Kiedyś naśladował Zlatana Ibrahimovicia na betonowych ulicach Amsterdamu. Z mamą i bratem uciekał przed ojcem, regularnie zmieniając miejsce zamieszkania. Nie miał normalnego dzieciństwa, poznał mroczną stronę holenderskiej stolicy, ale dzięki piłce nie zszedł na złą drogę. Rozwoził paczki jako kurier, przez długi czas grał amatorsko i tułał się po niższych ligach w Holandii, a w najwyższej klasie rozgrywkowej zagrał dopiero w Mołdawii w wieku 25 lat: – Czasami przy kontroli paszportu celował we mnie czołg. Widziałem, jak lufa się porusza. Pójście do Sheriffa Tyraspol było szalone – powiedział nam Kay Tejan, napastnik ŁKS-u, z którym porozmawialiśmy także o jego chorobie (łysienie plackowate), egzotycznych krajach, do których mógł trafić latem, oraz drodze do gry w Ekstraklasie. Zapraszamy.
Czego nauczyła cię ulica?
Wielu rzeczy, ale przede wszystkim przetrwania. Rany, siniaki i blizny to była codzienność, ale jeśli chciało się być lepszym od innych i mieć tytuł króla ulicy, trzeba było cierpieć i uczestniczyć w brudnej grze. Nauczyłem się też stylu, którego nie da się przyswoić na normalnym boisku. Wśród moich rówieśników nikt nie trenował w klubie. Wszyscy graliśmy na ulicy i oglądaliśmy filmiki z Ronaldinho czy Robinho, żeby powtórzyć ich zagrania. Najbardziej podobał mi się Zlatan Ibrahimović ze swoimi strzałami w stylu karate, piętkami i przewrotkami. Nawet udało nam się to odtwarzać. Mieliśmy Fifę Street w realnej rzeczywistości.
A drybling?
Grałem na każdym typie boiska, nawet najgorszym, które w sumie nie powinno nazywać się boiskiem. Ale raz, że to uczy pokory, dwa – wymusza większego nacisku na kontrolę piłki. Ja po prostu próbowałem utrzymać ją z dala od obrońców. Dużo w tym było grania podeszwą i wykorzystania dryblingu z użyciem ciała jako ochrony. Do dziś, jeśli ktoś zauważył, mam boiskowe zachowania 1 do 1 z ulicznej gry. Kiedy mam dni wolne albo przerwę między rundami, wracam w rodzinne strony i gram na ulicy. Nigdy nie przestałem tego robić.
Jakie miałeś dzieciństwo?
Nie będę ukrywał: było ciężkie. Moja mama była sama. Miała tylko mnie i mojego młodszego brata. Często zmienialiśmy miejsca zamieszkania, bo musieliśmy uciekać przed ojcem. Był złym człowiekiem. Mama próbowała robić wszystko, żeby złagodzić nam życie, ale to było trudne. Ciągle zmieniała pracę i dom. Nie miała za dużo pieniędzy. Często nie mogliśmy pozwolić sobie na normalne jedzenie.
Jak to na ciebie wpłynęło?
Czułem, że musiałem dojrzeć zdecydowanie szybciej, żeby zaopiekować się mamą i bratem. Kiedy miałem 15-16 lat, zacząłem myśleć inaczej niż moi rówieśnicy. Stałem się mężczyzną, twardszym gościem, który pogodził się z faktem, że nie ma normalnego dzieciństwa. Wtedy nauczyłem się mówić to, co myślę. Co prawda zdarza mi się palnąć coś, co w konkretnym momencie może być kontrowersyjne, ale uczę się lepszego taktu.
Jesteś naturalny i to nie jest nic złego.
To prawda, taki jestem, chociaż…
Pomaga ci to?
Uważam, że w karierze pomogło, ale to zależy, czy inni ludzie cię słuchają. Ci, którzy to robią, cenią tę szczerość.
Musiałeś wcześniej dodatkowo pracować? Przez długi czas grałeś na półprofesjonalnym a nawet amatorskim poziomie.
Przez kilka miesięcy rozwoziłem paczki, byłem kurierem, ale to tyle. Szybko zdałem sobie sprawę, że praca, jaką wykonuje 95% ludzi, nie jest dla mnie. Teraz jestem piłkarzem i to też praca, ale najważniejsza różnica jest taka, że przy okazji spełniam marzenia z dzieciństwa.
Grałeś w czwartej, trzeciej i drugiej lidze holenderskiej, ale nigdy nie udało ci się wskoczyć na najwyższy szczebel w Holandii. Dlaczego?
