Reklama

Kołakowski: Nie może być tak, że w jednym biegu startują konie i krowy

Bartek Wylęgała

Opracowanie:Bartek Wylęgała

29 kwietnia 2024, 17:31 • 2 min czytania 0 komentarzy

Trwają Weszłopolscy, a uczestniczy w nich ważny gość specjalny. Jarosław Kołakowski to jeden z najbardziej znanych menedżerów piłkarskich w kraju, który przy okazji miał przez długi czas duży wpływ na funkcjonowanie Arki Gdynia. Teraz opowiada o różnicach w finansowaniu klubów miejskich, a publicznych.

Kołakowski: Nie może być tak, że w jednym biegu startują konie i krowy

Na początku działacz otwarcie przyznał, że dyskusja na temat sposobu finansowania dużej części klubów w Polsce jest konieczna. Nie sprzeciwia się jednak całkowicie idei klubów publicznych, które pobierają pieniądze z miejskiej kasy.

Myślę, że ogólnie kwestia finansowania klubów z pieniędzy publicznych jest zdecydowanie tematem do dyskusji. […] Jeżeli chodzi o pieniądze miejskie, to są w dużej części obliczone na korzyści w wyborach samorządowych. Jest to jakoś jednak zrozumiałe, bo ten klub będzie to miasto promował, jest związany z miastem, z którego pobiera pieniądze.

Musimy się zastanawiać, po co tam te kluby są. Nie chodzi tylko o rywalizację w lidze, one też na przykład skupiają uwagę młodzieży na sporcie – zwracał dalej uwagę na pozytywy miejskich klubów.

Na koniec działacz odniósł się do dotacji celowych, które jego zdaniem nie powinny stanowić głównego rodzaju finansowania klubów. Opowiedział o dylemacie, jaki będzie następował podczas decydowania o tym, kto taką dotację miałby otrzymać.

Reklama

Jeżeli jest jakiś klucz na pozyskiwanie pieniędzy, to jest okej. Ale my mówimy o ogólnej sytuacji. Nie może być tak, że w jednym biegu startują konie i krowy, są kluby prywatne i są kluby miejskie. Kto powinien dostać dotację na infrastrukturę, prywatny Lech, czy publiczny Śląsk Wrocław? – pozostawił na koniec otwarte pytanie Kołakowski.

Więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Nie Real, nie Barcelona, a Jordan-Sum Zakliczyn. Szczerze wierzy, że na około stumiejscowy stadion z atrakcyjnym dojazdem zawita jeszcze kiedyś Puchar Mistrzów. Do tego czasu pozostaje mu oglądanie hiszpańskiej i portugalskiej piłki. Czasem lubi także dietę wzbogacić o sporty walki, a numerowane gale UFC są dla niego świętem porównywalnym z Wielkanocą. Gdyby mógł, to powiesiłby nad łóżkiem plakat Seana Stricklanda, ale najpierw musi wymyśleć jak wytłumaczy się z tego znajomym.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

0 komentarzy

Loading...