Reklama

Piotr Żyła: Nie jesteśmy juniorami, żeby nas orać

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

24 marca 2024, 14:47 • 4 min czytania 5 komentarzy

Podobnie jak Dawid Kubacki i Kamil Stoch, Piotr Żyła w sezonie 2023/2024 również spisywał się poniżej oczekiwań. Polak, który poprzednią edycję Pucharu Świata zakończył na 6. miejscu, tym razem zajął dopiero 25. pozycję w klasyfikacji generalnej. Podczas rozmowy z dziennikarzami 37-latek zaznaczył, że jego obniżka formy nie wynika z wieku, ale za dużych obciążeń treningowych narzuconych przez sztab szkoleniowy. – Po poprzednim sezonie mieliśmy do sztabu i trenerów duże zaufanie, więc po prostu pracowaliśmy. Po konkursach w Ruce przyszedł weekend w Lillehammer. Tam poczuliśmy, że coś jest nie tak. Widać było zmęczenie – powiedział Żyła.

Piotr Żyła: Nie jesteśmy juniorami, żeby nas orać

– Mówiłem w Insbrucku, że forma będzie na wiosnę i dotrzymałem słowa. Na Planicę forma była! – rozpoczął żartem w swoim stylu Piotr, który ukończył dzisiejsze zawody na wysokim, piątym miejscu. Jednak nawet w obliczu słabej postawy na przestrzeni całego sezonu, Polakowi nie zabrakło bardziej poważnych refleksji. – Sezon był taki, jaki był. Słabo było u mnie ze stabilnością, bo czasem miałem energię, a na następny dzień już jej brakowało – mówił.

Żyła odpowiedział też na często podnoszony argument, jakoby jego słabsza postawa wynikała z zaawansowanego jak na skoczka wieku: – To nie jest kwestia PESEL-u. Byłem zmęczony już na początku sezonu, można było te przygotowania dużo lepiej rozplanować. Ale porozmawialiśmy o tym z trenerem, więc wiemy, co mamy robić na przyszły rok. Nie jesteśmy juniorami, żeby nas orać jak juniorów. Teraz już wszyscy to wiedzą, więc nasza praca będzie wyglądać trochę inaczej.

Zatem podobnie jak Dawid Kubacki, Żyła przyczyn słabej dyspozycji upatruje w za mocnym okresie przygotowawczym.

Reklama

– Zgłaszaliśmy trenerowi, że tej pracy jest dużo. W szczególności zgrupowań, bo już na miesiąc przed startem Pucharu Świata w Ruce byliśmy na zgrupowaniu. Wiadomo, że na obozie człowiek nie odpocznie, ale plan to plan – wierzyliśmy w to, co robiliśmy. Po poprzednim sezonie mieliśmy do sztabu i trenerów duże zaufanie, więc po prostu pracowaliśmy. Po konkursach w Ruce przyszedł weekend w Lillehammer. Tam poczuliśmy, że coś jest nie tak. Widać było zmęczenie – mówił Żyła.

W poprzednim sezonie, który w wykonaniu polskich skoczków był znacznie lepszy, mimo wszystko pojawiły się zarzuty, że w jego drugiej części Polacy wyglądali na zmęczonych. To w nich Żyła upatruje przyczyny, dlaczego sztab Thomasa Thurnbichlera zdecydował się na jeszcze cięższy obóz przygotowawczy. – Zamysł był dobry. Trenerzy chcieli, żebyśmy dłużej wytrzymali zimę w dobrej formie, bo w poprzednim sezonie pod koniec siadaliśmy. Ale to poszło w drugą stronę, bo w obecnej edycji nasz początek był dramatyczny.

Polak zapewnił przy tym, że zawodnicy i sztab doszli do porozumienia w kwestii tego, jak powinny wyglądać treningi kadry:- Na pewno wiemy już co mamy robić, od pewnego czasu praca z Thomasem też inaczej wygląda. Już nie tak, jak było to na moment przed zimą, kiedy treningów było strasznie dużo. Trener już wie, że do wykonywanej pracy trzeba podchodzić w inny sposób. Przede wszystkim bardziej indywidualnie do każdego zawodnika, bo jeden bez problemu wszystko zrobi, a drugi się zmęczy. Ja na przykład dawałem sobie radę na treningach, nawet nie czułem zmęczenia, ale to było później widać na skoczni.

ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!

Żyła stwierdził też, że jedną z głównych przyczyn zmęczenia materiału w kadrze były długie i częste wyjazdy. Stad Polak nie zamyka się na pomysł rezygnowania z części zawodów w sezonie 2024/2025:

Na pewno biorę pod uwagę to, by w przyszłym sezonie odpuścić niektóre konkursy. Jak powiedziałem, na następny rok nasza praca zostanie inaczej zaplanowana. Przede wszystkim trener skonsultuje z nami, czy chcemy pojechać na obóz, czy może wolimy trenować w naszej bazie. Bo tak naprawdę my jeździmy cały czas, a ja po tym sezonie mam ochotę przez trzy miesiące siedzieć w domu. Nie mówię, że nie chcę trenować, tylko odpocząć od wyjazdów, bo one są męczące.

Reklama

Pod koniec Polak został też zapytany o butelkę z pewną substancją, z którym to przedmiotem ciężko było się mu rozstać podczas weekendu w Planicy.

-Nie miałem jej przy sobie cały weekend. Ale wczoraj popłynąłem trochę za dużo… Śmiałem się, że mam plan wypić całą butelkę. Miałem taką motywację, by podczas ostatniego weekendu w Planicy dać z siebie wszystko. I chyba na ostatnie zawody musiałem się trochę wspomóc. Była impreza i tak wyszło. Ale mówią, że Jasiek Ahonen skakał 240 na podwójnym gazie, to ja też tak chciałem. Tylko ja wylądowałem telemarkiem! – powiedział Żyła, choć chwilę później jasno zasugerował, że to żart.

Bo to był żart. Prawda, Piotr?

Z PLANICY SZYMON SZCZEPANIK

Fot. Newspix

Czytaj też:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
3
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

5 komentarzy

Loading...