Jagiellonia ma 68 bramek po 30 kolejkach. Czyli o pięć więcej od mistrzowskiego Rakowa sprzed roku, jedną więcej od Lecha sprzed dwóch czy aż dwadzieścia więcej od Legii sprzed trzech lat. To tylko kontekst najświeższy, a przecież gdyby wziąć pod uwagę dalszą przeszłość, poszukiwania większego potwora w ofensywie niż ten, którego stworzył Adrian Siemieniec, też nie byłoby proste. I nie chodzi wyłącznie o ogólną liczbę goli. Imponować może także fakt, że białostockiej kapeli nie prowadzi jeden czy dwóch rockmanów. Jest ich tam całe mnóstwo.
Ale najpierw zacznijmy od rozpoczętego już porównania, jak najbardziej prawdopodobny mistrz Polski z tego sezonu wypada na tle poprzednich. W tej kwestii warto odpowiedzieć na pytanie, czy w liczbach „Jaga” może dogonić najlepszych. Jeśli nie w zdobytych punktach, to chociaż bramkach, które – umówmy się – niemal zawsze są rzetelnym potwierdzeniem siły danego zespołu. Pierwszy w tabeli rzadziej nim zostaje do samego końca, jeśli cierpi na niedostatki w ataku, czego najlepszym przykładem w ostatnich miesiącach jest choćby Śląsk Wrocław. Zestawienie ekipy Jacka Magiery, najlepszej obecnie defensywy w lidze, z najlepszą ofensywą i siódmą najgorszą linią obronną mówi nam jedno – teoria o obronie, którą wygrywa się mistrzostwa, czasami potrafi być warta tyle, ile kontrakt Patryka Klimali. W teorii dużo, w praktyce niekoniecznie.
–
Spis treści
Ofensywa Jagiellonii w liczbach. Najlepsza w ESA od kilkunastu lat
Jagiellonia Białystok do tej pory strzeliła 68 goli i zrobiła to tylko na przestrzeni 30 meczów. Podkreślamy „tylko”, bo w ostatniej dekadzie mieliśmy różne formuły rozgrywek i kluby potrafiły mieć aż 7 kolejek więcej na wykręcenie lepszych statystyk. Dlatego, żeby uniknąć niesprawiedliwych zestawień, kluczowe będzie spojrzenie na średnią goli na mecz oraz pułap maksymalnie 34 kolejek. W praktyce oznacza to, że w dość długiej historii siedmiu sezonów z podziałem na rundę zasadniczą oraz finałową (ESA 37) tę drugą weźmiemy pod uwagę również w niepełnym wymiarze.
Mistrzowie Ekstraklasy w XXI wieku i ich statystyki strzeleckie (ESA 34, ESA 30, ESA 37, ESA 26, ESA 28):
- 2023/2024: Jagiellonia (?) – 68 goli (cztery kolejki do końca), średnia 2,26
- 2022/2023: Raków – 63 gole, średnia 1,85
- 2021/2022: Lech – 67 goli, średnia 1,97
- 2020/2021: Legia – 48 goli, średnia 1,60
- 2019/2020: Legia – 70 goli (67 po 34. kolejce), średnia 1,89
- 2018/2019: Piast – 57 goli (54 po 34. kolejce), średnia 1,54
- 2017/2018: Legia – 55 goli (47 po 34. kolejce), średnia 1,48
- 2016/2017: Legia – 70 goli (69 po 34. kolejce), średnia 1,89
- 2015/2016: Legia – 70 goli (63 po 34. kolejce), średnia 1,89
- 2014/2015: Lech – 67 goli (60 po 34. kolejce), średnia 1,81
- 2013/2014: Legia – 75 goli (71 po 34. kolejce), średnia 2,02
- 2012/2013: Legia – 59 goli, średnia 1,96
- 2011/2012: Śląsk – 47 goli, średnia 1,56
- 2010/2011: Wisła Kraków – 44 gole, średnia 1,46
- 2009/2010: Lech – 51 goli, średnia 1,70
- 2008/2009: Wisła Kraków – 53 gole, średnia 1,76
- 2007/2008: Wisła Kraków – 68 gole, średnia 2,26
- 2006/2007: Zagłębie Lubin – 57 goli, średnia 1,9
- 2005/2006: Legia – 47 goli, średnia 1,56
- 2004/2005: Wisła Kraków – 70 goli, średnia 2,69
- 2003/2004: Wisła Kraków 73 gole, średnia 2,80
- 2002/2003: Wisła Kraków – 75 gole, średnia 2,5
- 2001/2002: Legia – 50 goli, średnia 1,78
- 2000/2001: Wisła Kraków – 66 goli, 2,20
Co mówi nam powyższe zestawienie? Że Jagiellonia jest na doskonałej drodze, żeby otrzymać tytuł najlepszej ofensywy w Ekstraklasie od prawie 20 lat. Wystarczy, że utrzyma obecną średnią bramek albo minimalnie ją podwyższy, żeby wylądować w klasyfikacji tylko za Wisłą Kraków z lat 2002-2005. Teraz białostoczanie są na poziomie „Białej Gwiazdy” z sezonu 2007/2008, ale mają jeszcze cztery kolejki, żeby to zmienić.
