Reklama

Femke Bol: Inspirowała mnie Justyna Święty-Ersetic. Pokazywała, by nigdy nie odpuszczać [WYWIAD]

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

24 maja 2024, 10:30 • 13 min czytania 7 komentarzy

Podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Budapeszcie przeżyła dramat. Na ostatniej zmianie sztafety mieszanej prowadziła, ale upadła kilka metrów przed metą, gubiąc pałeczkę. Zamiast złota była dyskwalifikacja. Kilka dni później Femke Bol genialnym finiszem dała Holandii niespodziewane złoto w kobiecej sztafecie 4×400 m. Ostatecznie została największą bohaterką całej imprezy. – Rzadko zawodzę. Noc po tamtym finale była ciężka. Pomogła mi rozmowa z psychologiem – mówi nam Femke. W dużej rozmowie z Weszło Bol opowiada o dwóch wypadkach z dzieciństwa, trenowaniu judo i starszym bracie, do którego wciąż należy jeden rodzinny rekord. Mówi też o tym, co najbardziej podziwia w Justynie Święty-Ersetic i zdradza kulisy swoich najsłynniejszych biegów, w tym tego feralnego z Budapesztu. 

Femke Bol: Inspirowała mnie Justyna Święty-Ersetic. Pokazywała, by nigdy nie odpuszczać [WYWIAD]

Z genialną holenderską biegaczką, mistrzynią świata i Europy, oraz rekordzistką świata, spotykamy się na jej zgrupowaniu w tureckim Belek. Towarzyszy nam jej trener, Szwajcar Lauren Meuwly, uchodzący w środowisku za najlepszego specjalistę od sprintu w Europie.

Jakub Radomski: Jak doszło do wypadków, które w pewnym sensie zapoczątkowały twoją przygodę ze sportem?

Femke Bol, holenderska biegaczka, mistrzyni świata i Europy, brązowa medalistka igrzysk w Tokio: Jako dziecko byłam aktywna, ale nie umiałam upadać. Wywracałam się na wyprostowane ręce, co nie kończyło się najlepiej. Pamiętam, że najpierw doznałam złamania w łokciu, a później złamałam kość przedramienia. Wtedy lekarze zasugerowali moim rodzicom, żeby zapisali mnie na judo, bo ten sport nauczy mnie właściwie upadać. Pomyślałam: „Ok, spróbuję”, ale to, że w tym sporcie trzeba kogoś wywrócić, nie przypadło mi specjalnie do gustu. Myślę, że judo nie odpowiadało mojej osobowości. Podobały mi się tylko treningi, na których biegałam. Dlatego po roku ćwiczenia judo dałam sobie spokój, a ostatecznie postawiłam na lekkoatletykę.

Jako dziecko startowałaś w klubie A.V. Triathlon. W jednym z filmów widziałem twoje wyniki z tamtego czasu. Rzucałaś wtedy oszczepem, dyskiem, a biegałaś głównie na 60 i 100 m.

Reklama

Miałam osiem lat, gdy wzięłam się za lekkoatletykę. Wiesz – kiedy jesteś dzieckiem, próbujesz wszystkiego. Rzucasz oszczepem, dyskiem, żeby zobaczyć, co spodoba ci się najbardziej. Po kilku latach trzeba było wybrać specjalizację i zdecydowałam się na to samo, co starszy brat. Poszłam na zajęcia do trenera sprintu, trochę dlatego, że miał dobrą relację z bratem, ale też wydawało mi się to ekscytujące. W dystansie 400 m spodobało mi się to, że w pewnym momencie masz już dosyć, jesteś potwornie zmęczona i walczysz sama ze sobą.

Z bratem wiąże się historia pewnej obietnicy, prawda?

Tak. On biegał na 100 m i często powtarza mi, żebym trzymała się z daleko od tego dystansu, bo najlepszy wynik w rodzinie należy do niego. Posłuchałam, ale na 400 m dość szybko nie miał ze mną szans. (śmiech)

W 2013 roku, gdy pojechałaś na pierwsze ogólnokrajowe zawody, nie spodziewałaś się, że możesz dotrzeć do finału. I popełniłaś pewien błąd.

