Reklama

Burmistrz zagroził odebraniem stadionu i wstrzymaniem dotacji. Orlęta oddały walkower Zawiszy

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

12 kwietnia 2024, 16:46 • 9 min czytania 18 komentarzy

Zawisza Bydgoszcz przez Puchar Polski idzie jak burza. Dwa mecze, sześć goli strzelonych, zero straconych. I już jest półfinał. Mowa jednak o turnieju regionalnym, może więc was dziwić, dlaczego w ogóle o tym piszemy. Ano dlatego, że piłkarze “Zetki” nie spędzili na murawie nawet minuty. Oba starcia jej rywale oddali walkowerem. Z obawy przed kibicami. Tym razem stało się tak w Aleksandrowie Kujawskim, gdzie pod groźbą wypowiedzenia najmu stadionu i ucięcia funduszy na szkolenie młodzieży przez miasto Orlęta zostały zmuszone do oddania spotkania.

Burmistrz zagroził odebraniem stadionu i wstrzymaniem dotacji. Orlęta oddały walkower Zawiszy

– Ty, mam plan?

– Jaki?

– Kurwa sprytny.

To tekst stary jak świat, ale wydaje nam się, że nawet najsprytniejsi fani Zawiszy Bydgoszcz nie wpadli na to, żeby zrobić wokół siebie tak negatywny PR, który z marszu da im dwa walkowery w regionalnym Pucharze Polski. Meczu z “Zetką” bała się Polonią Bydgoszcz. Teraz podobnie stało się z Orlętami Aleksandrów Kujawski, choć w tym drugim przypadku wpływ na to, że do starcia nie doszło, miała polityka.

Reklama

Jak się coś wydarzy, wejdzie prokurator

28 września 2019 roku i 17 kwietnia 2024 roku. Wiecie, co różni te dwie daty? To, że pięć lat temu Orlęta Aleksandrów Kujawski mogły zmierzyć się z Zawiszą Bydgoszcz na własnym stadionie, a teraz już nie. A powodem tego są gierki między klubem, miastem i policją.

Zacznijmy od chronologii, a pieczę nad nią przekazujemy burmistrzowi Aleksandrowa Kujawskiego, Arkadiuszowi Gralakowi.

Sprawa toczy się od 26 marca. Wtedy odbyło się pierwsze trójstronne spotkanie. Policja wyartykułowała wszystkie elementy, które muszą zostać spełnione, aby taki mecz się odbył. Aleksandryjscy funkcjonariusze konsultowali to z jednostkami w Bydgoszczy i Toruniu. Policja wyraźnie zaakcentowała, że stadion nie spełnia odpowiednich wymagań, a biorąc pod uwagę, że w Aleksandrowie Kujawskim jest wielu kibiców Elany Toruń, policja wyda negatywną opinię ws. organizacji meczu – mówi nam burmistrz, który po tym spotkaniu napisał post w mediach społecznościowych, że to nie przez niego nie odbędzie się mecz z Zawiszą.

Wylała się na mnie fala hejtu. Musiałem zareagować – tłumaczy się nam, po czym wraca do przedstawienia swojej wersji wydarzeń.

Prezes Smieszny rozmawiał przy mnie z prezesem Zawiszy, czy będzie możliwość organizacji meczu w Bydgoszczy. Była chęć zmiany gospodarza, dlatego zobowiązałem się przygotować autokar, którym kibice Orląt mogliby dostać się na to starcie. Po tym prezes Smieszny wystosował do nas pismo, że będzie w stanie zorganizować mecz i zapewnić bezpieczeństwo jego uczestników. Wobec tego odbyło się kolejne trójstronne spotkanie 10 kwietnia. Komendant przekazał informację, że zgodnie z ich analizą i tak istnieje zagrożenie występowania niebezpiecznych incydentów. Jeśli mecz się odbędzie i dojdzie w związku z tymi uchybieniami do wypadku, organizator może stać się podmiotem postępowania wyjaśniającego, włącznie z postępowaniem prokuratorskim. To było swoistego rodzaju pouczenie. Gdy te słowa padły, ja dodałem, że jeśli do takich sytuacji dojdzie, byłbym zmuszony rozwiązań umowę dzierżawy stadionu, w związku ze złamaniem regulaminu i wstrzymać dotację klubu.

Reklama

Odpuść, bo stracisz stadion i dotację

Prezes Orląt Cezary Smieszny został postawiony pod ścianą. Albo zorganizuje spotkanie i bierze całą odpowiedzialność na siebie, albo odpuszcza mecz, bo piłkarze nie chcieli przenosić spotkania do Bydgoszczy. Zapracowali na to, żeby Aleksandrów Kujawski miał swoje święto futbolu. Pytamy zatem samego zainteresowanego o wolę organizacji starcia u siebie ze strony miasta i policji.

