Tomasz Loska w rozmowie z “Łączy Nas Piłka” powiedział, że cieszy się, że w młodzieńczych latach trafił w Rakowie Częstochowa na Marka Papszuna. Bramkarz z Górnego Śląska stwierdził też, że nie spodziewał się, że tak długo będzie reprezentował barwy klubu z Niecieczy.
Loska został wypożyczony do zespołu “Medalików” w lipcu 2016 roku, gdy aktualni mistrzowie Polski występowali na trzecim szczeblu rozgrywkowym.
– Bardzo dobrze wspominam czas, gdy mogłem być jego podopiecznym. Przyszedłem do Rakowa Częstochowa, w którym tworzył się ciekawy projekt. Trener Papszun miał bardzo duży autorytet i posłuch w szatni. Zawsze miał swoje zdanie i wszyscy byli mu posłuszni. Nie przypominam sobie sytuacji, żeby ktoś mógł podważyć to, co mówi. Dodać trzeba, że wcześniej nigdzie wysoko nie był, więc z autorytetem mogło być różnie. Cieszę się, że mogłem trafić na niego w młodzieńczych latach, bo był dla mnie nie tylko trenerem, ale też wychowawcą – mówi Tomasz Loska.
Czy bramkarzowi trochę “nie zaszumiało” w głowie po dobrych występach w Górniku Zabrze? Już sezon później po wypożyczeniu do Rakowa rozegrał całą kampanię w Ekstraklasie i zakwalifikował się z zabrzańską ekipą do el. Ligi Europy.
– Nie, ale niestety w tamtym okresie podjąłem kilka błędnych decyzji, których żałuję do dzisiaj. Brakowało mi więcej wiary i pewności siebie. Wtedy nie wiedziałem, co mam tak naprawdę zrobić. Miałem opcję wyjazdu za granicę, ale po prostu bałem się z tej możliwości skorzystać. Mówiono mi zresztą też, żebym został w klubie i poczekał, bo może zaraz trafi się jeszcze lepsza oferta. Miałem 22 lata, byłem drugim najlepszym bramkarzem w Ekstraklasie i młodzieżowym reprezentantem Polski. Zainteresowania nie brakowało, ale wszystko poszło w innym kierunku. Żałuję bardzo, bo mogłem mieć nowe wyzwania, bodźce i inny rozwój. Czasu jednak nie cofnę. Najważniejsze, że jestem zdrowy i dalej mogę grać w piłkę nożną. W sumie jeszcze wszystko przede mną, bo nie jestem taki stary – zwraca uwagę 28-latek.
Tomasz Loska z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza związał się w 2020 roku. W tym sezonie rozegrał na razie siedemnaście meczów na I-ligowych boiskach. Pełni także funkcję kapitana zespołu. Czy golkiper zakładał, że tak długo będzie reprezentował barwy klubu z Małopolski?
– Nie, ale czas mi tu bardzo szybko leci. Zanim się obejrzałem, mija mi tu już czwarty sezon. Dużo w tym czasie się działo, bo awansowaliśmy na najwyższy szczebel rozgrywkowy, potem spadliśmy z ligi i ponownie włączyliśmy się do gry o Ekstraklasę. Meczów o stawkę nie brakuje. Nie brakuje też presji, ale to bardzo dobrze, bo lubię grać „pod prądem” – tłumaczy Loska.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- GIKIEWICZ: NIE AKCEPTUJĘ PRZECIĘTNOŚCI
- NOWY PUCHAROWY ATUT KLUBÓW – KLIMAT I RYTM MECZOWY
- WSZYSTKIE KLUBY, KTÓRYCH NIE PROWADZIŁ MAREK PAPSZUN
Fot. Newspix