Reklama

Wojna, ukrywanie się w bunkrze, techno i „Dragon Ball”. Nietuzinkowe życie Marca Guala

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

07 kwietnia 2024, 07:45 • 13 min czytania 4 komentarze

Jeden mecz Legii z Jagellonią kończył po siedmiu minutach, ze łzami w oczach. W innym nie cieszył się ze zdobytej bramki, co zdenerwowało kibiców i kolegów w szatni. Marc Gual przeniósł się do zespołu z Warszawy, żeby sięgnąć po mistrzostwo Polski, a teraz sam przyznaje, że porażka Legii w niedzielę sprawi, że to Jagiellonia prawdopodobnie zdobędzie tytuł. Miał być znakomitym transferem, ale długo zawodził. Dopiero w ostatnich tygodniach stał się kozakiem – strzela gole, asystuje, i robi to w świetnym stylu. Gra Marca Guala jest teraz trochę jak jego życie. Pełne luzu, wyróżniające go z tłumu. Hiszpan to człowiek, który w ogóle nie ogląda meczów piłkarskich, ale za to można godzinami rozmawiać z nim o japońskim komiksie.

Wojna, ukrywanie się w bunkrze, techno i „Dragon Ball”. Nietuzinkowe życie Marca Guala

W świecie Marca Guala, który kończy trening i wraca do domu, nie ma futbolu. Hiszpan w ogóle nie ogląda piłki nożnej i czasami zdumiewa go, że ludzi w ogóle to dziwi. Uwielbia komiksy, w tym mangę, można z nim ze szczegółami porozmawiać o „Dragon Ballu”, którego jest wielkim fanem. No i muzyka. Gual ma pewien nawyk – od kilku lat przed meczami puszcza sobie techno. Mówi, że żaden inny typ muzyki, nawet rap, nie nakręca go tak bardzo do walki.

Jest specyficznym piłkarzem i człowiekiem, mającym dystans do wielu spraw, luz i swój własny świat. – Na pewne sprawy patrzy inaczej, ubiera się tak, że można go uznać za dziwaka. Ma też duże ego, co niejednokrotnie było widać, ale to brało się z jego ambicji i aspiracji. Ale to prywatnie bardzo fajny, uśmiechnięty człowiek – opisuje Guala w rozmowie z Weszło Łukasz Masłowski, dyrektor sportowy Jagiellonii Białystok, który w marcu 2022 roku ściągnął Hiszpana do stolicy Podlasia. Wykorzystał wtedy umiejętnie przepisy, powstałe po brutalnym ataku Rosji na Ukrainę.

Nieco dalej poszedł w ubiegłym roku komentator Canal+ Wojciech Jagoda, który w programie na kanale „Meczyki” powiedział o Hiszpanie, powołując się na opinie ludzi z Białegostoku: – Wydaje mi się, że jeżeli chodzi o ego, to Cristiano Ronaldo ma przy nim ego bardzo niewielkie.

Godzina w bunkrze

W latach 2020-2022 Gual był napastnikiem hiszpańskiego Alcorcon, grającego na drugim szczeblu rozgrywek. Według naszych informacji już w 2021 roku mógł trafić do Polski, bo Kosta Runjaic chciał go sprowadzić do Pogoni Szczecin. Gual zimą 2022 roku został jednak zawodnikiem ukraińskiego SK Dnipro-1. Niektórych mogło dziwić, że rosnący w siłę zespół ze Wschodu zdecydował się na zawodnika, który przez półtora roku w Segunda Division, w 50 meczach, zdobył sześć bramek i miał dwie asysty. Bez szału, prawda?

Reklama

Gual kilka lat temu, jako piłkarz Realu Saragossa (z prawej) 

Duży wpływ na tamten ruch miał specjalny system skautingowy PASS, którego twórcy, m.in. ceniony na Ukrainie pracownik akademii i skaut Gleb Kornienko, byli związani właśnie z Dnipro-1. – PASS-a współtworzył również Gleb Platow, który w momencie transferu Guala był szefem skautów Dnipro-1. PASS to platforma, działająca we współpracy z ukraińską federacją, której zamierzeniem jest produkowanie młodych skautów i analityków, ale też znajdywanie ciekawych piłkarzy. System zakłada, że suche liczby – gole i asysty – to nie wszystko. Uznano, że Gual ma w sobie cechy, które sprawią, że w Dnipro-1, chcącym grać ofensywnie, do przodu, może utworzyć duet napastników z Artemem Dowbykiem – tłumaczy Piotr Słonka, ekspert od piłki ukraińskiej. Dziś Dowbyk jest wyceniany na 30 milionów euro, trafił do hiszpańskiej Girony. Gual natomiast nie rozegrał dla Dnipro żadnego meczu o stawkę.