Zabrałam na zawody tylko jedną paczkę ciastek, a okazało się, że jestem dużo szybsza, niż sądziłam i musiałam oszczędzać je, by starczyły na cały dzień. Mama trochę narzekała, że zabrałam tak mało jedzenia, ale ostatecznie śmiałyśmy się z tego.

Reklama

Mityng w Lozannie, 2019 rok. Jeden z pierwszych ważnych startów Femke Bol 

Był jakiś moment, gdy dotarło do ciebie, że możesz być bardzo dobra w tym, co robisz?

Jako dziecko, a później nastolatka, nie marzyłam o tym, by należeć do najlepszych biegaczek świata. Chciałam po prostu notować ciągły progres, być coraz lepsza. To sprawiało mi frajdę. Takim momentem, gdy zrozumiałam, że mogę sporo osiągnąć, było na pewno zdobycie mistrzostwa kraju i pierwszy wyjazd na międzynarodowe zawody.

Laurent: Pamiętam, jak pierwszy raz zobaczyłem Femke na zgrupowaniu. Nie wiedziałem jeszcze o niej zbyt wiele. Patrzyłem, jaką ma technikę biegu, jaką wytrzymałość. Od razu zacząłem przekonywać ją i jej ówczesnego trenera, by biegała więcej płotków. To był moment, gdy skupiała się na płaskich 400 metrach. Gdy pierwszy raz przyjechała do mnie na trening, biegała 400 m przez płotki w 55,30 s. Po roku była o ponad sekundę szybsza, po kolejnym – to samo. Dziś jej życiówka to 51,45 s., jest drugą zawodniczką w historii tego dystansu. Szybko zauważyłem jej olbrzymi potencjał. Tym, co odróżnia Femke od innych sportowców i czyni ją wyjątkową, jest na pewno umiejętność skupienia się na wszystkich szczegółach na bieżni. To, co dzieje się poza nią, nie zaprząta jej specjalnie głowy. W ostatnich dwóch latach biła rekord Europy, rekord świata w hali na płaskich 400 m, miała wiele niesamowitych biegów. Już teraz jest jedną z najlepszych lekkoatletek świata, ale są jeszcze rzeczy, które możemy poprawić.

W ubiegłym roku powiedziałaś mi, że szczególnie inspirowały cię dwie biegaczki: rodaczka Dafne Schippers, dwukrotna mistrzyni świata na 200 m, oraz Justyna Święty-Ersetic. Co takiego sprawiło, że to Polka była jednym z wzorców biegowych?

Na jednym z pierwszych spotkań Laurent pokazał mi i koleżankom, jak Justyna oraz Iga Baumgart-Witan zachowywały się podczas sztafety 4×400 m na mistrzostwach świata w Dausze. Polska sięgnęła tam po srebrny medal, a ich bieg, sposób, w jaki walczyły, był dla nas inspirujący. Pokazały, że dziewczyny z Europy mogą osiągnąć wiele w konkurencji, gdzie wydawało się, że Amerykanki są maszynami, będącymi poza zasięgiem. To pozwoliło nam uwierzyć, że Holandia też może być wkrótce bardzo silna. A co do samej Justyny, to ona jest niesamowitą fighterką. Nigdy nie odpuszcza – gdy oglądasz jej najlepsze biegi, widać, jak daje z siebie wszystko na ostatnich 50 metrach, do ostatniego kroku.

Podczas Igrzysk Europejskich w ubiegłym roku rozmawiałem z Lieke Klaver, twoją rodaczką i koleżanką z grupy, która na płaskich 400 m też należy do europejskiej czołówki. Powiedziała mi, że bardzo się lubicie, ale jesteście różne od siebie. To prawda?

My przede wszystkim biegamy zupełnie inaczej. Lieke jest bardzo silna, ma wielką szybkość od początku, a ja bardziej bazuję na wytrzymałości. Mamy też inny charakter. To wynika trochę z tego, że jeszcze do niedawna ona była dla mnie taką starszą siostrą.

Masz w środowisku opinię perfekcjonistki, Lieke również to miała na myśli.

