Reklama

Inter przeszedł grę w Serie A. Nokaut na San Siro!

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

28 lutego 2024, 23:16 • 5 min czytania 5 komentarzy

Inter jest za mocny na Serie A. Odjechał w tym sezonie rywalom w sposób niebywały. Uciekł tak daleko, że ci ledwo go już widzą. W środowy wieczór przekonała się o tym boleśnie marząca o powrocie do Ligi Mistrzów Atalanta Bergamo. 

Inter przeszedł grę w Serie A. Nokaut na San Siro!

To akurat bardzo nieprzyjemny rywal dla wielkich firm Serie A, bo Atalanta potrafi narobić kłopotów. Z jednym wyjątkiem. Inter nie przegrał z nią od listopada 2018 roku, a u siebie od 2014 roku. Ostatnie trzy mecze tych drużyn to 3:2, 3:2 i 2:1, więc w derbach Lombardii można było się spodziewać i goli, i emocji. Mediolańczycy imponowali zwycięską passą, która przed potyczką z Atalantą wynosiła 10 wygranych z rzędu (siedem w Serie A, jedna w Lidze Mistrzów i dwie w Superpucharze). Do tego w trzech ostatnich spotkaniach ligowych strzelali po cztery gole.

Zawodnicy z Bergamo również byli niepokonani od 10 spotkań i wygrali sześć z ostatnich ośmiu. W poprzedniej kolejce Serie A mieli juz przetarcie na San Siro, gdzie zmierzyli się z Milanem i zremisowali 1:1. Z Interem jednak miało być dużo trudniej, choć początek na to nie wskazywał.

Dziwny był to mecz. Początek raczej niemrawy. Atalanta znana jest z wyczekiwania na błędy rywala i co zaskakujące, wielki błąd defensywy Interu przyszedł już w 9. minucie. Pavard zagrał za słabo, Pasalić przejął i uderzył, a do piłki odbitej przez Sommera najpierw nie doskoczył Miranczuk. Finalnie dobiegł do niej De Ketelaere i idealnie uderzył. Publiczność na San Siro zgasła na chwilę, a w szał radości wpadli piłkarze Atalanty. Za chwilę jednak role się odwróciły, bo po analizie VAR okazało się, że Miranczuk przy próbie przejęcia piłki musnął ją ręką. Rosjanin chwilę później miał jeszcze szansę zrehabilitować się za ten bezsensowny błąd, ale jego strzał przeleciał nad poprzeczką.

Przebudzenie Interu

I wtedy się zaczęło. Śpiący do tej pory gigant się obudził. Gol ze spalonego Barelli po bajecznym zagraniu Bastoniego przez wszystkie linie był jeszcze tylko ostrzeżeniem, ale za chwilę było już 1:0 dla gospodarzy. Prostopadłe podanie Lautaro do Mchitarjana przeciął na granicy pola karnego Marco Carnesecchi. Bojąc się chwycić piłkę, wypluł ją przed siebie prosto pod nogi Darmiana, który skorzystał z prezentu. Mało tego, Darmian – który delikatnie mówiąc nie należy do wybitnych snajperów – chwilę później miał świetną szansę na dublet. Ale tylko potwierdził, że wybitnym snajperem nie jest.

Reklama

Inter pozwolił chwilę poszaleć Atalancie, jednak strzał Lautaro w poprzeczkę dał podopiecznym Simone Inzaghiego sygnał do ataków. Po jednym z nich, już w doliczonym czasie pierwszej części, znów Carnesecchi nerwowo interweniował na granicy pola karnego. Akcja Interu trwała dalej, kiedy golkiper reklamował rękę Dimarco. Żywo gestykulował, zamiast porządnie się ustawić i kiedy Lautaro oddawał zaskakujący strzał zza szesnastki, nawet się nie ruszył. Prawdą jednak jest, że i kibice na stadionie, i komentatorzy nie wierzyli, że piłka wpadła do siatki, bo wyglądało to jakby lider tabeli strzelców się pomylił.

Ale kiedy już do wszystkich z opóźnieniem dotarło, że się nie pomylił, to bramkarz Atalanty wciąż domagał się rzutu wolnego za zagranie ręką, które widział tylko on. Dla Lautaro była to już 102. bramka na najwyższym włoskim szczeblu ligowym, a właśnie przed tym meczem odbierał pamiątkową koszulkę w związku ze złamaniem trzycyfrowej liczby bramek.

Rzeczywiście dziwna była ta pierwsza połowa. Elektryczny Carnesecchi, który niedawno we włoskich mediach był przedstawiany jako potencjalny następca Wojciecha Szczęsnego w Turynie i zaskakujące błędy z obu stron. Ale w tym meczu to Atalancie zawsze chleb spadał masłem w dół. Początek drugiej połowy tylko to potwierdził.

Bo zaraz po przerwie drużyna z Bergamo znowu chwilę poszalała i znowu VAR nie był po jej stronie. Sędziowie przy monitorach zasygnalizowali zagranie ręką Hateboera w polu karnym. Strasznie długo sprawdzali tego potencjalnego karnego, bo oprócz ręki konsultowano jeszcze możliwe wyjście piłki za linię końcową. Finalnie jednak arbiter wskazał na jedenasty metr. Naprzeciw najlepszego ligowego strzelca stanął niedawny bohater broniący dwa karne w jednym meczu (TUTAJ). I okazało się, że to golkiper wygrał pojedynek z Argentyńczykiem! Co z tego jednak że odbił piłkę, skoro pierwszy do dobitki stawił się Federico Dimarco i podwyższył prowadzenie.

Reklama

Decydujący cios

Wynik 3:0 raczej nie wróżył emocji w końcówce. Zeszli Darmian i Lautaro Martinez, aby mogli odpocząć przed kolejnym spotkaniem. Za nich na murawie pojawili się Denzel Dumfries oraz Alexis Sanchez. A Inter nie zamierzał się zatrzymywać. W końcu w ostatnich meczach strzelał po cztery gole, to głupio byłoby tym razem się na trzech zatrzymać. No i strzelili. Dumfries został sfaulowany w okolicy szesnastki, Alexis podawał z rzutu wolnego, a Davide Frattesi skierował piłkę głową do bramki Atalanty. 4:0. Nokaut na San Siro!

Ostatnie dwadzieścia minut to już było dogorywanie obu drużyn. Inter nie forsował tempa, a Atalanta już się nie podniosła po czwartym ciosie. W koszykarskiej lidze NBA końcówka rozstrzygniętego już spotkania, kiedy jedna z drużyn ma zbyt dużą przewagę żeby ją stracić, nazywa się Garbage Time. I taką „śmieciową” końcówkę mieliśmy w Mediolanie.

Inter nie dał szans Atalancie. Ale to nie Atalanta była w tym spotkaniu za słaba, tylko Inter jest dla swoich ligowych rywali nie do ugryzienia. Wygrał ósmy mecz z rzędu. W czterech ostatnich strzelił 16 goli. Tym można się jedynie delektować. Inzaghi stworzył potwora, który nie popełnia błędów. Serie A ma już w garści, teraz czas na sukces w Europie.

Inter Mediolan – Atalanta Bergamo 4:0 (2:0)

Darmian 26, L. Martinez 45+1, F. Dimarco 54, D. Frattesi 71

WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

5 komentarzy

Loading...