Trzeba w tym sezonie mecze Barcelony oglądać do samego końca, bo bramki w doliczonym czasie gry są prawie pewne. Celcie Katalończycy zabójczy cios zadali w 97 minucie. Dwa trafienia Lewandowskiego ratują Barcelonę, a powrót Lewydependiencii musi cieszyć, bo Polak nie tylko zaczyna regularnie strzelać, ale i ma niebagatelny wpływ na poczynania drużyny w ofensywie.
Barcelona przyjechała w sobotni wieczór na niegościnny Estadio Balaidos, na którym wygrała tylko jeden z ostatnich ośmiu meczów. Z drugiej strony mecz z beznadziejną w tym sezonie Celtą wydawał się idealną okazją, żeby poprawić sobie humor przed starciem z Napoli w Champions League i po wstydliwym remisie z Granadą. Pamiętając jesienny mecz obu drużyn, można się było spodziewać emocji do samego końca. Wtedy Barca przegrywała na Montjuic 0:2 do 80. minuty, żeby w samej końcówce zanotować fantastyczną remontadę i wygrać 3:2. Teraz końcówka znowu zapewniła kibicom Blaugrany obgryzione paznokcie i zdarte gardła.
Niełatwo oglądało się pierwszą połowę, bo obie drużyny sennie poruszały się po boisku. Ale Barca przyzwyczaiła nas do oglądania takich meczów w ubiegłym sezonie. Grali wolno, ale kiedy nagle na chwilę przyspieszali, byli blisko zadania decydującego ciosu, a potem znowu usypiali rywala i kibiców. W poprzedniej kampanii taki jeden cios często decydował o końcowym zwycięstwie. Ale wtedy defensywa Barcy traciła dwadzieścia bramek w sezonie, a teraz już dał sobie wrzucić 33 w 24 meczach, więc istniała duża szansa, że jeden gol nie wystarczy, żeby wygrać.
Wspomniany cios zadał tuż przed przerwą Robert Lewandowski. Tym razem musiał odnaleźć się bez Gundogana, z którym świetnie ostatnio współpracował. Xavi postanowił dać odpocząć Niemcowi, na którym ostatnio wisiała cała gra ofensywna Blaugrany. Lewy od pierwszych minut grał nieźle, zwłaszcza na tle bardzo niedokładnego i surowego technicznie Vitora Roque. W samej końcówce pierwszej połowy otrzymał piłkę od Lamine Yamala, przyjął ją kierunkowo i posłał bombę z linii pola karnego. Piękny gol Polaka spowodował dobre humory w szatni Barcelony, które pozwalały myśleć z optymizmem o drugiej części gry.
𝐂𝐎 𝐙𝐀 𝐆𝐎𝐋
𝐑𝐎𝐁𝐄𝐑𝐓𝐀 𝐋𝐄𝐖𝐀𝐍𝐃𝐎𝐖𝐒𝐊𝐈𝐄𝐆𝐎!
![]()
Polak świetnie wszedł w pole karne i huknął nie do obrony!
Seria ze zdobytą bramką trwa!
#lazabawa
pic.twitter.com/w66Bi8wd0o
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) February 17, 2024
Na krótko. Demony wróciły zaraz po przerwie. Oscar Mingueza, wychowanek La Masii, przypomniał sobie akcje, które oglądał z ławki rezerwowych lub z trybun na Nou Camp w czasach Leo Messiego i odegrał w magiczny sposób piętą przed pole karne do Iago Aspasa. Ten oddał dość słaby strzał, ale pomogła mu nieszczęśliwa interwencja Julesa Kounde i pika przeleciała nad Ter Stegenem. 1:1.
Jak trwoga to do Gundogana. Xavi widząc co się dzieje wprowadził niemieckiego pomocnika, który miał uporządkować i uspokoić grę w środku pola. Ale ten był w cieniu Aspasa, który strzelał, podawał i czarował w polu karnym. 36-letni weteran nazywany jest przez katalońskie media “koszmarem Barcelony”. Żadnej drużynie nie strzelił w La Lidze wiecej goli niż Blaugranie (11 bramek, łącznie z dzisiejszą). Gdyby w ataku Celty było trzech Aspasów, na pewno ta drużyna nie broniłaby się tak rozpaczliwie przed spadkiem. Jednak jego koledzy nie potrafili wykorzystać szans, które stwarzał im doświadczony napastnik.
Czas mijał, a na bohatera meczu wyrastał Unai Nunez, obrońca Celty wprowadzony po przerwie przez Rafaela Beniteza. Czyścił pole karne i był jak skała, zwłaszcza w porównaniu z vis a vis, którzy pozwalali szaleć od czasu do czasu Aspasowi. Kiedy wszyscy szykowali się już na podział punktów, błąd w komunikacji w defensywie Celty w doliczonym czasie gry zdecydował o wyniku. Fran Beltran który był przeświadczony że wybija z pola karnego piłkę “na uwolnienie” nie zauważył nadbiegającego Yamala, wybijającego mu futbolówkę i kopnął go z całej siły w cztery litery. Głupi, przypadkowy faul zmusił sędziego do wskazania na jedenasty metr.
Do piłki podszedł Lewandowski, który miał na nodze piłkę meczową i… ją zepsuł. Strzelił w bardzo sygnalizowany sposób, na dogodnej dla bramkarza wysokości. Ale emocje się nie skończyły, o nie. Polak dostał okazję, podobnie jak na mundialu w meczu z Francją, do rehabilitacji. Bramkarz Celty, Vicente Guaita za szybko wyszedł przed linię bramkową i dał szansę Lewemu na powtórkę. Ten sytuacji, podobnie jak ponad rok temu, nie zmarnował. 2:1 w 97 minucie. Całe zamieszanie z rzutem karnym trwało kilka minut, więc obejrzeliśmy na zegarze odliczającym czas trzycyfrowe wartości, ale wynik już się nie zmienił.
𝐑𝐎𝐁𝐄𝐑𝐓 𝐋𝐄𝐖𝐀𝐍𝐃𝐎𝐖𝐒𝐊𝐈! GOL NA WAGĘ TRZECH PUNKTÓW!
Polak wykorzystał powtórzony rzut karny i ma na swoim koncie dublet!
Kapitalna forma!
#lazabawa
pic.twitter.com/xjmTyGtuSe
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) February 17, 2024
To nie przypadek, że Robert trafił do siatki w trzecim kolejnym meczu, a jego rosnąca forma musi być dla nas szczególnym powodem do zadowolenia w kontekście marcowych barażów o awans na Euro 2024. Polak też ukochał Celtę, bo z dwunastu bramek, które polski napastnik strzelił w tym sezonie La Liga, aż cztery wlepił drużynie z Vigo. Barca podtrzymała swoją passę bez porażki w meczach na wyjeździe, ale jej upodobanie do goli w końcówce jest tyleż irytujące, co fascynujące.
Celta Vigo – FC Barcelona 1:2 (0:1)
Aspas 47 – Lewandowski 45, 90+7 k
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Thiago Alcantara – genialny pechowiec czy ofiara La Masii?
- Szalony mecz i niespodzianka w Barcelonie! Lewandowski z golem, debiut Jóźwiaka
- Trela: Dobry trener umie czekać. Dlaczego Papszun nie musi się śpieszyć z powrotem na ławkę
- Największy sztab, topowy poziom. Kulisy pracy trenerów Rakowa Częstochowa [REPORTAŻ]
- Lazio 1973/74 – pistolety w szatni, ząb wydłubany widelcem i pierwsze scudetto w historii
fot. Newspix