Nie było żadnej woli. Przedstawiłem nawet cały plan, jak mogłoby to wyglądać. Wysokość biletów ustaliliśmy na 20 zł. Miała przyjechać do nas grupa 300-350 fanów Zawiszy. Żeby zachować porządek, chciałem ściągnąć licencjonowaną ochronę z Bydgoszczy, by zapewnić bezpieczeństwo na meczu podwyższonego ryzyka, jak zostało to zaopiniowane przez policję. Trybuna stadionu miała zostać przegrodzona na pół, a prowadziłyby do niej dwa osobne wejścia dla kibiców. Wszystko jak miało to wyglądać pod względem prawnym – tłumaczy Smieszny.

Najbardziej zabolała opinia burmistrza, która zagrażała przyszłości klubu. Jeśli coś ciekawego dzieje się w Aleksandrowie, to tylko sport. A tu takie słowa. Dlatego jak mogłem na to zareagować? Każdy organizator ponosi jakieś ryzyko i nie jest w stanie zapanować nad każdym kibicem. Istniało zagrożenie, że ktoś odpali racę. Dlatego wybrałem dobro klubu. Taka jedna osoba mogłaby zburzyć wszystko, na co pracowaliśmy latami, a odbudować tego nie bylibyśmy w stanie tak szybko – dodaje prezes i jednocześnie wyjaśnia, nad czym się również zastanawiali: Opcją rezerwową, jaką braliśmy pod uwagę, było rozegranie meczu w Bydgoszczy. Rozmawiałem z prezesem Zawiszy i taka szansa istniała. Ale wtedy nie byłoby to już święto dla Aleksandrowa. 

Nie było woli współpracy

Skąd jednak opinia, że pięć lat temu można było zorganizować spotkanie z Zawiszą w IV lidze, a teraz już nie. O to zapytaliśmy komendanta policji w Aleksandrowie insp. Andrzeja Kłosa, ale przebywa na urlopie – tak, wiemy, jak to brzmi – a jego zastępca byłby dostępny na rozmowę dopiero we wtorek, więc oddamy głos ponownie prezesowi Śmiesznemu.

Graliśmy już z Zawiszą w IV lidze i nic złego się nie działo. Dlatego żyliśmy w przeświadczeniu, że spotkanie się odbędzie. Umowa z ochroną była przygotowana. Kibice tego chcieli, Aleksandrów tego chciał, piłkarze tego chcieli. Zawodnicy mogli się pokazać na tle trzecioligowca i tak uznanej marki w regionie. A fani mieć swoje święto, bo wystarczy popatrzeć na relację z rywalizacji z Elaną Toruń. Wtedy w organizacji meczu bardzo mocno pomógł nam ś.p. burmistrz Andrzej Cieśla. I można to było zrobić. Mieliśmy zatem doświadczenie. Moje zdanie jest takie, że policja jest po to, żeby pomagać. A tu było cały czas spychanie, szukanie wymówek i pytania, dlaczego w ogóle dostaliśmy licencję, czemu nie ma kamer. Już doszło do takiej sytuacji, że powiedziałem, że założę swoje prywatne obrotowe kamery, żeby spełnić ich oczekiwania, ale woli współpracy nadal nie było – twierdzi prezes Orląt.

Jaka była główna linia opinia policji, że w Aleksandrowie Kujawskim może dojść do rozrób? Wszystko opierało się na teorii “kosy”, jaką mają kibice Zawiszy i Elany. Podkreślimy: kibice Zawiszy i Elany. W Aleksandrowie znajduje się duża grupa fanów Elany. Spytacie, jak duża? Samo miasto liczy sobie 11 tys. mieszkańców, na mecze Orląt przychodzi kilkaset kibiców, a starcie z Zawiszą miało zgromadzić łącznie po obu stronach 700 osób. Nie mówimy zatem nawet o imprezie masowej! Ale to i tak było za dużo.

Drugą nogą analizy niebezpieczeństwa było spotkanie z Polonią Bydgoszcz w poprzedniej rundzie Pucharu Polski. Finalnie Polonia oddała mecz walkowerem z obawy przed rozróbami przed stadionem, w związku z tym, że fani “Zetki” odmówili wejścia na obiekt, o czym więcej przeczytacie w tym tekście. 

Panie, mamy kosę!

Czy zatem Zawisza znalazł sprytny plan na wygranie regionalnego Pucharu Polski, nie rozgrywając ani jednego spotkania? Można mieć wątpliwości, bo bez względu na opinię na temat fanów “Zetki”, która nie jest nieposzlakowana, to co dwa tygodnie odbywają się mecze z udziałem bydgoskiej drużyny. Czy dochodzi tam do jakichś skandalicznych incydentów? No nie. Ale i tak policja żyje w strachu, że może coś się wydarzyć.

Kibice Zawiszy pojechali do Brześcia i tam bez ochrony policja była w stanie zabezpieczyć mecz i nie było żadnych incydentów. I tam też można było się obawiać, że dojdzie do spięć, bo na stadionie byli kibice Elany. Właśnie o tę “kosę” najbardziej bała się policja, bo wielu fanów Orląt wspiera Elanę. Ale to już chyba nie te czasy, że ta “kosa” wykracza tak daleko poza relacje klubów i należy obawiać się, że gdzieś w mniejszych miejscowościach będzie dochodziło do jakiś incydentów – komentuje Smieszny, po czym kontynuuje.

