Reklama

Durmisi: Na boisku modliłeś się, żeby Messi cię nie zabił [WYWIAD]

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

28 stycznia 2024, 15:46 • 11 min czytania 5 komentarzy

– Nie urodziłem się ze złotą łyżeczką w tyłku, ale dzięki temu szybko zrozumiałem, że w życiu nic nie przychodzi za darmo. A Messi? Każdy piłkarz w Hiszpanii powie ci to samo: pod względem piłkarskim to najlepszy piłkarz na świecie. Modliłeś się, żeby na boisku cię nie zabił i nie wykręcił kolan – powiedział nam Riza Durmisi, nowy piłkarz ŁKS-u, który w przeszłości grał w Realu Betis i regularnie mierzył się z najlepszymi zawodnikami na świecie. W polskiej szatni otrzymał ksywę „wyjaśniacz”, ma albański temperament i ekspresyjny styl bycia, ale z pokorą podchodzi do tego, że po transferze do Lazio za 7 mln euro jego kariera podążyła w nieoczekiwanym kierunku. Porozmawialiśmy z nim m.in. o inspirującej filozofii Quique Setiena, kulisach nieudanego epizodu w Rzymie, Simone Inzaghim, Patricku Vieirze, ofercie z Liverpoolu i innych klubach, w których mógł zagrać, a także o starciach z Messim, Neymarem czy Ronaldo. Zapraszamy.

Durmisi: Na boisku modliłeś się, żeby Messi cię nie zabił [WYWIAD]

Nie wiem czy też tak to widzisz, ale w przeszłości byłeś na topie w Realu Betis, dobrym klubie ligi hiszpańskiej, a później poszedłeś do Lazio i coraz rzadziej grałeś w piłkę. Co w twojej karierze poszło nie tak? 

To nie jest tak, że coś poszło źle. Takie jest życie. Czasami możesz w myślach cofnąć się do przeszłości i powiedzieć sobie, że coś zrobiłbyś inaczej. Ale na samym końcu podjąłeś jakąś decyzję. To nie jest błąd. W danym momencie po prostu czujesz, że coś jest właściwe. Z kolei zawsze będę to powtarzał, że się uczysz. Czy mógłbym coś zmienić? Pewnie tak, ale z drugiej strony wolałbym tego nie robić, bo dzięki temu, jak potoczyło się moje życie, jestem dzisiaj człowiekiem, jakim jestem.

Ale w twoim CV to naprawdę wygląda dość dziwnie. Przez dwa lata grałeś z najlepszymi na świecie, a potem miałeś problem, żeby rozegrać pełną rundę.

Dlatego w życiu trzeba mieć pokorę, bo w jednej chwili możesz być na szczycie, a w drugiej na dnie. Nie ma co się na to obrażać. Dla mnie najważniejsza zawsze była i będzie moja rodzina. Jestem dumnym tatą dwóch córek i partnerem dla swojej żony. To coś znacznie ważniejszego niż futbol.

Reklama

Dzisiaj nieczęsto słyszy się aż tak jednostronne deklaracje wśród ludzi poświęcających się piłce nożnej.

Co jest dla ciebie ważniejsze: praca czy rodzina?

Rodzina. 

Dla mnie też, więc możesz to zrozumieć. Gdybym miał milion żyć, w każdym rodzina byłaby ważniejsza niż futbol. Nie gram dla siebie, tylko dla nich.

Byłeś gwiazdą w Broendby. Grałeś w La Liga i Serie A. Załapałeś się też na Ligue 1 i Eredivisie. Gdzie czułeś się najlepiej?

W Hiszpanii i we Włoszech najlepiej było żyć, a pod względem piłkarskim nic nie przebije okresu w Sevilli. Tam pokazałem, jakie mam możliwości, ale też zakochałem się w mieście, dopingu fanów i całym klimacie wokół klubu. Byłeś tam kiedyś?

Reklama

W Hiszpanii tylko na Majorce i w Barcelonie.

W takim razie musisz zobaczyć Sevillę. Przez pierwszych kilka tygodni nie mogłem wyjść z podziwu, co tam się dzieje. Wcześniej nie wiedziałem za wiele o kulturze kibicowania w Hiszpanii. Byłem zaskoczony. Nie czułem tego samego w Barcelonie czy Madrycie. Od tamtej pory to jedno z moich ulubionych miast na świecie.

Masz albańskie korzenie, a to podsunęło mi myśl, że twój temperament może być mieczem obosiecznym.

