Warta Poznań ma plan. Jaki? Kurczę, sprytny. Podczas nadchodzącego walnego zgromadzenia akcjonariuszy „Zieloni” rozważą przeniesienie własnej siedziby z Poznania do Grodziska Wielkopolskiego, żeby w ten sposób zapewnić sobie licencję na kolejny sezon zmagań w Ekstraklasie. Problem polega na tym, że Podręcznik Licencyjny PZPN wprost zakazuje tego rodzaju praktyk. Przyznajemy szczerze, że różne już fikołki widywaliśmy w wykonaniu działaczy, różne magiczne sztuczki PZPN akceptował, ale pomysł Warty jest wyjątkowo karkołomny.
Zacytujmy wspomniany przed momentem podręcznik:
„Stadion Wnioskodawcy, na którym będzie on rozgrywać mecze w ramach rozgrywek Ekstraklasy, musi znajdować się w miejscowości, w której znajduje się siedziba Wnioskodawcy. Wszelkie zmiany miejsca siedziby Wnioskodawcy mające na celu lub których skutkiem jest obejście przedmiotowego Kryterium będą uznawane przez Organy Licencyjne za niespełnienie przedmiotowego Kryterium”.
Cholera, no nie da się w sposób bardziej dobitny zakomunikować w przepisach, że manewry z taktyczną zmianą siedziby nie będą tolerowane. A jednak Warta dokładnie taki ruch rozważa, co potwierdził w mediach społecznościowych jej prezes, Artur Meissner. – Zwołanie na 30 kwietnia walnego zgromadzenia akcjonariuszy, na którym może dojść do zmiany siedziby spółki, ma związek z procesem licencyjnym PZPN. Decyzja o przeniesieniu siedziby do Grodziska Wielkopolskiego nie jest przesądzona. Nie ma planów zmiany nazwy spółki Warta Poznań – napisał sternik „Zielonych” na portalu X (dawniej Twitter).
A więc przed nami licencyjna zabawa w kotka i myszkę, odcinek nie-wiadomo-który.
Warta od lat gra w Grodzisku Wielkopolskim
O tym, że Polski Związek Piłki Nożnej nie szanuje własnych przepisów licencyjnych, wiadomo nie od dziś. Nie wystarczyłoby nam dnia, żeby wymienić wszystkie sytuacje, gdy władze federacji przymykały oko na organizacyjne niedociągnięcia klubów, choć teoretycznie powinny one skutkować surową reakcją, a niekiedy po prostu nieprzyznaniem prawa do występów w takiej czy innej klasie rozgrywkowej. Najnowsza historia Warty to wdzięczny przykład tego rodzaju działań związku.
„Zieloni” awansowali do Ekstraklasy w 2020 roku i od tego czasu rozgrywają spotkania domowe na obiekcie w Grodzisku Wielkopolskim. Co oczywiście wcale nie oznacza, że ich własny stadion przy Drodze Dębińskiej, zwany również „Ogródkiem”, jest w tym czasie żwawo przystosowywany do ekstraklasowych wymogów. Albo że gdzieś w Poznaniu rośnie jak na drożdżach nowa arena Warty. Owszem, sporo się o nowym stadionie mówi, działacze „Zielonych” apelują o wsparcie. Przed rokiem opinia publiczna ujrzała nawet efektowny projekt obiektu, tylko że nadal nie bardzo wiadomo, kto miałby taką inwestycję sfinansować. – Nie wykluczamy miejskiego wsparcia dla Warty, pomagamy klubowi w wielu obszarach. Rolą miasta nie jest jednak budowanie stadionów, które kluby sprzedają potem deweloperom czy na inne niesportowe cele. Poprosiłem o przygotowanie zestawienia obiektów i terenów sportowych na terenie Poznania sprzedanych przez kluby w ostatnich latach, bo skala tego negatywnego zjawiska jest poważna – grzmiał swego czasu Jacek Jaśkowiak, który powalczy teraz w 2. turze o kolejną kadencję prezydenta miasta.
Czas na przeprowadzkę?
Trzeba też pamiętać, że Bartłomiej Farjaszewski, właściciel „Zielonych”, już rok temu nabył część stadionu w Grodzisku Wielkopolskim. Warta otworzyła tam również akademię piłkarską. A zatem jej związki z tym miastem nie kończą się na rozgrywaniu meczów ligowych. Taki układ jest zresztą dla władz klubu łatwiejszy, niż na przykład kosztowna próba zmierzenia się z wyzwaniem organizowania spotkań domowych na Stadionie Miejskim przy Bułgarskiej. – Oczywiście w mieście jest już obiekt, z którego korzysta Lech. Jednak to wielka i zupełnie inna arena, którą wybudowało miasto. On nie jest przystosowany do tego, by grały tam dwa zespoły. Jest bardzo drogi w utrzymaniu – i to z wielu powodów – mówił Farjaszewski w wywiadzie dla „Pulsu Biznesu”.
Trąci to jednak – przy całej sympatii dla Warty i jej prób zachowania miejsca w Ekstraklasie przy niezwykle ograniczonym budżecie – totalną januszerką. Nie mamy stadionu? No to grajmy przez lata wszystkie mecze na wyjeździe i żyjmy nadzieją, że jakimś cudem zmieni się polityczna koniunktura w mieście. PZPN oczekuje, żebyśmy rozgrywali jednak spotkania ligowe w Poznaniu? No to taktycznie przenieśmy siedzibę i zmieńmy się dla picu w „Wartę Poznań z Grodziska Wielkopolskiego”. Ale w sumie mamy w mieście piękny stadion, może byśmy spróbowali tam rozgrywać mecze? A nie, to akurat za drogo, nie stać nas.
Kurczę, to może was po prostu w ogóle nie stać na grę w Ekstraklasie? Pomijamy już nawet kwestie, ujmijmy to, tożsamości i tradycji. Warta jest klubem o przeszło stuletniej historii. Posiada może i niezbyt duże, ale wierne grono fanów. I coś nam się wydaje, że gdyby sympatycy „Zielonych” pragnęli Ekstraklasy za wszelką cenę, to już dawno przerzuciliby się na kibicowanie Lechowi. A jednak pozostają oddani Warcie – między innymi dlatego, że jest to klub „poznański” do szpiku kości. „Duma Wildy”. A im bardziej klub dryfuje w stronę Grodziska Wielkopolskiego, tym bardziej się te jego piękne tradycje zaczynają rozmywać.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Największa porażka Bogdana Wenty [REPORTAŻ]
- Pobije czy nie pobije? Harry Kane na tropie rekordu Roberta Lewandowskiego
- Koniec Zielińskiego w Cracovii. Pytamy: to dobrze, czy nie dobrze? [KOMENTARZ]
- Za rogiem wielki sukces, za kulisami walka o wpływy. W Stuttgarcie jak zawsze jest wesoło
- W sprawie kibiców Wisły PZPN kompromituje się od dawna – teraz musi przestać
- Jim Baxter. Pijany geniusz lat 60. i szkocka wersja George’a Besta
fot. FotoPyk