Oczywiście można by patrzeć też na ogólną liczbę bramek, ale jako że Legia np. w sezonie 2013/2014 miała na strzelenie 75 aż 37 kolejek, to porównanie nie byłoby miarodajne. Prędzej moglibyśmy równać do stanu na 34. kolejkę, kiedy wówczas ekipa Jana Urbana, a potem Henninga Berga dorobiła się 71 trafień. Można jednak zakładać, że „Jaga” spokojnie taki wynik przebije, skoro brakuje jej tak niewiele, a na rozkładzie ma jeszcze: Stal, Koronę, Piasta i Wartę.
Wyżej od Jagiellonii tylko… Wisła Kraków sprzed 20 lat
Ale pobicie hegemona, jakim była dwie dekady temu Wisła Kraków, jest już oczywiście niemożliwe. Gdybyśmy mieli zawęzić analizę do najnowszego okresu w historii Ekstraklasy, powiedzmy: ostatnich pięciu czy dziesięciu lat, wtedy Jagiellonię już teraz moglibyśmy określać potencjalnym mistrzem z najlepszymi armatami. Ale głupio byłoby nie wspomnieć o wcześniejszym istnieniu mocniejszego gracza, nawet jeśli to były „inne czasy”. Czasy, gdy nie mogliśmy mieć pewności, że jakieś mecze nie zostały sprzedane. I czasy, gdy liga nie była tak wyrównana na samym szczycie.
Tak czy siak odniesienie do Wisły Kraków w żadnym razie nie umniejsza wyczynu zespołu trenera Siemieńca. Ba, mówienie, że nie było lepszej ofensywy w elicie od czasów wielkości „Białej Gwiazdy”, to całkiem ładny i wyszukany komplement. Szczególnie jak na fakt, że Jagiellonia nigdy nie sięgnęła po mistrzostwo Polski, oraz że dotychczas wśród mistrzów tylko Wisła kilkukrotnie i raz Legia w XXI wieku potrafiły wykręcić średnią przynajmniej dwóch bramek na mecz. A zatem, jeśli w Białymstoku obronią pierwsze miejsce i nagle nie zaczną remisować po 0:0, będą mogli usiąść do jedynego takiego stolika w zacnym towarzystwie legendarnej drużyny z Reymonta.
Jagiellonia i jej sześciu rockmanów. W Ekstraklasie taka liczba to fenomen
Na doskonały wynik strzelecki składa się oczywiście grupa piłkarzy. Sęk w tym, że w przypadku Jagiellonii mamy do czynienia z szerokim jak na standardy podziałem odpowiedzialności. W drużynie trenera Siemieńca na tę chwilę aż sześciu piłkarzy ma przynajmniej 10 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej z potencjałem na siedmiu do końca sezonu:
- Jesus Imaz (10+5)
- Bartłomiej Wdowik (10+5)
- Amifico Pululu (9+3)
- Kristoffer Hansen (8+3)
- Nene (7+8)
- Dominik Marczuk (6+10)
- Jose Naranjo (6+2)
Naranjo ma oczywiście gorszą wiosnę i gra zdecydowanie mniej, więc może mieć problem z dobiciem do „dyszki”. Ale to nie zmienia faktu, że liczba skutecznych zawodników w Białymstoku, na których do tej pory można było oprzeć grę ofensywną, robi duże wrażenie. A będzie robić tym bardziej, jeśli Pululu z Hansenem osiągną kolejny stopień, jakim jest dobicie do dziesięciu bramek. Patrząc z kolei na ich formę i status w ostatnich tygodniach, jest to bardzo prawdopodobne.