Wojna wybuchła kilka dni po powrocie piłkarzy na Ukrainę z zimowego zgrupowania w Turcji. Gual i jego klubowi koledzy nie spodziewali się jej, byli w szoku. Na Ukrainie spędził pierwsze trzy dni wojny. Działali spontanicznie. Najpierw piłkarze spotkali się i stwierdzili, że muszą uciekać z kraju. Tylko dokąd? I jak? Pierwszy pomysł – Polska, ale z Dniepru do naszego kraju jest dość daleko. Bliżej leży Rumunia. – Pojechaliśmy do naszego centrum treningowego. Znajdował się w nim bunkier i musieliśmy się w nim skryć na niemal godzinę. Było niebezpiecznie. Później przejechaliśmy do hotelu, który znajdował się dalej od obszaru działań zbrojnych. To stamtąd, o świcie, wsiedliśmy w samochody i skierowaliśmy się do Rumunii. Wzięliśmy ze sobą zapas benzyny, jakieś jedzenie, dużo wody. Nasza podróż trwała dwa dni, to był bardzo trudny czas. Nie czuliśmy się bezpiecznie – opowiadał mi w kwietniu 2022 roku.

Dnipro-1 to nietypowy klub, bardziej niż inne związany z wojną i walką na froncie. Został założony w marcu 2017 roku przez znanego polityka Jurija Berezę i byłego piłkarza, Romana Zozulę. Dość szybko stawał się drużyną numer trzy na Ukrainie, za Szachtarem Donieck i Dynamem Kijów. Wymieniono trenera, inwestowano w coraz lepszych piłkarzy, płacono coraz więcej. Guala zachęciło do transferu właśnie to – wizja gry w europejskich pucharach. – Co ciekawe, „Dnipro-1” to nazwa pułku, który stworzyli bracia Berezowie. Oni walczyli w nim od 2014 roku, od początku wojny na Krymie. Gdy tylko czuli, że ich ojczyzna jest zagrożona, nie bali się brać karabinu do ręki, razem z bliskimi sobie i oddanymi ludźmi. Po ataku Rosji, gdy niektórzy piłkarze uciekali z kraju, też ruszyli na front – dodaje Słonka.

Gual tamte dni wspomina tak: – Szef klubu, Jurij Bereza, poszedł walczyć. Został nawet dowódcą batalionu. Zawodnicy, którzy zostali, nie chwycili za broń, ale część pracowników klubu zdecydowała się uczestniczyć w działaniach wojennych.

Reklama

Gol i ukraińska flaga

Kiedy Gual i koledzy z klubu uciekali z Ukrainy, w Polsce z przerażeniem oglądaliśmy relacje ze Wschodu, ale wszystko toczyło się normalnie. W Ekstraklasie zawodziła Jagiellonia Białystok, która uwikłała się w dramatyczną walkę o utrzymanie. Do tego z gry na kilka miesięcy wypadł Jesus Imaz. Masłowski musiał działać i, wykorzystując nowe regulacje, zwrócił uwagę na ukraiński rynek. Jagiellonia pozyskała na ostatnie kolejki Brazylijczyka Diego Cariocę, wcześniej zawodnika Kołosa Kowaliwka, i właśnie Guala.

– Na Ukrainie otworzył się rynek i swoje oczy skierowałem właśnie tam. Nawiązałem kontakt z agentem Guala i tak udało się ściągnąć Marca. My pomogliśmy jemu w trudnym momencie, a on nam. To był moment, gdy większość kadr była już pozamykana, więc nie sądzę, by miał wówczas dużo innych możliwości – opowiada Masłowski.

Pierwszy mecz Guala w Jagiellonii – domowe spotkanie z Zagłębiem Lubin. Jest 1:1, doliczony czas gry. Hiszpan schodzi do środka, strzela, trafia do siatki. Cieszy się z gola, pokazując ukraińską flagę. Później powie, że ciągle myśli o tym, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. I o ludziach, których zdążył tam poznać. Trudno o lepsze wejście do nowego klubu. Od początku stał się idolem kibiców Jagiellonii, a w kolejnych tygodniach pokonywał jeszcze bramkarzy Radomiaka Radom i Śląska Wrocław. 13 maja 2022 roku pierwszy raz zagrał przeciwko Legii. Przedostatnia kolejka, Jagiellonia nie była jeszcze pewna utrzymania. Gual również wtedy bardzo chciał zostać bohaterem, ale przegrał z urazem. Gdy w siódmej minucie musiał opuścić boisko, miał łzy w oczach. Kibice Jagiellonii długo pamiętali tę scenę. Tym bardziej że po tamtym spotkaniu cieszyli się, bo remis 2:2 zapewnił ich drużynie pozostanie w elicie.

