Reklama

Spokojnie, Legia kontroluje wyścig o mistrza

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

05 maja 2024, 21:39 • 3 min czytania 109 komentarzy

Ostatnimi czasy trzeba być absolutnie wybitnym w prastarej ekstraklasowej sztuce tzw. „kontrolowania meczu”, żeby nie strzelić Radomiakowi gola. Albo trzech jak ŁKS. Albo czterech jak Pogoń, Korona i Zagłębie. Albo sześciu jak Cracovia. Na szczęście, z odsieczą przyszła Legia. Cała na biało, oczywiście. 

Spokojnie, Legia kontroluje wyścig o mistrza

Czarna skrzynka gdzieś w alternatywnej rzeczywistości. „Panie pilocie, dziura w samolocie!”, krzyczą pasażerowie. „Ladies and gentlemen, spokojnie, kontrolujemy lot”, odpowiada pan pilot przed rozbiciem się samolotu o ziemię. Tak jakoś to niezbyt lotne porównanie przyszło nam do głowy, gdy usłyszeliśmy, w jaki sposób Paweł Wszołek tłumaczy się po 0:3 od Radomiaka przy Łazienkowskiej.

– Cokolwiek nie powiem, to każdy będzie się śmiał. Uważam, że jako drużyna pokazaliśmy charakter: nie zawsze się wygrywa, grając jednego mniej. A mimo że tak było, to uważam, że kontrolowaliśmy ten mecz. Brakowało nam szczęścia, by strzelić bramkę na 1:0. Gdy tracisz gola, grając w dziesiątkę, to oczywiste, że trochę się odkrywasz i tak to właśnie wyglądało. Myślę, że walczyliśmy, graliśmy do końca. Czy będziemy przepraszać za to kibiców? Daliśmy z siebie wszystko i mieliśmy swoje momenty. Ten sezon jest szalony, ale każdy zostawia serce na boisku i na pewno nikt nie chce tracić punktów czy przegrywać meczów – rozwodził się Wszołek przed kamerami Canal+Sport.

Dobrze, że wywód zaczął od formuły „każdy będzie się śmiał”, bo w istocie nie trzeba było przełączać kanału na retransmisję Mazurskiej Nocy Kabaretowej, żeby skręcić się ze śmiechu. Ewentualnie zażenowania, jeśli akurat jest się kibicem Legii. Przypomnijmy bowiem: drużyna Wszołka przegrała 0:3 ze zbierającym cięgi od całej ligi i nawet tego późnego popołudnia kiepsko dysponowanym Radomiakiem.

No i jasne, że Legia momentami była lepsza, stwarzała okazje strzeleckie, zamykała nawet rywala w jego szesnastce, ale co jej po tym, jak Semedo, Vagner, Vusković czy inny Joao Grzesik wpakowywali gole, zaliczali asysty pierwszego i drugiego stopnia, a na dobranoc wywieźli ze stolicy trzy punkty. I tu nie ma aż takiego znaczenia, czy gospodarze grali w dwunastu (frazes: bo kibice), jedenastu, dziesięciu czy dziewięciu.

Reklama

Trudno bowiem wskazać moment, w którym pokazali charakter i zostawili na boisku serducho. Ciut zresztą niepokojące, choć dla reszty ligowej stawki raczej pokrzepiające, że Wszołek zdaje się wcale nie rzucać banałów z gatunku mowy-trawy, tylko autentycznie w ten swój przekaz wierzyć. Jest to niewątpliwie niezrozumienie powagi rzeczy: to 0:3 z Radomiakiem to właściwie gwóźdź do trumny marzeń o mistrzostwie Polski.

Przez całą kolejkę kompromitowała się czołówka. Jeden klub po drugim: 0:5 od Cracovii dostał Górnik, 1:2 z Ruchem przerżnął Lech, 0:2 w Lubinie przegrał Raków, 2:3 ze Stalą poległa Jagiellonia. Legia wychodziła więc na murawę w wygodnej pozycji. W przypadku wygranej wskoczyłaby na podium, traciłaby tylko punkt do gasnącego Śląska i trzy do liderującej Jagi, którą Goncalo Feio i spółka mogliby już podszczypywać kultowym tekstem Wojtka Hadaja: „I tak nigdy nie będziecie mistrzem”…

Ale nie.

Nie, oczywiście.

Na pełnej wjeżdża bowiem tryb „kontrolowania meczu”. Panie Wszołek, a dlaczego nie pójść w tym dalej? Niech władze Legii kontynuują tę narrację. Przekonują, że złożony z jednego zwycięstwa w czterech spotkaniach start Feio był scenariuszem ściśle kontrolowanym. Kalkulują, że żałośnie niewielkie szanse na mistrzostwo kraju to nic więcej niż tylko kontrola nad sytuacją. Opowiadają, że wstrzymanie do lata transferów następców dla Bartosza Slisza i Ernesta Muciego było z góry zaplanowane i wszechstronnie kontrolowane… A nie, sorry, to ostatnie mówił już dyrektor Zieliński.

Tak czy inaczej, Wszołkowi i całemu zespołowi Legii serdecznie gratulujemy końca majówki, podczas której zostawili serce na boisku i pokazali charakter. Wszystkim Polakom życzyć takiej samokontroli.

Reklama

Czytaj więcej o polskiej piłce:

Fot. Canal+Sport

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Wisła Kraków sama się zaorała. Była dziś jak zespół z okręgówki

Jakub Radomski
7
Wisła Kraków sama się zaorała. Była dziś jak zespół z okręgówki

Ekstraklasa

1 liga

Wisła Kraków sama się zaorała. Była dziś jak zespół z okręgówki

Jakub Radomski
7
Wisła Kraków sama się zaorała. Była dziś jak zespół z okręgówki

Komentarze

109 komentarzy

Loading...