No, dobra. Ale jak ten rozkład strzelców i asystentów ma się do innych drużyn, obecnych i przeszłych, które mają przynajmniej kilka mocnych punktów w ofensywie i mogłyby nawiązywać do Jagiellonii? Cały czas posługując się Transfermarktem, na jeszcze trwający sezon wyliczyliśmy to tak:
- Pogoń +10: Grosicki, Koulouris, Gorgon / Biczachczjan i Ulvestad (9)
- Legia +10: Gual, Wszołek, Josue / Pekhart (8)
- Śląsk +10: Exposito, Samiec-Talar / Nahuel (9)
- Lech +10: Velde, Marchwiński, Ishak
- Widzew +10: Pawłowski, Sanchez / Alvarez (8)
- Raków +10: Nowak, Crnac
- Stal +10: Szkurin, Domański
- Zagłębie +10: Chodyna, Kurminowski
W ostatnich latach próżno szukać identycznej kapeli
Rzecz jasna w ostatnich czterech kolejkach ktoś może wystrzelić i czołówka ligi pod względem rozkładania się statystyk zapewne ulegnie minimalnej zmianie, ale nie zaburzy to całego obrazu. Jagiellonii w tej kategorii nikt nie dorównuje, a bliska zbliżenia się jest właściwie tylko Pogoń, która, nomen omen, może pochwalić się z drugą najlepszą ofensywą w lidze (aktualnie 56 bramek).
To teraz, w ramach ciekawostki, jak fenomen Jagiellonii ma się do osiągów różnych zespołów z ostatnich lat? Przynajmniej czterech piłkarzy z 10+ w klasyfikacji kanadyjskiej mieli:
- 2023/2024 [trwa]: Jagiellonia (6)
- 2022/2023: Raków, Pogoń, Legia (4)
- 2021/2022: Raków, Górnik (4)
- 2020/2021: nikt
- 2019/2020 (ESA 37): Zagłębie, Lech, Legia (5)
- 2018/2019 (ESA 37): Pogoń, Lechia, Zagłębie, Wisła Kraków (4)
I moglibyśmy zaglądać jeszcze dalej, ale nie ma to sensu pod kątem stwierdzenia, że Jagiellonia wprowadziła do Ekstraklasy coś nowego. Nie da się jednak zaprzeczyć, że podwyższyła nieco poprzeczkę, jeśli chodzi o odpowiedzialność za nabijanie bramek i asyst. Pokazała, że może je przynosić większość podstawowej jedenastki, co kojarzy się z futbolem totalnym, jaki niegdyś uprawiali romantycy, wysyłając wszystkich zawodników poza bramkarzem do ataku.
Jeśli właśnie taki futbol zatriumfuje w tym sezonie Ekstraklasy, pewnie nie tylko my będziemy mieli większą satysfakcję. Wtedy nikt nam już nie wmówi, że aby wygrywać trofea, przez większość sezonu trzeba grać zachowawczo.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Raport kadrowiczów na pięćdziesiąt dni przed meczem Polaków na Euro [ANALIZA]
- Jak kluby Ekstraklasy zarządzają swoimi wychowankami? [ANALIZA]
- Rekordy frekwencji w Ekstraklasie. „Wyjście na mecz stało się bardziej prestiżowe”
- Mazur: Podolski nie przesądził o wyborach, ale w mediach to on jest zwycięzcą [WYWIAD]
- KRÓLEWSKI: UWAŻAM, ŻE W SPADKU WISŁY KRAKÓW JEST 100% MOJEJ WINY [WYWIAD WIDEO]
Fot. Newspix