Żyjemy w jakimś dziwnym przeświadczeniu, że kibice Zawiszy wszędzie, gdzie nie pojadą, to robią zamieszanie. A przecież, gdy ta drużyna grała w Ekstraklasie i przyjeżdżały do nas rezerwy z wieloma piłkarzami z jedynki, to nic wielkiego się nie działo. Gdy Zawisza grał w IV lidze, też kibice jeździli za nim po różnych miejscowościach i nic się nie działo. Oczywiście są wyjątki i my też ich doświadczyliśmy, bo grając w Brodnicy czy Chełmży, jeden z kibiców rzucił butelkę na boisko. Takie rzeczy się zdarzają, bo nie można zapanować nad wszystkim, ale też trzeba zachować zdrowy rozsądek. 

Nawet jak bardzo wroga Włocłavia przyjeżdżała z kibicami gości, nie było problemu – dodaje Marcel Wcisło, piłkarz Orląt.

Gdzie w tym wszystkim kompromis?

I tu zaczyna się przerzucanie odpowiedzialności i politykowanie. Policja wydała opinię. Miasto umywa ręce. Na polu bitwy zostaje sam organizator. Zamiast otrzymać pomoc od służb, musi się martwić nie tylko o organizację meczu, ale i przyszłość klubu, który mógłby stracić stadion i fundusze, bo chciał podjąć zdrową sportową rywalizację.

Gdzie w tym wszystkim kompromis, pytamy zatem burmistrza.

Ależ szukaliśmy kompromisu. Jednak mecz bez udziału kibiców nie wchodził w grę. Pomysł na występ w Bydgoszczy też został odrzucony. Prezes poinformował nas, że jeśli starcie nie odbędzie się w Aleksandrowie Kujawskim, podda go walkowerem. Taka była też wola zawodników, którzy nie chcieli grać w Bydgoszczy. Zrobiliśmy duże oczy po tych słowach. Skoro tu nie można, bo jest ryzyko, to dlaczego nie zagrać w Bydgoszczy? W końcu organizacja meczu u nas była zbyt niebezpieczna, bo policja brała również pod uwagę to, co działo się w przypadku poprzedniego pucharowego spotkania Zawiszy z Polonią, który też został odwołany. Skoro dostałem negatywną opinię policji i widziałem, co wypisywało się na forach kibiców Zawiszy, nie mogłem inaczej podejść do tematu.  Jest mi bardzo przykro, że do tej sytuacji doszło. Mierzyliśmy się z czymś, do czego nie byliśmy przygotowani. Gdybyśmy poszli na żywioł i stwierdzili “niech się dzieje”, a zadziałoby się najgorsze, to wszystkie palce i tak wskazałyby burmistrza. A fala hejtu i tak się na mnie wylała przez odwołanie spotkania – broni się Gralak.

Ciężko przetrawić porażkę

Każdy broni swojego interesu, ale prawda jest taka, że gdyby klub poszedł w zaparte i zorganizował mecz, Orlęta podjęłyby Zawiszę, a nawet z nim wygrały, wszyscy wypięliby piersi po ordery. Jednak, gdyby coś się stało, winien byłby jeden. I można kontynuować taki proceder. Kibice Zawiszy mogą pisać różne dziwne rzeczy na swoich forach, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością i tak zdobywać przewagę nad rywalami, zanim w ogóle dojdzie do spotkania. W końcu w półfinale regionalnego Pucharu Polski “Zetka” zmierzy z wygranym meczu Pogoń Mogilno – Tłuchowia Tłuchowo. Bez względu na zwycięzcę znowu mowa o klubach z mniejszych miejscowości, co jest solą regionalnego Pucharu Polski, ale jak widać dla służbistów, jest to sól w oku. Na tym wszystkim cierpi najbardziej sport.

Chłopacy byli załamani i zdenerwowani. Chcieli się pokazać z Zawiszą u siebie. Do tej pory nie mogą przetrawić tej porażki, bo inaczej nie można tego określić. Jeśli nie będzie wsparcia miasta, nie będzie sportu. Na trzy sekcje piłkę, lekkoatletykę i koszykówkę dostajemy od miasta 97 tys. zł. Do tego sama futbolowa drużyna Orląt otrzymuje 30 tys. zł, czyli razem 127 tys. Niech każdy sobie odpowie, czy to wystarczająco na IV ligę. Pracujemy w klubie w czynie społecznym. Z racji, że obiekt nie ma gospodarza, sami na przykład rysujemy linie. Mecz z Zawiszą byłby dla nas świętem i podsumowaniem, że nasza praca nie idzie na marne – kończy Smieszny.

Po więc zatem grać. Może od razu dajmy puchar klubowi, który ma najwięcej kibiców.

WIĘCEJ O NIŻSZYCH LIGACH:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niższe ligi

Komentarze

18 komentarzy

Loading...