Miałem trudności od samego początku. Czułem, że ludzie nie są wobec mnie uczciwi. W drugoligowym FC Volendam, kiedy miałem 21 lat, trener został dodatkowo dyrektorem sportowym. Obiecywał mi, że jak zaliczę debiut, dostanę zawodowy kontrakt i wszystko będzie super. Ale to nigdy się nie wydarzyło. Powtarzał, że jestem dobrym piłkarzem, ale najwyraźniej mnie zwodził. Wiem, że byłem jednym z najlepszych w U-21, ale ludzie wokół sądzili, że mnie nie lubi. Byłem bardzo cichy, często z dala od reszty. Może dlatego? Nie wiem. W końcu dałem sobie spokój z graniem w zespole U-21 i przeniosłem się do seniorskiej szatni w innym klubie na tym samym poziomie.
Wolałem grać amatorsko ze znacznie starszymi zawodnikami, a Quick Boys to największy amatorski klub w Holandii. Chciałem tam wszystkim pokazać, że nie zasługuję na tak niską ligę. Strzeliłem 19 goli i miałem 7 asyst, ale okazało się, że trudno jest wybić się gdzieś wyżej. Czasami słyszałem co prawda o jakimś zainteresowaniu, ale przez kilka lat nikt nie przychodził do mnie z propozycją. Miałem 24 lata, a nie grałem wyżej niż w 3. lidze. Było ciężko nadal wierzyć, że mogę więcej. Zrobiłem jedynie krok z czwartego szczebla na trzeci, kiedy przeszedłem do Kozakken Boys. A kiedy zacząłem się tam rozkręcać, wszystko przerwała pandemia koronawirusa. Skończyłem sezon na czterech meczach z dwoma bramkami i dwoma asystami…
Spory pech.
Niestety, ale nie było tak tylko w moim przypadku. Latem stwierdziłem, że wrócę do Quick Boys. Widziałem, że klub wybiera się na ciekawy turniej w czasie przygotowań do kolejnego sezonu. Miał w planach mecze z klubami Eredivisie, np. PSV. To była moja szansa. Musiałem tam zagrać. I dobrze się pokazałem, strzelałem bramki. Drugoligowe TOP Oss zaprosiło mnie na testy, tam też zrobiłem wrażenie i wreszcie dostałem kontrakt bliższy warunkom profesjonalistów. 14 goli w sezonie dało mi okazję półrocznego wyjazdu do Sheriffa Tiraspol.
To była dłuuuga droga do profesjonalnej piłki.
Przed transferem do ŁKS-u w najwyższej lidze pograłem tylko w Mołdawii i to dopiero w wieku 25 lat. Może nie byłaby tak długa, gdybym miał obok siebie kogoś, kto mógłby mi doradzać w kwestiach piłkarskich. Miałem tylko i mamę i brata, o których sam musiałem dbać. Na pewno więc popełniłem jakieś błędy.
A poznałeś mroczną stronę Amsterdamu? Tam dorastałeś.
Kiedy byłem młody, miałem mnóstwo znajomych z tego światka, ale tylko patrzyłem na to, co robią. Sam nie brałem narkotyków i nie przyłożyłem ręki do żadnego przestępstwa. Od początku wiedziałem, że to nie jest kierunek, w jakim chciałem w życiu iść. Łatwo robić głupie rzeczy w młodym wieku i w złym otoczeniu, sam kilka zrobiłem, ale nie zszedłem na złą ścieżkę. Nie zawiodłem siebie, mamy i brata.
Dlaczego nienawidzisz ligi mołdawskiej?
Jest słaba. Kiedy grałem w meczach, nie czułem, żebym grał przeciwko dobrym zawodnikom. Nie podobało mi się, że za każdym razem piłka latała w powietrzu, a już na ziemi rywale robili głupie wślizgi. Czułem, że poza Sheriffem nie ma w Mołdawii jakości piłkarskiej. Dlatego powiedziałem w jednym wywiadzie, że nienawidzę tej ligi. Poza tym pewnie mało kto ją ogląda. Sam nie znam nikogo takiego. Ale też nie mogę powiedzieć, że to wypożyczenie było złą decyzją. Chciałem pójść do Sheriffa tylko ze względu na europejskie puchary. Spełniłem marzenie. Mam je w CV.
Powiedziałeś też, że chciałbyś zagrać w reprezentacji Jamajki.
To prawda. Mam tam rodzinę, ale problematyczna okazała się śmierć mojego ojca. Do spraw papierkowych czegoś od niego potrzebowałem, tylko że ostatni raz miałem z nim kontakt w wieku czterech lat. To trudna sprawa. Jeszcze nie wiem, jak ją rozwiązać.
Po przyjściu do ŁKS-u przyznałeś, że gdybyś grał dla pieniędzy, wybrałbyś inny klub. O jaki chodziło?
