W reprezentacji Polski w sezonie 2023/2024 jednym z największych rozczarowań była postawa Dawida Kubackiego. 34-latek, który poprzedniej zimy był liderem kadry, tym razem skończył na 28. miejscu w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata – za Kamilem Stochem, Piotrem Żyłą i Aleksandrem Zniszczołem. W ostatnich zawodach PŚ Kubacki zajął 29. pozycję, wyprzedzając tylko zdyskwalifikowanego Jana Hoerla. – Sezon był taki, jak ten ostatni konkurs – droga przez mękę. Nie był dobry w żadnym aspekcie – nie gryzł się w język Kubacki. Dawid wskazał też przyczyny swojej słabej postawy w Pucharze Świata. Według Polaka, głównym czynnikiem było przemęczenie wynikające z treningów zaimplementowanych przez Marka Noelke – byłego asystenta kadry.
Kubacki przyznał, że ponosi winę za swoje rozczarowujące wyniki, jednak problem jest bardziej skomplikowany: – To wszystko jest bardzo złożone. Do siebie też mogę mieć pretensje, w wielu aspektach mogłem zrobić coś lepiej, nie ma co z tym dyskutować. Wiem, że finalnie to ja jestem na skoczni. Było ciężko, ale najważniejsze to wyciągnąć wnioski z tego, co zrobiliśmy źle, by nie popełniać tych błędów w przyszłym sezonie.
Skoczek zwrócił jednak uwagę na to, że zwłaszcza na początku sezonu problemy ze złapaniem odpowiedniej formy dotyczyły całej kadry Thomasa Thurnbichlera.
– U wszystkich słabo to wyglądało, bo wydaje mi się, że w okresie przygotowawczym mieliśmy ciężkie treningi i za mało odpoczynku. Finalnie przez cały sezon byliśmy zajechani, nie było w naszych skokach świeżości. To jedna z rzeczy, która głównie przeszkadzała nam w tym sezonie – powiedział Kubacki, po czym dodał: – Kiedy do Pucharu Świata przystępujesz już zmęczony, a przed sobą masz cały długi sezon, to ciężko o złapanie wspomnianej świeżości.
Tak słaby sezon polskich skoczków nasunął skojarzenia z sytuacją sprzed dwóch lat, czyli ostatnim rokiem pracy Michala Dolezala. Dawid jednak upatruje przyczyn obecnego kryzysu także w innych elementach skoków: – Wtedy naszym problemem były kwestie czysto techniczne. Obecnie, poza techniką, która także nie zagrała, doszło wybitnie duże zmęczenie. To nas zabiło w tym sezonie.
Polak zapewnił przy tym, że do końca wierzył w to, że tak ciężki trening w pewnym momencie sezonu przyniesie pozytywny efekt: – Cały czas łudziłem się, że to może ruszyć. Chociażby w Japonii zaczynało to wyglądać całkiem przyzwoicie, byłem w stanie wskoczyć do czołowej dziesiątki zawodów. Później znowu zrobiło się troszeczkę nerwowo i spokój nam uciekł. Następnie nie pojechałem do Lahti i było już wiadomo, że wielkich cudów nie zwojujemy, bo został nam tylko RAW Air i Planica.
Kubacki zaznaczył, że w trakcie okresu przygotowawczego zgłaszał sztabowi szkoleniowemu, że występuje u niego problem z przemęczeniem.
– Już przed startem sezonu było dużo pracy. Ja sam prosiłem o odpoczynek po Igrzyskach Europejskich [w lipcu ubiegłego roku – dop. red.]. Startowałem tam na euforii, ale powiedziałem że czuję, że jestem już na wykończeniu i potrzebuję jednego-dwóch tygodni odpoczynku. Chyba się nie dogadaliśmy, bo ja zasygnalizowałem problem, a trener powiedział, że trzeba cisnąć dalej, bo mamy bardzo ważne treningi. No to cisnąłem, bo co innego mam zrobić? Widocznie Thomas potrzebował wtedy stanowczego sprzeciwu. A kiedy ja to tylko sygnalizowałem, to myślał, że może mi się nie chce i starał się mnie zmotywować do dalszej pracy. Tak się motywowaliśmy, że się zajechaliśmy.
