Choć Josue w pierwszej połowie grał fantastycznie i miał same udane zagrania, a w drugiej też wiele dawał drużynie, Legia tylko zremisowała 1:1 z Jagiellonią Białystok. Przy Łazienkowskiej można było usłyszeć, że chciał się pokazać potencjalnemu nowemu pracodawcy, bo działacze Legii najprawdopodobniej nie przedłużą z nim umowy i nawet taki występ nie zmieni zbyt dużo. Występ, za który chwalą go koledzy z drużyny, mówiący o jednej z najlepszych lewych nóg, jakie widzieli w karierze. Najważniejszy jest jednak wynik, a remis sprawia, że nawet trener Legii Kosta Runjaić powiedział wprost, kto gra obecnie najlepiej w piłkę w Ekstraklasie i jest faworytem w walce o tytuł.
– Ten remis jest jak porażka? – spytaliśmy po meczu Marca Guala.
– Na pewno coś straciliśmy, bo to było kluczowe spotkanie w walce o mistrzostwo Polski. To bardziej porażka, niż remis, zgadza się. Wciąż wierzę w tytuł, ale sytuacja jest trudna, bo mamy siedem punktów straty do lidera – odpowiedział strzelec gola dla Legii.
„Wiesz, że piłka trafi w idealne miejsce”
Chwilę później Gual został spytany o wpływ, który na grę Legii ma Josue. To w końcu Portugalczyk w pierwszej połowie idealnie dograł mu piłkę, asystując przy golu.
– On ma jedną z najlepszych lewych nóg, jakie widziałem w swojej karierze. Gdy podaje ci piłkę, wiesz, że ona prawdopodobnie trafi w idealne miejsce, bo zagrywa ją tam, gdzie chce. To też pomaga innym zawodnikom w drużynie. Na pewno jest to zawodnik, którego nie jest tak łatwo zastąpić – chwalił swojego kolegę z Portugalii Gual.
Według informacji, docierających z Łazienkowskiej, Legia najprawdopodobniej nie przedłuży wygasającej latem umowy z Josue. Hiszpan nie chciał konkretnie odpowiedzieć na pytanie, czy Portugalczyk przydałby się w Legii w nowym sezonie. – To decyzje osób zarządzających klubem – stwierdził tylko. Gual, który należał do najlepszych na boisku, opuścił boisko w 80. minucie, zmieniony przez Macieja Rosołka, który nie dał dobrej zmiany. Hiszpan, którego z trybun oglądała rodzina, w tym ojciec, były piłkarz, przyznał, że zmiana była decyzją trenera, choć on sam czuł się już też trochę zmęczony.
Genialne podanie i wykończenie
Josue grał od początku do końca. Choć nie udało się wygrać, to był jego mecz, jeden z najlepszych w sezonie. Najpierw genialna piłka do Tomasa Pekharta, ale Czech nie potrafił trafić do siatki, przez co Legia straciła kapitalną szansę na wyjście na prowadzenie. Później Josue w idealnym momencie dograł do Guala, ten zabawił się z Mateuszem Skrzypczakiem i strzelił gola na 1:0. Nie wiadomo, co było w tej akcji lepsze: podanie Portugalczyka, czy genialne wykończenie Hiszpana. Tym bardziej, że wcześniej pojawiały się głosy, że obaj nie potrafią właściwie szukać się na boisku.
Ale Josue w meczu z Jagiellonią to nie tylko te dwa wyraźnie widoczne kontakty z piłką. A to zagrał idealne, mocne podanie na lewą stronę do Patryka Kuna, a to wymienił po prawej stronie piłkę z Ryoyą Morishitą w taki sposób, że Legia zdobyła przewagę sytuacyjną. Josue może i nie jest mistrzem bronienia, ale udzielał się też w pressingu, atakując przeciwnika. Portugalczyk bawił się grą, wychodziło mu wszystko. Gdy w 51. minucie podał niecelnie do Morishity w dość prostej sytuacji, można było spytać: „To naprawdę był on?”. Na boisku w tym meczu przez długi czas przebywało 21 zawodników na podobnym poziomie i jeden przerastający resztę umiejętnościami, wyobraźnią i wizją gry.
Wypowiedź z Zabrza
Josue grał tak, jakby chciał powiedzieć: „Może przemyślcie, czy aby na pewno mnie tu nie chcecie?”. Ostatnie dni to mecz z Górnikiem w Zabrzu, w którym grał nierówno, ale też potrafił błysnąć. Po spotkaniu, spytany o swoją przyszłość, odpowiedział: „Moje życzenia zna moja rodzina. W tym roku moje życzenia się nie spełnią, bo to nie ode mnie zależy. Żeby zostać w jednym miejscu, musisz czuć szacunek od wszystkich ludzi. Czasami mam wrażenie, że niektórzy ludzie nie doceniają tego, co robię”. Ostatnie dni to też wypowiedzi ekspertów w przeróżnych programach, którzy w przeważającej większości stwierdzali, że nie przedłużaliby wygasającej latem umowy z Josue. Portugalczyk wydawał i wciąż wydaje się pogodzony ze swoim losem.