Na bieżni bardzo często taka jestem, to prawda, ale ja kocham trenować. Robię wiele, żeby stawać się coraz szybsza i być może czasami przesadzam. Może za bardzo przejmuję się detalami, bo za dużo od siebie wymagam? Ale to normalne, bo jestem tylko człowiekiem, a nie jakąś maszyną, pozbawioną wątpliwości. Kiedyś ktoś mi powiedział: „Zdobywasz złote medale, więc następnym razem pewnie będziesz już nasycona i nie będziesz starać się aż tak”. Niedługo później poszłam do Laurenta i mówię mu: „Boję się. Mam wrażenie, że nie daję z siebie tyle, ile mogłabym”. Od razu zaczął mnie uspokajać, że wszystko jest w porządku. Na szczęście mój perfekcjonizm nie obejmuje każdego elementu życia. Mój pokój podczas zgrupowań nie zawsze jest utrzymywany w idealnym porządku. (śmiech)

Bol podczas pokonywania płotka 

Jestem osobą, która, jeżeli już coś robi, chce to robić naprawdę dobrze. Ktoś może stwierdzić, że nie mam świata poza bieganiem i trochę tak jest, bo w wolnych chwilach jestem zmęczona i po prostu często odpoczywam w łóżku. Nie mam energii, by robić cokolwiek innego. Lubię się uczyć, szczególnie interesuje mnie komunikacja – kultury innych państw i mentalność ludzi – ale wiem, że nie byłabym w stanie połączyć teraz studiów z bieganiem. Nie chcę studiować dla samego studiowania. Pewnie miałabym problem z tym, że na egzaminie nie osiągnęłam najlepszego wyniku, bo miałam trening, zgrupowanie, albo zawody i nie mogłam odpowiednio się przygotować. Ale spokojnie, rodzice mówią, żebym skupiła się na tym, co kocham, a studiować i pracować mogę, gdy będę stara. (śmiech)

Laurent: To bardzo ciekawe, co powiedziała Femke. I zgadzam się z tym. Można być perfekcjonistą w znaczeniu takim, że dba się przesadnie o wszystko, każdy element musi być we właściwym miejscu i jeżeli coś jest nie tak, człowiek traci kontrolę, złości się, co przekłada się na wszystkie sfery życia. Nie da się podchodzić z wielką dokładnością do wszystkiego. Femke to bardzo dobrze rozumie. Ona stara się być perfekcyjna na bieżni i przykłada tu wagę do każdego drobiazgu. Zdarza się, że muszę jej powiedzieć coś w stylu: „Spokojnie, spójrz na to szerzej, globalnie”, ale generalnie ona robi to z pozytywną energią, a nieco inaczej podchodzi do innych kwestii w życiu. To właściwe nastawienie.

Femke Bol na jednej z gal.

Rozmawiamy w hotelu Gloria Sports Arena w tureckim Belek, jednym z najlepszych ośrodków przygotowań olimpijskich w Europie. Igrzyska w Paryżu zbliżają się wielkimi krokami. Jaki jest wasz plan – wystartujesz na 400 m przez płotki, w sztafecie 4×400 kobiet oraz mieszanej?

Na pewno zdecyduję się na płotki, a nie na płaskie 400 m. Jeżeli chodzi o mikst, to decyzję prawdopodobnie podejmiemy na miejscu. Zobaczymy, jak będę się czuła i jak będzie zachowywać się moje ciało. Ale na pewno chciałabym biegać w Paryżu najwięcej, ile się da.

Laurent: To trochę skomplikowane. Chcemy zdobyć dla Holandii złoto w mikście 4×400, ale inny medal też będzie sukcesem. Skład sztafety zależy też od tego, w jakiej dyspozycji będą inni. Jeżeli zobaczę, że mamy dwóch bardzo mocnych biegaczy, którzy z Femke i Lieke mogą sięgnąć po złoto igrzysk, a do tego nikt nie będzie miał problemów zdrowotnych, prawdopodobieństwo wystawienia najmocniejszego składu jest oczywiście większe. Jeżeli natomiast uznam, że nasza ekipa jest raczej na piąte, szóste miejsce, możliwe, że ktoś zostanie oszczędzony. Dużo łatwiej jest z kobiecą sztafetą 4×400 m, bo ona w Paryżu będzie miała miejsce po startach indywidualnych.

Skoro rozmawiamy o mikstach – co wydarzyło się na kilka metrów przed metą sztafety mieszanej w ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Budapeszcie? I dlaczego to się wydarzyło?