Przypomnijmy, że na początku sezonu asystentem polskiej kadry był Marc Noelke. To Niemiec miał być największym orędownikiem tak ciężkich treningów przedsezonowych. Podobno był też trudnym człowiekiem we współpracy, a kiedy jego plan zawiódł, został zwolniony ze sztabu.
– Odejście Marca Noelke wprowadziło trochę spokoju. On był tym prowodyrem, który cały czas nas cisnął oraz odpowiadał za nasz trening siłowy, dokładał tych elementów coraz więcej. Jak widzieliśmy, takie podejście się nie sprawdza – stwierdził Kubacki, który wytłumaczył też, dlaczego w pierwszym sezonie praca z Noelke przyniosła odpowiedni elekt. – Kiedy rozpoczynaliśmy pracę, Marc – mówiąc kolokwialnie – badał teren, na co może sobie pozwolić. Dawał różne pomysły, ale kiedy któryś nam nie pasował, to z niego rezygnowaliśmy. W tym sezonie na wiosnę ruszyliśmy z grubej rury z wszystkimi koncepcjami, jakie przygotował. Niestety, tego było za dużo.
– Po części każdy dawał sygnały Thomasowi Thurnbichlerowi, że współpraca pomiędzy nami a Markiem nie do końca funkcjonuje. Trener też to widział i w końcu podjął decyzję o zrezygnowaniu z jego usług – powiedział Kubacki.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
Kubacki nazywany jest królem lata, bowiem zwykle w lecie potrafi przewodzić stawce. Tym razem jednak nawet na igelicie Polak nie błyszczał. – Końcówka lata jeszcze w miarę zaczynała wyglądać, w Hinzenbach i Klingenthal było jeszcze spokojnie. Byłem tam w stanie stanąć na podium co dawało nadzieję, że do tego sezonu się wyrobię, bo zostało jeszcze trochę czasu. Ale wtedy zaczęło nam nie iść, więc była nerwówka i zmiany różnych elementów. Finalnie przed sezonem zimowym wszystko się rozregulowało.
Polak podczas rozmowy i w trakcie sezonu wysunął kilka zarzutów względem Thomasa Thurnbichlera, ale jednocześnie zaznaczył, że nie traci nadziei na to, że dalsza współpraca z austriackim szkoleniowcem przyniesie pozytywne efekty.
– Najistotniejsze jest to, by wyciągnąć wnioski z błędów popełnionych podczas poprzednich przygotowań. Innej drogi tak naprawdę nie ma. To jest to, nad czym po krótkiej przerwie będziemy musieli się skupić – powiedział skoczek, który zaznaczył, że nigdy nie krył swojej opinii i odczuć przed trenerem.
– Jeżeli czułem, że coś jest nie tak, to rozmawialiśmy na bieżąco. Więc to nie jest tak, że my musimy sobie coś wyjaśniać, bo za każdym razem, kiedy nie mogliśmy się dogadać co do stylu pracy, to omawialiśmy nasz problem. Nie chodzi o to, żeby się na kogoś obrażać i chować urazę, bo nie na tym polega profesjonalna praca. Dlatego na tę chwilę nie widzę pomiędzy nami zgrzytów, bo przegadaliśmy sobie wszystko. Teraz trzeba od tego odpocząć, a później przystąpić z nową energią do normalnej pracy.
Z PLANICY SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj też:
- Pertile o upadkach w Planicy: Skoczkowie są za bardzo rozluźnieni podczas lądowania
- Stoch: 80% roboty to głowa. Pozostałe 20% to baza, którą zrobiłeś wcześniej
- Czwarta tego nazwiska. Nika Prevc jak bracia – podbija Puchar Świata
- Stefan Kraft już jest wielki. Czy będzie najlepszym skoczkiem w historii?