Gual w barwach Jagiellonii 

Przed sezonem 2022/2023 w Jagiellonii zmienił się trener. Piotra Nowaka zastąpił Maciej Stolarczyk, a Gual pod jego wodzą (i później za Adriana Siemieńca, który objął zespół w kwietniu 2023 roku) został królem strzelców rozgrywek. Liczby Hiszpana w lidze: 31 meczów, 15 goli, osiem asyst. Ale to nie była tylko i wyłącznie sielanka. Na początku stycznia 2023 roku „Przegląd Sportowy” podał informację, że Gual miał dostać ofertę z portugalskiej Vizeli i wymuszał na działaczach „Jagi” zgodę na odejście. Kilka dni później Hiszpan rozwiązał umowę z Dnipro-1, z którego był wypożyczony do Polski. Ostatecznie został jednak do lata w Białymstoku.

Wpłynęła wtedy za niego oferta i Marc chciał z niej skorzystać, ale temat został szybko ucięty. Sprzedawanie Marca nie było w interesie klubu, a o to musiałem przede wszystkim dbać. Marc był rozczarowany. Powiedziałem mu wtedy: „Wolę, żebyś ty był na mnie zły, niż 300 tysięcy kibiców z Białegostoku, że cię puściliśmy”– opisuje tę sytuację ze swojej perspektywy, niejako potwierdzając przekaz medialny, Masłowski.

„Jak czytanka na dobranoc”

Kolejny ważny mecz Legii z Jagiellonią to 12 maja 2023 roku. Niemal rok, bez dnia, po tamtym feralnym, którego nie dograł do końca. Tym razem wszystko kręciło się wokół Guala, bo dzień przed spotkaniem Legia poinformowała oficjalnie, że Hiszpan po sezonie będzie jej zawodnikiem. Gualowi latem kończył się kontrakt, miał prawo dogadać się z nowym pracodawcą.

Masłowski: – Chcieliśmy, by został u nas na dłużej, ale wiedzieliśmy, że jest po słowie z Legią. Mogliśmy przypuszczać, jakie dostał tam warunki finansowe. Te proponowane przez nas nie mogły się z tym równać. To naturalne, poza tym Marc wybrał opcję, która wtedy była też lepsza z perspektywy sportowej. Jagiellonia broniła się przed spadkiem, Legia była w pucharach. Zadziałało prawo rynku. Wiedziałem dość wcześnie, że wybrał Legię. Przed naszym spotkaniem z nimi oni wypuścili oficjalny komunikat. Typowa zagrywka marketingowa. Każdy wiedział, że właśnie wtedy zostanie to ogłoszone. Śmialiśmy się w klubie, że było to czytelne jak czytanka na dobranoc.

Była 14. minuta spotkania. Gual ruszył z piłką i oddał strzał zza pola karnego. Lot piłki zmienił jeszcze wślizgiem Maik Nawrocki i ta wpadła do siatki. 0:1 przy Łazienkowskiej. Gual podbiegł do trybun, ale mało anemicznie i nie cieszył się z tego gola. Jakby chciał powiedzieć: „Nie wyrażam radości, bo zaraz będę dla was grał”. Dużej części kibiców Jagiellonii bardzo się to nie spodobało, tym bardziej, że Legia tamten mecz ostatecznie wygrała aż 5:1. Różnie, często negatywnie, oceniali go też koledzy z szatni.

Wspominany już w tym tekście Jagoda tak wypowiedział się niedługo później w programie na kanale „Meczyki”: – Co do zachowania w meczu z Legią, to brakowało mi tylko tego, żeby zaczął się cieszyć po golu Josue. Wtedy mielibyśmy pełny obraz sytuacji. Dla mnie to dziwne, nie do pomyślenia. Coś mu się chyba pomyliło.

Adrian Siemieniec próbował bronić swojego piłkarza. Do dziś obaj lubią się i szanują. Mają dobry kontakt.