Biegłam do mety na ostatniej zmianie. Prowadziłam, meta była tuż, tuż. I nagle upadłam, kilka metrów przed linią, wypuszczając z rąk pałeczkę, przez co straciliśmy medal. Dziś, patrząc z perspektywy czasu, dochodzę do wniosku, że złożyło się na to kilka czynników. Ruszyłam prawdopodobnie zbyt szybko, nie biegłam tak, jak chciałam, przez co wytworzyło się dużo kwasu mlekowego. Trochę opadałam z sił, a do tego poczułam jeszcze, że naciska mnie coraz bardziej Amerykanka Alexis Holmes. I gdy chciałam jeszcze raz docisnąć, przyspieszyć, organizm zareagował, jak zareagował. Leżałam na bieżni, wstałam, minęłam linię mety trzecia, ale niestety bez pałeczki, przez co nas zdyskwalifikowano.

Nie było łatwo sobie z tym poradzić. To była pewna nowość, bo rzadko przytrafia mi się coś takiego. Ja raczej nie mam złych biegów, rzadko aż tak zawodzę. Noc po tamtym finale była ciężka. Pomogła mi rozmowa z trenerem, z chłopakiem, następnego dnia porozmawiałam też z psychologiem. Oni wszyscy pomogli mi skupić się na tym, co dalej.

Upadek Femke – jedno z najsłynniejszych zdjęć lekkoatletycznych ostatnich lat.

Zrozumiałam, że jestem bardzo mocną zawodniczką i ta jedna sytuacja nie może rozbić mi całej imprezy. To był dopiero jej początek. Dzięki takiemu myśleniu pozbierałam się, a później wywalczyłam w Budapeszcie dwa złote medale – na 400 m przez płotki i w kobiecej sztafecie 4×400 m.

Nigdy nie zapomnę finiszu kobiecej sztafety. Ostatnia zmiana, końcówka, biegłam trzecia, ale coraz bardziej zbliżałam się do rywalek. Miałam jeszcze trochę sił, a czułam, że one umierają. Minęłam jedną, zaczęłam zbliżać się do drugiej. Meta. Chwilę później rozmowa z koleżankami. „Jesteśmy pierwsze!” „Jak pierwsze? Nie wydaje mi się”. „A ja jestem tego pewna!”. Gdy zobaczyłyśmy na ekranie, że rzeczywiście wygrałyśmy, cała energia ze mnie uszła. Byłam niesamowicie szczęśliwa, ale też bardzo zmęczona.

Laurent: Po tamtym finale mikstu nie było czasu na długie analizy. Powiedziałem Femke: „Jesteś gotowa na ten Budapeszt. Jesteś faworytką. Przecież niedawno pobiłaś rekord Europy. Na treningach spisujesz się świetnie”. Chciałem przede wszystkim odbudować jej wiarę w siebie i na szczęście to się udało, a Femke wygrała później dwa razy w wielkim stylu. A co do tamtej sytuacji – myślę, że ona już się nie powtórzy. Wyciągnęliśmy wnioski. W Budapeszcie pewnym błędem było nasze nastawienie. Chcieliśmy nie tylko wygrać tę sztafetę mieszaną, ale też przejść do historii, bijąc rekord świata. My chcieliśmy wynieść go na jakiś kosmiczny poziom. Gdyby Femke miała w głowie tylko to, by wygrać, prawdopodobnie dobiegłaby pierwsza do mety. Na tegorocznych halowych mistrzostwach świata w Glasgow sytuacja się powtórzyła. Sztafeta, Femke biegnie pierwsza, za nią ta sama Amerykanka. Ale tym razem to my wygraliśmy.

Myślenie w czasie biegu o tym, że chce się koniecznie pobić rekord świata, może przeszkodzić?

