Dzisiejszy konkurs w Oslo? W dużej mierze loteria, zwłaszcza w pierwszej serii. Odpadło nawet kilku zawodników z czołówki Pucharu Świata, z kolei na dobrych warunkach skorzystało kilku z dalszych miejsc. Niestety, wśród tych, którzy sobie nie poradzili, był Aleksander Zniszczoł. A to oznacza, że Polak stracił szansę na walkę o wysokie lokaty w cyklu Raw Air. W zupełnie innym humorze może być Stefan Kraft – on jest już bardzo bliski Kryształowej Kuli.
Nie wiedzieliśmy, co obiecywać sobie po dzisiejszym konkursie w Oslo. Olek Zniszczoł był ostatnio co prawda w świetnej formie, zaliczył nawet pierwsze w karierze indywidualne podium w Pucharze Świata (w Lahti), ale na Holmenkollbakken nie latał już tak, jak w poprzednich tygodniach. Wczoraj w prologu (czyli po prostu kwalifikacjach) zajął 20. miejsce. Ale i tak był najlepszym z Polaków, w przypadku których jedynym pozytywem było to, że wszyscy zgodnie awansowali do konkursu.
Dziś już nie było tak wesoło. Po pierwszej serii odpadł bowiem wspomniany Zniszczoł (ledwie 113 metrów, 41. miejsce) oraz Dawid Kubacki, który uplasował się tuż za Olkiem. Inna sprawa, że konkurs był wietrzny i loteryjny. Po pierwszej serii z zawodami poza dwójką Polaków pożegnali się też między innymi Daniel Tschofenig (31.), Karl Geiger (36.), a nawet rywalizujący o Kryształową Kulę Ryoyu Kobayashi, który skoczył ledwie 111 metrów i zajął 38. lokatę.
ZWROT 50% DO 500 zł – BEZ OBROTU W FUKSIARZ.PL!
W skali tego sezonu trzeba jednak przyznać, że i tak nie było z Biało-Czerwonymi tragedii. Do drugiej serii weszła przecież trójka z nich, a Kamil Stoch, był nawet w czołowej „10”. A że na 10. miejscu, więc ledwie się w niej mieścił, to szczegół. Równe 10 lokat niżej, na 20. pozycji, wylądował Piotr Żyła. Z kolei 29. był Maciej Kot, który długo czekał na opcjonalny awans do drugiej serii. Gdy wreszcie okazało się, że w niej wystąpi, mógł się naprawdę ucieszyć. W końcu kto jak kto, ale on punktów naprawdę potrzebuje. W tym sezonie przy dwunastu okazjach punktował tylko raz – w Zakopanem, gdzie był 27.
Dziś ostatecznie wylądował niżej, na ostatnim punktowanym miejscu, bo skok w drugiej serii po prostu zepsuł. Gorzej skoczył też Kamil Stoch, który ostatecznie spadł na 16. pozycję. Podniósł się jedynie Piotr Żyła i to solidnie, bo po dobrym skoku na 125 metrów podskoczył aż o osiem lokat. I skończył na 12. miejscu.
A co działo się z przodu? Tam wygrał ten, który prowadził już po pierwszej serii. Stefan Kraft był dziś bezkonkurencyjny i w pełni wykorzystał brak punktów w dorobku Ryoyu Kobayashiego. Drugiego w dzisiejszym konkursie Kristoffera Eriksena Sundala (najlepszy wynik w karierze, trzecie podium w sezonie) pokonał o niemal dziewięć punktów. Podium uzupełnił za to Jan Hoerl, a Austriacy w ogóle skakali świetnie – czwarty był Michael Hayboeck, szósty z kolei Daniel Huber.
CZYTAJ TEŻ: CZY STEFAN KRAFT BĘDZIE NAJLEPSZYM SKOCZKIEM W HISTORII?
Najbardziej cieszyć musi się jednak Kraft. Nie tylko z powodu zwycięstwa, ale też z tego, że po dzisiejszym konkursie ma nad drugim w klasyfikacji Pucharu Świata Kobayashim aż 296 punktów przewagi. A do końca sezonu już tylko siedem konkursów.
Stefan jest więc bardzo bliski tego, by po raz trzeci w karierze podnieść w górę nagrodę za wygranie całego sezonu. I potwierdzić, że jest już legendą tego sportu.
Fot. Newspix