Samotny i sfrustrowany

„Najlepszy strzelec ligi”. „Zna naszą ekstraklasę”. „W Legii będzie miał jeszcze więcej szans, ze względu na lepszych piłkarzy dookoła i bardziej ofensywny futbol”. Takie opinie ekspertów, spytanych o Guala, dominowały przed obecnym sezonem. Wszystkim lub prawie wszystkim wydawało się, że Legia dokonała logicznego i znakomitego transferu. A teraz liczby Hiszpana w barwach Legii do przerwy zimowej: w lidze – 18 meczów, gol, dwie asysty. Europejskie puchary – 12 spotkań, dwa gole, trzy asysty. Puchar Polski, dwa mecze, gol. I tyle. Klapa.

Co się zatem stało?

Warto zwrócić uwagę na wypowiedź Kosty Runjaicia w momencie ogłaszania transferu Guala. „To jeden z najlepszych napastników ligi. Świadczy o tym nie tylko liczba zdobytych bramek, ale również postawa, styl gry, sposób poruszania się po boisku. To zawodnik bardzo przebojowy, ma dobry drybling, gra kombinacyjnie, aktywnie uczestniczy w pressingu” – wymieniał wtedy niemiecki szkoleniowiec. Jesienią, nawet gdy Hiszpanowi nie szło, nie trafiał do bramki, Runjaic często szukał pozytywów i chwalił go za to, jak gra bez piłki i atakuje przeciwnika. Ale czasami reagował też na błędy piłkarza.

Spotkanie z Cracovią przy Łazienkowskiej, 19. kolejka. Legia prowadzi 1:0, ale Gual nie błyszczy. Po podaniu Josue zachowuje się nieporadnie pod bramką rywala i niedługo później zostaje zdjęty z boiska przez Runjaicia. Kamery Canal+ pokazują Guala, jak siedzi wyraźnie sfrustrowany na ławce. Siedzi sam, nie rozmawia z nim żaden z kolegów. Choć akurat teoria, że nie zaaklimatyzował się dobrze w drużynie, to mit. Osoby z otoczenia Legii zgodnie przyznają, że Gual jest na tyle pozytywną postacią, że generalnie jest w drużynie lubiany.

Przez pierwsze miesiące w Legii, uważnie oglądając jego grę, można było mieć wrażenie, że nie ma na boisku tyle swobody, co wcześniej i jest trochę bardziej wrzucany w schematy taktyczne. Brakowało mu też jakiegoś szczegółu, czasami po prostu szczęścia, bo w Białymstoku wykorzystywał trudniejsze sytuacje, niż te, które nie kończyły się golem, gdy był już w Legii. Ale widać też było, że nie do końca dobrze wykorzystują go koledzy. 12 marca tego roku, na kanale „Prawda Futbolu” trener analityk Marek Marciniak zdiagnozował, że powtarzającym się problemem Legii było niewłaściwe wykorzystanie piłkarzy ofensywnych. Pokazał sytuacje z przegranego 0:1 spotkania z Widzewem Łódź, w których Josue miał opcję podania do Guala, ale nie decydował się na nią. O ile Portugalczyk z niektórymi zawodnikami szybko złapał nić porozumienia i zagrywał im świetnie piłki w ciemno, o tyle jego współpraca z Gualem pozostawiała sporo do życzenia.

Josue i Marc Gual 

„Zabójczy duet”

Na pierwszy prawdziwy błysk geniuszu Guala trzeba było poczekać do niedawnego spotkania przeciwko Piastowi Gliwice (3:1). Legia zagrała bardzo przeciętnie, ale miała w składzie Josue, który idealnie przymierzył z rzutu wolnego, i właśnie Guala. Hiszpan najpierw ograł jednym zwodem dwóch rywali i trafił w okienko. A tuż po rozpoczęciu drugiej części gry Gual przejął piłkę i ruszył z nią na bramkę Piasta. Ograł Jakuba Czerwińskiego, poradził sobie z drugim obrońcą i trafił z kąta do bramki. Następna kolejka? Jego akcja w meczu z Górnikiem w Zabrzu (też 3:1), w której wkręcił w ziemię obu stoperów (Rafał Janickiego i Kryspina Szcześniaka), by wyłożyć piłkę Josue, obiegła internet, a niektórzy podkładali do niej melodię z „Tańca z gwiazdami”.

