Reklama

Luka, nie kończ kariery! Modrić jeszcze rzuca rękawicę młodym

Dominik Piechota

Autor:Dominik Piechota

26 lutego 2024, 12:44 • 5 min czytania 3 komentarze

Nigdy nie jest łatwo się starzeć, ale najdobitniej widzimy to po legendach walczących z upływającym czasem. 38 lat coraz trudniej oszukać, więc często Luka Modrić nawet nie zdejmuje kurtki podczas meczu. Carlo Ancelotti z szacunku do jego osiągnięć nie wysyła go na rozgrzewkę, kiedy nie zamierza wpuścić go na boisko. Ale zdarzają się jeszcze takie przebłyski geniuszu jak z Sevillą (1:0), kiedy jego strzał z dystansu uratował Królewskich. Carletto widzi w nim bardziej przyszłego asystenta, ale Luka mówi: ja tu jeszcze jestem, nie poddałem się!

Luka, nie kończ kariery! Modrić jeszcze rzuca rękawicę młodym

38 lat nie wybacza.

Przekonał się o tym Luka Modrić, gdy w styczniu w dwóch kolejkach z rzędu nie podniósł się z ławki i czuł, że zaczyna pełnić marginalną rolę. Dla człowieka przed momentem odbierającego Złotą Piłkę to trudne do przełknięcia.

37-letni Sergio Ramos miał podobnie. Czuł, że wpakował się w bagno, bo przyszedł przywrócić chwałę Sevilli, a będąc jednym z najlepszych defensorów w dziejach, broni się przed spadkiem w LaLiga.

Ich uścisk w spotkaniu Realu z Sevillą (1:0) był obrazkiem sentymentalnym, ale i podróżą w czasie. Przychodzi czas, gdy światło fleszy miga coraz rzadziej, a oni małymi krokami schodzą ze sceny.

Reklama

https://twitter.com/AdriRM33/status/1761874764367265861

Modrić nie jest głupi i czuje, że inni zaczynają dochodzić do głosu. Nie jest już tak bezbłędny i efektywny jak choćby Toni Kroos, u którego celność podań dalej nie schodzi poniżej 90%, a Real atakuje według rytmu, który on wyznaczy. Tylko że Niemiec jest o pięć lat młodszy.

We wrześniu na torcie urodzinowym u Chorwata zobaczymy liczbę 39.

I tak długo oszukiwał rzeczywistość, bo choćby Ivan Rakitić znacznie wcześniej rzucił reprezentację, bo czuł, że już nie dojeżdża na obu polach. Luka zaczął później istnieć w topowym futbolu, więc wierzył, że jego termin ważności również jest późniejszy. Ale rozgrywki 23/24 nie kłamią:

– w LaLiga wyszedł w wyjściowym składzie 11/25 razy

– nie podniósł się z ławki w Lidze Mistrzów z Lipskiem, a w finale Superpucharu z Barceloną zagrał 6 minut

Reklama

– regularnie musi godzić się z rolą rezerwowego

Gdy już gra, jest kapitanem, a wymagania się maksymalne. Ale kiedy przegrywa rywalizację, nawet nie wychodzi na rozgrzewkę.

– To kwestia szacunku do Luki. Kiedy wiem, że z niego nie skorzystam, nawet nie chcę, aby szedł się rozgrzewać. Jest zbyt wielkim piłkarzem, abym mu to robił – mówił wprost Carlo Ancelotti, sugerując jak bardzo docenia jego dorobek.

Ale sam Chorwat nie chce być traktowany na specjalnych zasadach.

Tym, czym zawsze urzekał gabinety Królewskich, była nie tylko cudowna gra, bajeczna technika i magiczne „zewniaki”. Nigdy nie było z nim problemów dyscyplinarnych ani też kontraktowych. On sam mówił: spokojnie, dograjmy sezon do końca, na końcu się dogadamy. Jak wy będziecie czuli, że jestem na topowym poziomie, to przedłużymy umowę. Nigdy nie walczył o pięcioletni kontrakt, by oskubać klub do ostatniego eurocenta. Chciał być fair – albo pomożemy sobie wzajemnie, albo odchodzę.

I teraz nadchodzi ten moment, kiedy nie można już odwlekać tych przemyśleń.

