meczu z Cracovią (1:3). Hiszpan przy prowadzeniu gospodarzy wyleciał z boiska za faul na wychodzącym na czystą pozycję Kallmanie i ci zupełnie się posypali. Mimo to, w ogólnym ujęciu nikogo lepszego nie widzimy.
Przy Dieguezie rozwinął się też Mateusz Skrzypczak. Rok temu moglibyśmy go prędzej rozważać do antyjedenastki sezonu, teraz stał się gościem, który również potrafi błysnąć świetnym podaniem do przodu i jednocześnie przestał się kompromitować w defensywie. Olbrzymi skok jakościowy, doceniamy.
Aleks Petkow okazał się dla Śląska Wrocław tym, kim Dieguez dla Jagiellonii, tyle że w innym wymiarze, bo przy swoim stylu gry WKS potrzebował zawodnika o trochę innych atutach. Bułgar bardzo szybko wyrósł na absolutnego lidera obrony WKS-u, a i w ofensywie miewał przebłyski (klasowa asysta do Nahuela w Łodzi). Zaskoczenie to tym większe, że na papierze jego transfer nie wzbudzał żadnych większych emocji, gdyż wcześniej na poziomie seniorskim regularnie występował tylko w Ardzie Kyrdżali.
Wpadki? Kilka ich było, występów „trójkowych” naliczyliśmy mu sześć. W pierwszej kolejności zapamiętamy fatalny kiks z Rakowem skutkujący golem Kittela i jazdę na tyłku donikąd, gdy Ilja Szkurin z zimną krwią zapewnił Stali Mielec trzy punkty we Wrocławiu. Co nie zmienia faktu, że za ten ruch David Balda otrzymuje olbrzymiego plusa.
Rafał Janicki powoli stawał się symbolem ligowego dżemiku co rusz zmieniającego kluby, ale w tym sezonie naprawdę trzymał fason. Pewnie, nie zawsze świeciło słońce. Stoperowi Górnika Zabrze zdarzało się być wkręcanym przez rywali (Marc Gual), zawiódł w Białymstoku (1:4), a z Cracovią na wyjeździe bardziej ułatwiał przeciwnikom zadanie niż utrudniał. To jednak było kilka kropli goryczy w morzu pozytywnych lub przynajmniej poprawnych występów.
Szczerze mówiąc, dość podobnie do Janickiego postrzegaliśmy Mateusza Matrasa, aż tu nagle obrońca Stali Mielec rozegrał chyba najlepszy sezon w Ekstraklasie, przynajmniej odkąd na dobre wycofano go do defensywy. Bywało, że robił za profesora w tyłach, a w polu karnym rywala zawsze trzeba było na niego uważać, o czym świadczą trzy gole i trzy asysty. Stal zaufała mu tak bardzo, że w styczniu – mimo 33 lat na karku – podpisał nowy kontrakt, ważny aż do 2026 roku.
Odbierz do 2135 zł na start w LV BET
- 25 zł freebet z kodem WESZLO
- 20 zł bez depozytu
- 20 zł cashback na aplikację
- 2000 zł bonusy od wpłat
Kod promocyjny
18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.
Aleks Ławniczak to synonim solidnego ligowca. Raz czy dwa na rundę przytrafi mu się mecz z gatunku „kopania po czole”, jednak w pozostałych daje radę. Na wyraźny plus cztery zdobyte bramki i najwięcej wygranych pojedynków wśród stoperów (184). Zaryzykujemy tezę, że stać go jeszcze na krok do przodu w karierze.
Mariusz Malec swoją szybkością pasuje do stylu gry Pogoni, która rzadko kurczowo broni się we własnym polu karnym i znacznie częściej zmusza do tego drugą stronę. To samo dotyczy rozegrania. Stoper „Portowców” w całej lidze jest szóstym najczęściej podającym zawodnikiem, trzecim w liczbie podań celnych i szóstym w kontekście podań do przodu. W defensywie bywało różnie, ale wreszcie to on był kimś, do kogo dobierano drugiego (Zech, Loncar, Borges, Lisowski), a nie zapchajdziurą.
Na koniec słówko o tych, których zabrakło w zestawieniu. Do końca zastanawialiśmy się, czy umieścić w nim Artura Craciuna, ale fakty są takie, że reprezentant Mołdawii mocno wybił się na golach z rzutów karnych (pięć z siedmiu), natomiast w obronie często zaliczał wpadki. Czerwona kartka w Lubinie czy dwa samobóje to tylko pierwsze z brzegu przykłady. Nie przez przypadek w kontrze do siedmiu obecności w kozakach mamy aż sześć nominacji do badziewiaków. Nikt w tym niechlubnym gronie nie znajdował się więcej razy niż on. Z tonu spuścili Virgil Ghita i Antonio Milić, a Rafał Augustyniak zbyt często pozwalał sobie na niezrozumiałą dekoncentrację. Efektem taka lista:
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Kochalski, Leszczyński i reszta. To nie był wielki sezon bramkarzy
- Motor w wielkim finale barażu o Ekstraklasę. „Oni już byli. Teraz pora na nas!” [REPORTAŻ]
- 50% misji zaliczone. Arka ograła Odrę i zagra w finale baraży
- Rutkowski podsumował klęskę Lecha. „Dział skautingu wie, że limit błędów się wyczerpał”
Fot. FotoPyK/Newspix