To był Gual znany z Jagiellonii albo ze swoich najlepszych czasów w Hiszpanii. Nie każdy wie, że w sezonie 2016/2017 strzelił 14 goli dla Sevilli Atletico (tak nazywał się drugi zespół Sevilli – przyp. red.). Występował wtedy w jednym zespole z Ivim Lopezem. Cały czas szukali się na boisku, obaj byli skuteczni. Grali tak, że hiszpańska lokalna prasa nazwała ich w jednym z tekstów „zabójczym duetem”. – To był mój najlepszy sezon w karierze. Pamiętam spotkanie z Realem Valladolid. Pierwszy w karierze hat-trick, strzeliłem trzy gole w niewiele ponad 30 minut. Z kolegami z drużyny byliśmy świetnymi kumplami i te relacje przekładały się na zrozumienie na boisku. Występowałem wtedy z przodu z Ivim. Pod koniec sezonu rozegraliśmy szalony mecz przeciwko Cadiz. Zremisowaliśmy 3:3, ja strzeliłem dwa gole, jednego po podaniu Iviego, wywalczyłem też rzut karny, który on wykorzystał. Ofensywa Sevilli Atletico opierała się wtedy na naszej grze – opowiadał mi w 2022 Gual w wywiadzie, który ukazał się w „Przeglądzie Sportowym”.

Gual z meczów z Piastem i Górnikiem był też Gualem, w którym coś dostrzegł Raul Gonzalez. Tak, ten słynny Raul. Kiedy obecny napastnik Legii w 2020 trafił na wypożyczenie do Realu Madryt Castilla, czyli rezerw „Królewskich”, prowadzonych przez Raula, legendarny napastnik miał poświęcać mu trochę czasu indywidualnie.

Pytanie – co sprawiło, że Gual zaczął strzelać gole, i to takie, dopiero teraz?

Marcin Szymczyk, redaktor naczelny Legia.Net: – On musiał się trochę przyzwyczaić do innej gry. Jagiellonia wychodziła z kontrą i miał przed sobą jednego rywala oraz więcej przestrzeni. Grając przeciwko Legii, przeciwnicy często się bronią, cofają linię obrony. Dlatego Gual przyjmuje piłkę i ma obok siebie trzech, czterech obrońców. Poza tym w Jagiellonii był typową „dziewiątką”, a w Legii z reguły operuje za plecami rosłego napastnika, najczęściej Tomasa Pekharta albo Blaža Kramera. Zresztą, on na tej pozycji do dziś nie wygląda najlepiej. Ma problem z rozgrywaniem piłki. Statystyki pokazują, że nawet do najbliższego kolegi dość często zagrywa niecelnie. Ale kiedy skupia się na zgubieniu przeciwnika i oddaniu strzału, efekt jest dużo lepszy. Spójrz na mecz z Górnikiem: Gual zaistniał w nim, gdy poszedł wyżej, bo Pekharta zmienił Bartosz Kapustka. Właśnie wtedy przeprowadził tę swoją akcję z gatunku „stadiony świata”.

Masłowski: – Dla mnie Marc, jeżeli chodzi o pozycję, to „dziewiątka i pół”. Tak to określam.

***

Kiedy przed tym sezonem trafiał do Legii, Gual opowiadał w wywiadach, że zdecydował się na ten krok, żeby zrobić sportowy postęp i sięgnąć po mistrzostwo kraju. Ubiegły sezon Legia zakończyła na drugim miejscu, a Jagiellonia na 14. pozycji, zdobywając 25 punktów mniej. Mecze bezpośrednie? W Białymstoku Legia wygrała 5:2, a na własnym boisku 5:1. Hiszpan miał więc pełne prawo wychodzić z takiego założenia. Nie przewidział, że Siemieniec zbuduje w Białymstoku najlepiej grający w ostatnich miesiącach zespół Ekstraklasy. Teraz, przed spotkaniem obu drużyn, Gual mówi wprost: – Jeżeli Jagiellonia nas pokona, prawdopodobnie zgarnie mistrzostwo Polski.

Szymczyk: – Dziwnie z tym wyszło, to prawda. Patrząc obiektywnie, Legia zagrała w tym roku tylko jeden dobry mecz, ten z Górnikiem. Jeżeli teraz wygra, zmniejszy stratę do Jagiellonii do czterech punktów i wróci do gry o mistrzostwo Polski. W razie zwycięstwa znalazłaby się nawet w lepszej sytuacji, niż była rok temu. Wtedy po remisie z Miedzią Legnica praktycznie straciła szansę na tytuł. Załóżmy, że Legia ogrywa Jagiellonię. W Białymstoku zrobiłoby się nerwowo, bo mieli komfortową sytuację, a tu najpierw przegrywają z Pogonią półfinał Pucharu Polski, a później tracą punkty przy Łazienkowskiej. Dlatego jeśli Legia wygra, wszystko będzie możliwe.

WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
5
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
16
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Ekstraklasa

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
5
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
16
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Komentarze

4 komentarze

Loading...