Mogłem iść do Tajlandii, Azerbejdżanu, Chin, Malezji albo Kataru. Ale uznałem, że na takie wyjazdy jestem jeszcze za młody. Wolę grać w lepszej lidze za mniejsze pieniądze, żeby się rozwijać. W Polsce to czuję, choć sposób, w jaki gramy, jest dla mnie trudny. Popełniamy też błędy, których można było uniknąć. Nie czuję jednak, żeby Ekstraklasa była trudna. Na podstawie meczów, w których do tej pory wystąpiłem, powiem nawet, że mógłbym zagrać w każdym klubie w Polsce.
Masz konto na Twitchu, prawda?
Zgadza się, ale teraz rzadko gram i streamuję, bo mam syna. A wcześniej próbowałem zbudować jakąś społeczność, bo mam fanów w Holandii.
Pytam, bo streamowałeś Call of Duty w dzień meczu ŁKS-u i było to dość ciekawe…
Tak, klub dał mi jeden dzień wolnego. Nie pojechałem na mecz pucharowy, a że miałem dużo czasu, odpaliłem streama. Lubię to.
W wieku 16 lat straciłeś wszystkie włosy na ciele. Co wtedy czułeś?
Pytałem siebie: dlaczego ja? Dlaczego akurat taka choroba? Przez jakiś czas nie chciałem nigdzie wychodzić, nawet do szkoły. Czasami trudno było spojrzeć w lustro, kiedy widziałem, jakie dziury pojawiają mi się we włosach na głowie. Początki były trudne, nosiłem czapkę, ale po jednym miesiącu powiedziałem “trudno”. Zrozumiałem, że skoro tak musi być, muszę normalnie żyć dalej. Nie mogłem z takiego powodu przestać grać w piłkę.
Twoja choroba na szczęście nie jest niebezpieczna dla zdrowia. Brak włosów równie dobrze mógłby wiązać się z rakiem.
Lekarze też tak mówili, więc można powiedzieć, że mam szczęście w nieszczęściu. Nie wyleczę tego, ale…
Przynajmniej nie musisz się golić.
Oszczędność czasu!
To jakoś zmieniło twoje życie?
Nie sądzę. Poza tym jednym miesiącem, kiedy wstydziłem się sam siebie, wszystko było po staremu. Wtedy rozmawiałem z wieloma dziewczynami, a po utracie włosów to się nie zmieniło (śmiech). Jedynie gdy grałem w piłkę, jeszcze w akademii, ludzie w trakcie meczów krzyczeli do mnie coś o raku. Ale nie słuchałem tego, jedynie moja mama była zła.
Na co wydałeś swoje pierwsze większe pieniądze z zawodowego kontraktu?
Na Volkswagena Polo z 2019 roku. Dobrze mi służy, jest ze mną w Polsce.
Najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłeś?
Przejście ze spokojnych realiów do Mołdawii. Wszędzie kontrolują ci paszporty i na każdym kroku widzisz czołgi z wojskiem. Czułem się jak w kraju, w którym zaraz ma wybuchnąć wojna. Czasami przy kontroli ten czołg we mnie celował. Widziałem, jak lufa się porusza. Szalone obrazki.
Co chciałbyś robić po karierze?
Pomagać takim zawodnikom jak ja, którzy mają talent, ale zakopują się w niższych ligach. Nie chodzi o bycie agentem, a po prostu o pomoc, której ja nie otrzymałem.
WIĘCEJ MATERIAŁÓW ZE ZGRUPOWANIA W TURCJI:
- Prezes Widzewa: Chcemy równać do topowych klubów. Inwestujemy w ludzi, którzy będą nas rozwijać [WYWIAD]
- Afonso Sousa: Stać mnie na grę w reprezentacji i ligach TOP5 [WYWIAD]
- Sztylka: Moje zwolnienie ze Śląska? Zero klasy i profesjonalizmu [WYWIAD]
- Kapuadi: Chcieli mnie złamać, ale nie złamali. Profesjonalizm mam w DNA [WYWIAD]
- Hofmayster: Mój pradziadek zbudował moje miasto, a dziadek przeżył Holokaust [WYWIAD]
- Miłość do Szymańskiego i barwy Stambułu. Z wizytą na Basaksehir – Fenerbahce [REPORTAŻ]
- Durmisi: Na boisku modliłeś się, żeby Messi cię nie zabił [WYWIAD]
- Fredrik Ulvestad: Marzę o zdobyciu trofeum z Pogonią [WYWIAD]
- Cardenas: Historia, styl i filozofia Rakowa są atrakcyjne dla piłkarzy. Niewielu nam odmawia [WYWIAD]
- Pawłowski: Mocno liczyłem na powołanie za Santosa [WYWIAD]
Fot. Newspix