Reklama

Kołakowski: Kiedy mój syn przejmował Arkę, to był złom

Bartek Wylęgała

Autor:Bartek Wylęgała

29 kwietnia 2024, 18:19 • 2 min czytania 2 komentarze

Ten, kto odpali teraz „Weszłopolskich” może być świadkiem rozmowy z Jarosławem Kołakowskim, znanym menedżerem piłkarskim. W wywiadzie działacz opowiedział dużo o kulisach funkcjonowania Arki Gdynia podczas kadencji jego syna.

Kołakowski: Kiedy mój syn przejmował Arkę, to był złom

Jarosław Kołakowski niezmiennie uważa, że poślizgi w wypłatach czasem są złem koniecznym. I nie można w takich sytuacjach oczekiwać, by problemy z płynnością właściciel klubu zasypał ze swojej własnej kieszeni.

Właściciel klubu powinien tak gospodarować pieniędzmi, by klub zwyczajnie się utrzymał. Jasne, wypłaty były wtedy z poślizgiem, z grubsza do miesiąca, ale poza tym funkcjonowaliśmy bez zarzutu. To, że miasto wycofało się wówczas ze swoich zobowiązań, które już były uwzględnione w budżecie, byłoby problemem wszędzie, nawet w Bayernie – zaczął.

Właściciele nie są od dostarczania pieniędzy do klubu, bo ten powinien utrzymywać się sam. Sponsorzy, bilety, dotacje, gadżety. Należy przewidywać, ile wyniosą te wpływy, i tak planować budżet. Ci, którzy pieniądze do klubu dokładają, traktują ten klub zazwyczaj jako inwestycję – dodał chwilę później.

Dalej jeszcze raz pochwalił swojego syna, który jego zdaniem uratował ekipę z Pomorza.

Reklama

Kiedy Michał przejmował Arkę, to był złom. Dług nie wiadomo w zasadzie jaki. Gdyby nie on, ten klub by w ogóle nie wystartował. On dorzucił pieniądze do klubu, uregulował te zobowiązania, ale i pobrał kilka następnych. Zrobił transfery i postawił drużynę na nogi.

Na koniec Kołakowski ujawnił, dlaczego cena zapłacona za Arkę Gdynia była tak duża:

Marcin Gruchała na pewno zapłacił za klub więcej niż 25 milionów złotych. Ale wartość Arki jest duża, jestem na bieżąco w temacie, bo rozmawiam z synem. Są długoterminowe kontrakty z perspektywicznymi zawodnikami, są uregulowane należności. […] Niewiele klubów-projektów awansowało w ostatnich latach do Ekstraklasy. W zasadzie udało się tylko Rakowowi. A to i tak trwało bardzo długo. 

Więcej na Weszło:

Fot. Newspix

Reklama

Nie Real, nie Barcelona, a Jordan-Sum Zakliczyn. Szczerze wierzy, że na około stumiejscowy stadion z atrakcyjnym dojazdem zawita jeszcze kiedyś Puchar Mistrzów. Do tego czasu pozostaje mu oglądanie hiszpańskiej i portugalskiej piłki. Czasem lubi także dietę wzbogacić o sporty walki, a numerowane gale UFC są dla niego świętem porównywalnym z Wielkanocą. Gdyby mógł, to powiesiłby nad łóżkiem plakat Seana Stricklanda, ale najpierw musi wymyśleć jak wytłumaczy się z tego znajomym.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

2 komentarze

Loading...