W 31. kolejce Ekstraklasy sześć z pięciu drużyn walczących o najwyższe cele przegrało swoje mecze. Wyłamał się jedynie Śląsk Wrocław, który w bólach pokonał zdegradowany już ŁKS, a być może w poniedziałek wieczorem swoje zrobi także Pogoń Szczecin. Tak słaba postawa faworytów prowokuje liczne komentarze. O swój w „Przeglądzie Sportowym” pokusił się też Kamil Kosowski.
Jego zdaniem problemem nie jest to, że komuś brakuje ambicji i wolałby nie odnieść sukcesu, a i takie tezy się pojawiały.
„Nie sądzę, żeby spośród kilkuset piłkarzy w tej lidze znalazł się ktoś, kto nie chciałby zdobyć mistrzostwa. Na pewno wszyscy chcą. Tylko mam wrażenie, że gen zwycięzcy mają tylko nieliczni. I jak życie pokazuje w tych ostatnich tygodniach, nawet lider PKO BP Ekstraklasy, który gra najlepszą piłkę, zagubił się” – pisze były reprezentant Polski.
„Dochodzimy do momentu, w którym trzeba się zastanowić nie nad tym, czy ktoś chce zdobyć tytuł, bo jestem przekonany, że każdy chce zrealizować ten cel. Chodzi o coś innego – czy nasza liga jest wyrównana, czy może po prostu słaba? Mamy dwa światy – z jednej strony drużyny bijące się o mistrzostwo, z drugiej te walczące o utrzymanie lub jedną nogą w pierwszej lidze. I okazuje się, że zespoły, które spadają (ŁKS) lub zaraz mogą zaliczyć spadek (Ruch) grają bez skrupułów z drużynami z czołówki, urywają punkty, sprawiają sensacje. Ale jeśli walczysz o mistrza, powinieneś być dwa razy bardziej zmotywowany” – dodaje.
Obecnie w tabeli nadal prowadzi Jagiellonia Białystok, która ma dwa punkty przewagi nad Śląskiem Wrocław i cztery nad Lechem Poznań.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Możesz nie grać, ale wygrać! Radomiak pogrążył Legię
- Spokojnie, Legia kontroluje wyścig o mistrza
- Korono, tak się nie gra o utrzymanie…
- Gdyby to była Fifa, Widzew rozwaliłby pada o ścianę po golach Warty
Fot. Newspix