Albańska krew może sprawić problem, ale to zależy od tego, jak inni ludzie mnie traktują. Jeśli dobrze, nie ma problemu. Jeśli jest inaczej, cóż… Poza tym każdy ma jakiś temperament. Ty też na pewno masz swój i podchodzisz emocjonalnie do jakichś rzeczy. Nieważne, czy jesteśmy z Chin, Afryki, Polski czy Albanii. Ważniejsze jest to, w jakich warunkach dorastamy. Niektórzy spędzają dzieciństwo w wielkich domach i wybierają, co chcą na święta. A inni żyją w ciasnym mieszkaniu w pięć osób, ledwo wiążąc koniec z końcem.

Rozumiem, że nie należałeś do pierwszej grupy ludzi.

Nie było na to szans, bracie. Musieliśmy pracować i walczyć o wszystko. Nie urodziłem się ze złotą łyżeczką w tyłku, ale dzięki temu szybko zrozumiałem, że w życiu nic nie przychodzi za darmo. Sam talent nigdy nie wystarcza, a w życiu musiałem dostać trochę po tyłku. Jestem jednak dumny, choć chcę więcej. Nie osiądę na laurach, nie wychilluję. Gdybym miał to zrobić, lepiej byłoby rzucić wszystko i skończyć z piłką. Chcę pokazać ludziom, że mogę jeszcze wrócić na swój optymalny poziom.

Twój pierwszy mecz w La Liga był wyjazdem na Camp Nou, gdzie dostaliście szóstkę [6:2, przyp. red.]. Z kolei kilka tygodni później przyjechał do was Real Madryt i wygrał 6:1. Nie da się ukryć: wylądowałeś w świecie bogów.

Bracie, co mogłeś zrobić, grając w tamtym czasie z taką Barceloną i takim Realem? Mogłeś jedynie zdjąć kapelusz, ukłonić się i zaklaskać [Riza pokazuje w tej chwili cały „proces”]. Poziom tych piłkarzy jest niemożliwy. Trudno to opisać. A kiedy Messi miał swój najlepszy dzień, bo dobry miał zawsze, po prostu się modliłeś, żeby na boisku cię nie zabił i nie wykręcił kolan.

W kilku meczach miałeś go na swojej stronie. Jak go zatrzymać?

Jeśli on sam nie ma słabszego dnia, co i tak wtedy praktycznie się nie zdarzało, nie da się tego zrobić. Wszystko zależało od niego. Nieważne, czy miał plaster, czy był potrajany, czy zespół przygotowywał na niego pułapkę. Każdy piłkarz w Hiszpanii powie ci to samo: pod względem piłkarskim to najlepszy piłkarz na świecie. Chcę, żeby to dobrze wybrzmiało. Tu nie ma żadnej dyskusji. Okej, ktoś może być większym fanem statystyk, ale fakty są takie, że Messi jest lepszy od Ronaldo. W dodatku, gdy ktoś inny opowiadał mi o grze z nimi w zespole lub przeciwko nim, zawsze słyszałem „Leo jest inny, to gość nie z tego świata”. Oczywiście to zawodnicy, którzy osiągnęli ten sam, najwyższy poziom, ale jeśli ktoś w prywatnej rozmowie miał wybierać, odpowiedź zawsze była jedna. Mówię ci, Messi jest tak cholernie dobry, że na boisku zastanawiasz się, jak to jest możliwe i jak on konkretne zagranie wymyślił.

Twój kolega po drugiej stronie boiska też nie mógł rozstawić leżaka.

Neymar też był szalony. Ale kto w tej ekipie nie był? Choć muszę powiedzieć, że raz udało nam się wygrać z Realem Madryt. Da się przeciwstawić takim zawodnikom, ale podstawowym warunkiem jest wiara jeszcze przed wyjściem na boisko, że możesz to zrobić. Jeśli jej brakuje, nie masz szans. A wtedy też najlepiej pomyśl, czy nadajesz się do grania w piłkę.

Czułeś od tych największych jakąś dozę arogancji?

Nigdy. Kiedy grali, po prosty wykonywali swoją robotę. Zresztą aroganccy ludzie nie grają w najlepszych klubach świata. Bez pokory by nie przetrwali.

Motywowały cię takie pojedynki z Balem, Ronaldo, Messim, Neymarem, Benzemą, Suarezem i całą resztą? Czy czułeś czasami dreszczyk strachu?

Bracie, gdybym czuł strach, zostałbym w domu! To było spełnienie marzeń. Wyobraź sobie, że grasz całe życie, żeby znaleźć się w takiej sytuacji, a potem się boisz. Co wtedy osiągniesz? Nic. Idź do przodu, graj na maksimum swoich możliwości. Jeśli jesteś dobry w dryblingu, drybluj i nie przestawaj, bo dlaczego miałbyś przestawać? Jeśli coś się nie uda, trudno, pieprzyć to. Zdarza się każdemu. Ale idziesz dalej.

Jakim trenerem jest Quique Setien?