Jeszcze do niedawna, gdyby zapytać innych piłkarzy albo ekspertów, kto jest najlepszym piłkarzem Ekstraklasy, wahaliby się przede wszystkim między Josue a Kamilem Grosickim. Dlatego nieco zaskoczył nas Dani Pacheco, pomocnik Górnika Zabrze, który kilka tygodni temu w tej rozmowie z Weszło stwierdził, że dla niego najlepiej w lidze gra Nene. Hiszpan tłumaczył, że pomocnik Jagiellonii jest wszechstronny, udziela się też w defensywie, a Josue to artysta, ale i gość, który nie do końca angażuje się w bronienie. Niedawny mecz Jagiellonii z ŁKS (6:0) niejako potwierdził słowa Pacheco, bo Nene rozegrał kapitalne spotkanie, co udokumentował dwoma golami, w tym jednym przepięknym, z woleja. I w programie „Liga+ Extra” też postawiono pytanie, czy to przypadkiem nie on jest teraz najbardziej wartościowym zawodnikiem w lidze.
Chciał się pokazać?
Mecz przy Łazienkowskiej, oprócz wiadomej stawki (Legia musi wygrać, a Jagiellonia chce umocnić się na pierwszym miejscu) był więc też pojedynkiem Portugalczyków ze środka pola. I Nene na tle rodaka wypadł dość blado: w pierwszej połowie błysnął w zasadzie tylko ciekawym podaniem na prawą stronę do wychodzącego na niezłą pozycję Dominika Marczuka. Nene był jednym z kilkunastu, a Josue tym najlepszym, który praktycznie nie miał nieudanych zagrać. W drugiej połowie obraz meczu trochę się zmienił, Legia się cofnęła i to odbiło się też na liczbie kontaktów z piłką Josue. Ale nawet w takich okolicznościach Portugalczyk najpierw bardzo groźnie uderzał zza pola karnego, a później odebrał piłkę, by od razu zapoczątkować kontratak podaniem do Guala. Kiedy Jagiellonia wyrównała za sprawą Jesusa Imaza, Josue wciąż próbował natchnąć drużynę do ataków, odzyskiwać piłki i celnie podawać kolegom, ale nikt nie potrafił zrobić użytku z jego wysiłków. Legia przez całą drugą połowę miała też duży problem z właściwym wyprowadzaniem piłki.
Po meczu można było usłyszeć, że Josue tak bardzo się starał i grał drużynowo również dlatego, że chciał się pokazać ewentualnemu przyszłemu pracodawcy.
Nie mogą tak zaczynać meczów
A jak spotkanie w Warszawie ocenia jeden z kluczowych zawodników lidera? – Musimy szanować ten punkt, bo na Legii zawsze gra się ciężko. Ani ja, ani drużyna, nie myślimy o potencjalnym mistrzostwie Polski. Jesteśmy w dobrym położeniu, ale zostało jeszcze siedem spotkań – powiedział reprezentant Polski z Jagiellonii Dominik Marczuk. Dodał jednak również, że on i koledzy przespali pierwszą połowę, nie grali swojej piłki i nie mogą zaczynać w ten sposób kolejnych spotkań.
Już przed meczem z Piastem Gliwice, wygranym przez Legię 3:1, ale w słabym stylu, Kosta Runjaić powiedział, że przed jego drużyną 10 finałów i chcą wygrać wszystkie z nich. Ktoś mógł się lekko uśmiechnąć, ale Legia wygrała dwa pierwsze mecze, a i w spotkaniu z Jagiellonią była zespołem lepszym. W klubie z Warszawy wszyscy mają świadomość, że szansa na tytuł bardzo mocno odjechała. Mają też świadomość, kto ma największe szanse na mistrzostwo kraju.
– Jagiellonia to najlepsza drużyna tego sezonu. Są bardzo stabilni. To w tej chwili faworyt do sięgnięcia po tytuł – przyznał po spotkaniu Runjaić.
Fot. Newspix
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Imaz ratuje punkt. Legia błyszczała w pierwszej połowie
- Wojna, techno i „Dragon Ball”. Nietuzinkowe życie Marca Guala
- Trener z Rumunii w Legii? „To bzdura”
Fot. Newspix