Reklama

Wisła z pierwszym mistrzostwem Polski od 2011 roku!

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

26 maja 2024, 22:38 • 4 min czytania 37 komentarzy

Dwanaście mistrzostw Polski z rzędu i basta. Trzynastka okazała się pechowa dla zawodników Industrii Kielce, którzy stracili miano najlepszej drużyny w kraju na rzecz Wisły Płock. Ach, cóż to był za mecz! Dziś wieczorem gracze obu drużyn – szczególnie w defensywie – zaprezentowali piłkę ręczną na światowym poziomie, godnym finału Ligi Mistrzów. Nafciarze znowu okazali się lepsi od ekipy Talanta Dujszebajewa – i po raz kolejny, tak jak tydzień temu, wygrali w finale w rzutach karnych. Tym razem 8:7 (20:20)

Wisła z pierwszym mistrzostwem Polski od 2011 roku!

W trakcie podstawowych 60 minut gry wiślacy… fatalnie egzekwowali karne, ze skutecznością 33%. Zatem kiedy okazało się, że to siódemki zadecydują o tym, czy Industria doprowadzi do meczu numer trzy, czy też straci tytuł na rzecz Wisły, kibice z Kielc mogli być optymistami. Mieli pełne prawo liczyć, że niesiony ich dopingiem Andreas Wolff odbierze płockim zawodnikom chęć do gry. Cóż, tak się nie stało.

Goście wygrali drugi finał z rzędu po karnych, mimo że doświadczony Przemysław Krajewski popełnił w nich fatalny błąd – sędziowie nie uznali jego gola, bo podczas próby przekroczył linię siódmego metra. Nawet to nie pomogło jednak kielczanom. Zaporą nie do przejścia znowu okazał się dla nich Mirko Alilović. Chorwat nie bronił dziś tak spektakularnie, jak tydzień temu, ba, większość tego spotkania przesiedział na ławce. W decydującym momencie wyszło jednak jego niesamowite doświadczenie – zatrzymał karnego Dylana Nahiego, co spowodowało oczywiście eksplozję wiślackiej części trybun.

Ale czy mogło być inaczej? Kibice z Płocka na tytuł czekali długich trzynaście lat, więc taka wygrana, jeszcze w Hali Legionów, musiała im smakować wyjątkowo. Szczególnie, że wcześniej Wisła ograła Industrię w finale Pucharu Polski, co oznacza dla ekipy Talanta Dujszebajewa bardzo smutną wiadomość – po raz pierwszy od 2008 roku kielczanie skończą sezon bez zdobycia choćby jednego trofeum! Ta statystyka pokazuje swoją drogą, jak wspaniały i długowieczny zespół udało się tam zbudować.

Dziś też kielczanie długimi momentami byli drużyną na światowym poziomie, szczególnie w defensywie. Wolff w pierwszej połowie odbił 55% rzutów wiślaków, co jest wynikiem kosmicznym. W tyłach pomagali mu oczywiście wszyscy, ale na wyróżnienie zasłużyli głównie Tomasz Gębala i Artsem Karalek. Polak i Białorusin wykonywali gargantuiczną pracę, skutkiem czego udało się wyłączyć dwóch środkowych rozgrywających Nafciarzy – Mihę Zarabeca i Gergo Fazekasa. 

Reklama

Orlen

Mimo to na przerwę kielczanie schodzili tylko z golem przewagi. Dlaczego? Bo i Wisła grała w spektakularnie w defensywie. Leon Susnja i 41-letni (!) Mirsad Terzić harowali w środku obrony jak woły, wspomagani po bokach głównie Tinem Lucinem i Przemysławem Krajewskim. Minięcie ich w pojedynkach 1×1 było niemalże niemożliwe, dlatego gospodarze do przerwy prowadzili najmniejszą możliwą różnicą bramek (10:9), mimo że Wolff bronił w tym czasie ze skutecznością o… 32% wyższą od płockich golkiperów.

Kieleckim kibicom mogło się wydawać, że jeśli Niemiec nadal będzie tak dysponowany po przerwie, to doprowadzi z kolegami do finału numer trzy.

W drugiej połowie Andreas nadal był bardzo dobry, ale już nie tak znakomity. To raz. Dwa – w Wiśle przebudził się Fazekas. To młody chłopak, z 2003 rocznika, więc mogłoby się wydawać, że kiepska pierwsza odsłona meczu go spali. Nic bardziej mylnego. Węgier w przerwie o niej najwidoczniej zapomniał, a potem rozkręcił ofensywną grę swojej drużyny. Oczywiście – to nie było tak, że w tym meczu nadal padało jakoś specjalnie dużo bramek. Nie, defensywy nadal radziły sobie długimi momentami znakomicie, niemniej jednak Fazekas metodycznie, krok po kroku, znajdował sposób na swoich rywali. W odpowiednim momencie miał też szczęście – po jego rzucie w ostatniej akcji meczu piłka odbiła się od słupka i pleców Wolffa, i wpadła do siatki.

Potem były już wspomniane karne, które niewątpliwie przejdą do historii polskiej piłki ręcznej. Podobnie jak Xavi Sabate na zawsze zapisze się w pamięci i w sercach kibiców Wisły: Hiszpan jest trenerem Nafciarzy od sześciu lat, w tym czasie wykonał benedyktyńską pracę, której plony zebrał w tym sezonie – jego zespół kończy go w podwójnej koronie!

Industria Kielce – Wisła Płock 7:8 po karnych (20:20), 0-2 w finale MP

Fot. Newspix.pl

Reklama

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Media: Zadebiutował w Ekstraklasie w wieku 15 lat. Teraz może trafić do Włoch

Bartosz Lodko
1
Media: Zadebiutował w Ekstraklasie w wieku 15 lat. Teraz może trafić do Włoch

Piłka ręczna

Komentarze

37 komentarzy

Loading...