Podobne istniały dwa sezony wcześniej, gdy ludzie zaczęli się zastanawiać, ile jeszcze pociągnie Luka Modrić. Wygrał Ligę Mistrzów i biegał w finale z Liverpoolem jak szalony, więc dlaczego miałby nie dźwignąć kolejnego sezonu? I tak zawsze Lukita bronił się samymi umiejętnościami oraz formą.

– Zostanę tylko, kiedy będę pchał drużynę do przodu – zawsze tłumaczył.

I dzisiaj musi przeżywać trudny moment, bo coraz trudniej jest sobie radzić z upływającym czasem. Z Carlo Ancelottim nie unikają tego tematu, bo on wraca, skoro czasem Modrić nawet nie zdejmuje kurtki i jest przyklejony do ławki rezerwowych. Włoch ceni go na tyle, że zaproponował mu perspektywę pracy w sztabie szkoleniowym i rolę swojego asystenta w przyszłym sezonie. Byle tylko dalej był częścią tej szatni. Ale Lukita ma duszę piłkarza, a ta melodia dalej w nim gra, więc na ten moment nie chce brać tego pod uwagę. Wolałby jeszcze wyjechać i pograć. Ale nie nigdzie w Europie, aby nie zszargać tej miłości do Realu. Może bardziej emeryturka jak w MLS, bo przecież obrazki Messiego, Suareza czy Alby budzą pozytywną zazdrość.

Z Arabii Saudyjskiej mógłby wyciągnąć tyle, że ustawiłby kilka kolejnych pokoleń, ale on akurat jest typem człowieka racjonalnego. Co zmieni mu taka kasa, skoro i teraz nie żyje źle? Już kilka razy odrzucał saudyjskie zalety i nie wygląda na to, by tym razem mieli go skusić. Ameryka jawi się w nieco jaśniejszych kolorach.

W każdym razie Modrić pokazuje, że jeszcze się nie poddał. Wszedł na ostatni kwadrans z Sevillą (1:0), ale to wystarczyło, by zostać decydującym graczem w spotkaniu pod znakiem VAR-u, zmiany sędziów i wściekłego Toniego Kroosa na decyzje arbitrów. Luka przymierzył tak doskonale sprzed pola karnego, że wszyscy zbiorowo chcieliby krzyknąć: nie kończ jeszcze kariery!

To są te momenty, które pozwalają wierzyć, że Modrić dalej będzie ważny, chociaż już nie biega tak jak Fede Valverde, nie broni jak Tchouameni, nie rozgrywa jak Toni Kroos ani nie jest tak decydujący jak Jude Bellingham.

Gdy wpadł w euforię, pokazał, że ciągle jest żywy i ciągle może zmieniać losy wielkich spotkań. Domaga się kolejnych szans. Pokazuje Carletto: nie skreślaj mnie, jeszcze ci się przydam, ale nie jako asystent.

Musi go to boleć, gdy widzi w akcji Brahima Diaza albo Eduardo Camavingę, a sam przebiera nogami na ławce rezerwowych, ale Ancelotti ma niełatwe zadanie: musi balansować między wymianą pokoleniową i przygotowywać drużynę na nową erę, a zarazem okazywać maksimum szacunku żywym legendom Santiago Bernabeu.

Pewnie to rzeczywiście ostatnie miesiące Lukity w białej koszulce, ale takie wieczory jak ten z Sevillą sprawiają, że człowiek zaczyna się zastanawiać: a może jeszcze jeden sezon? A może do czterdziestki? W każdym razie dusza chorwackiego wojownika nie powiedziała już ostatniego słowa.

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIEJ PIŁCE:

Fot. Newspix

Kiedy tylko może, ucieka do Ameryki Południowej, żeby złapać trochę fantazji i przypomnieć sobie, w jak cywilizowanym, ułożonym świecie żyjemy. Zaczarowany futbolem z krajów Messiego i Neymara, ale ciągnie go wszędzie, gdzie mówią po hiszpańsku albo portugalsku. Mimo że w każdym tygodniu wysłuchuje na przemian o faworyzowaniu Barcelony albo Realu, od dziecka i niezmiennie jest sympatykiem wielkiej Valencii. Wierzy, że piłka to jedynie pretekst, aby porozmawiać o ważniejszych sprawach dla świata, wsiąknąć w nową kulturę i po prostu ruszyć na miejsce, aby namacalnie dotknąć tego klimatu. Przed ołtarzem liga hiszpańska, hobbystycznie romansuje z polskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Hiszpania

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Komentarze

3 komentarze

Loading...