Tak. W ubiegłym roku, na początku sezonu, wystartowałam w halowych mistrzostwach Holandii. Biegłam na 400 m. Nie myślałam o konkretnym wyniku. Chciałam po prostu pobiec najlepiej, jak się da. W mojej głowie, zamiast słowa „rekord”, było: „jak najlepszy czas”. Po przekroczeniu linii mety nie byłam pewna, czy złamałam 50 sekund. Patrzę na tablicę, a tam 49,26 s. Nie do wiary. Pobiłam najstarszy rekord świata w biegach, należący od 1982 roku do Jarmili Kratochvilowej z Czechosłowacji. Byłam zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że stać mnie na taki wynik. To było też trochę szalone, bo pierwszy raz w życiu ustanowiłam nowy rekord świata [podczas tegorocznych halowych mistrzostw świata w Glasgow Femke wyśrubowała wynik na 400 m do poziomu 49,17 s. – przyp. red.].

Femke, twój najlepszy czas na 400 m przez płotki to 51,45 s. W historii lekkoatletyki tylko znakomita Sydney McLaughlin-Levrone biegała szybciej, ustanawiając w 2022 r. rekord świata – 50,68 s. – który uchodzi za najwybitniejszy wynik kobiecej lekkoatletyki w ostatnich latach. Myślisz, że jesteś w stanie pobić ten rezultat?

To na pewno jeden z bardziej szalonych rekordów, jakie istnieją. Wiele zawodniczek ma problem, by pobiec w takim czasie 400 m bez płotków. Przecież jeszcze kilka lat temu wydawało się niemożliwe, by pokonać 400 m przez płotki w czasie poniżej 52 sekund, a Sydney złamała 51. Nie wiem, czy już teraz moje nogi są gotowe, by osiągnąć taki wynik, ale właśnie po to tak ciężko pracuję, by kiedyś zbliżyć się do tego genialnego czasu McLaughlin-Levrone.

Jestem już druga w historii, brakuje mi do niej mniej, niż sekundę. Lubię czasami wracać do przeszłości i uświadamiać sobie, jaki progres już wykonałam. To pomaga, zresztą moja mama często zwraca mi na to uwagę. Sportowiec, który tylko i wyłącznie myśli o tym, co dalej, który wyłącznie chce więcej, nie będzie do końca szczęśliwy i różnie może skończyć.

Laurent: Nie wiem, czy wynik McLaughlin-Levrone to najwspanialszy z kobiecych rekordów. Są też rekordy bardzo podejrzane, jak 47,60 Marity Koch na 400 m, które również wydają się nie do pobicia. Femke jest coraz lepsza, jest drugą zawodniczką w historii, ale z drugiej strony do rekordu świata brakuje jej 0,8 s. Sporo, ale pracujemy z Femke nad tym, by tę różnicę zmniejszać i żeby wygrała kiedyś z McLaughlin-Levrone w najważniejszym biegu. Nie wiem, czy do takiego pojedynku dojdzie w Paryżu. Obóz Amerykanki przyzwyczaił mnie już do tego, żeby nie wierzyć za bardzo w medialne zapowiedzi, na jakim dystansie wystartuje ich zawodniczka. Oni wolą przez pewien czas mniej lub bardziej trzymać to w tajemnicy.

Femke Bol szczęśliwa po zwycięstwie. Za nią Lieke Klaver.

Masz dopiero 24 lata, a już jesteś dwukrotną mistrzynią świata na stadionie, dwukrotną w hali i trzykrotną mistrzynią Europy. Wiadomo, co zostało ci do wygrania. Jedziesz do Paryża po złoto?

Nigdy nie powiem, że mój główny cel to złoty medal. Oczywiście, bardzo tego złota pragnę, ale jadę do Paryża po to, żeby pobiec tam swoje najlepsze 400 m przez płotki w życiu i dołożyć do tego dobry występ w sztafecie. Mam nadzieję, że tak się stanie i da mi to najwyższe miejsca z możliwych. Ale też nigdy nie wiesz, co zrobią twoi rywale. Jeżeli osiągnę czas 51,00 s, a on da tylko brązowy medal, to też będę szczęśliwa, bo poprawię o prawie pół sekundy rekord życiowy. Choć oczywiście wolałabym, by taki czas dał złoto.

 

 

 

 

Fot. Newspix.pl 

WIĘCEJ W WESZŁO EXTRA:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Lekkoatletyka

Niemcy

A taki był ładny, amerykański… Nuri Sahin i jego problemy w BVB

Szymon Piórek
8
A taki był ładny, amerykański… Nuri Sahin i jego problemy w BVB

Komentarze

7 komentarzy

Loading...