Jeśli chodzi o jego filozofię gry, była dla mnie bardzo atrakcyjna. Patrzę na futbol w podobny sposób, ale on otworzył moje oczy jeszcze bardziej, był bardzo inspirujący. Gdybym był trenerem, chciałbym nauczać piłki w ten sposób, co trener Setien.

Czyli lubisz tiki-takę.

Tak, ale to coś więcej niż tiki-taka. Z pozoru może tak wyglądać, ale chodzi przede wszystkim o wzajemne kreowanie przestrzeni na boisku. Z piłką i bez piłki. Wedle tej taktyki każdy pomaga sobie, żeby mieć więcej czasu przy piłce i więcej możliwości do przełamania defensywy.

Lazio rzuciło za ciebie 7 mln euro, a dla nich to była dość duża inwestycja jak na pozycję, na której grasz. Ale właśnie ta zmiana była punktem zwrotnym w twojej karierze w negatywnym kontekście. Dlaczego podjąłeś taką decyzję? 

Każdego dnia zadaję sobie pytanie, dlaczego odszedłem wtedy z Betisu. Ale nie będę też kłamał: Lazio to wielki klub. A teraz dobrze mnie posłuchaj, bo dam małe oświadczenie. Moją siłą jest gra ofensywna. Myślałem, że gdy pójdę do Włoch, zyskam taktycznie i defensywnie, czyli stanę się kompletnym obrońcą. I nie mówię, że nie potrafię bronić. Mówię, że jestem dobrym obrońcą, ale zawsze chciałem być perfekcyjny. Ale w tym wypadku podjąłem decyzję, która nie przyniosła mi tego, co sobie kalkulowałem. Miałem nadzieję, że będzie lepiej. Oni zresztą też, bo inaczej nie wydaliby na mnie tylu pieniędzy. Mogę jedynie przeprosić Lazio, że ten epizod nie ułożył się zgodnie z planem. Myślę nawet, że ja bardziej niż klub chciałem udowodnić, że w Serie A mogę osiągnąć sukces. Ktoś może mi nie wierzyć, ale taka jest prawda.

Uwierz mi, czasami cofam się do tamtego czasu i pytam siebie „Człowieku, co się wtedy wydarzyło?”. Ale to mi pokazało, że w życiu wszystko może się stać. Taki Kaka przeszedł z Milanu do Realu i nie grał już na tym samym poziomie. To jest futbol.

Ale to było o tyle dziwne, że nie liczyłeś się od samego początku. Rozumiem, gdybyś dopiero po jakimś czasie stracił miejsce w składzie, ale w twoim przypadku było inaczej. Ściągnięty za siedem baniek i to przez Włochów, którzy nie szastają tak pieniędzmi jak np. w Premier League.

Na początku powiedzieli mi, że mają swoje „zasady”. Jedna z nich polegała na tym, że w pierwszym sezonie integrują cię z zespołem, a dopiero w drugim pozwalają ci być ważnym zawodnikiem. Nie wiem, może to włoski styl zarządzania. W każdym razie takie rzeczy powinno mówić się przed podpisaniem kontraktu, a nie już po. W Lazio tego nie zrobili.

Dobra byłaby tutaj sentencja, że lepsze jest wrogiem dobrego. 

Też tak myślę.

Wtedy chciał cię też Liverpool i RB Lipsk?

Tak, miałem konkretną ofertę z Liverpoolu, natomiast z Lipska słyszałem o zainteresowaniu. Ktoś mi powiedział, że mnie chcą, ale nie wymieniłbym Realu Betis na RB Lipsk. Wtedy uważałem, że to nie byłby krok naprzód. A w takich sprawach idziesz z flow, nie myślisz za dużo, cieszysz się momentem.

Czym wyróżnia się Simone Inzaghi? Lubisz go w ogóle?

Oczywiście. To, że nie grałem, nie zmienia faktu, że doceniam, jak świetnym jest trenerem. Gdyby nim nie był, nie pracowałby dzisiaj w Interze Mediolan. Czasami, gdy tobie idzie źle, nie dostrzegasz wszystkich pozytywów. To topowy szkoleniowiec, choć gdybyś mnie zapytał, czy jego styl gry mi pasował, odpowiem: nie. To dwie różne kwestie i dwie różne odpowiedzi.

Dlaczego nie podobał ci się styl Inzaghiego?

Styl, w jakim chciał grać, nie byłby stylem, który sam nanosiłbym na zespół jako trener. Ale z drugiej strony ten styl pasował do mojej charakterystyki, był ofensywny, dlatego Lazio mnie kupiło. Może okazało się, że nie jestem tym zawodnikiem, jakiego trener chciał do swojego systemu? Lazio grało prawonożnym piłkarzem na lewym wahadle, przez wiele lat występował tam Senad Lulić, a ja jestem lewonożny. A może nie grałem tak, jak powinienem? Tu mógłbym się zgodzić, być może nie pokazałem 100% swoich możliwości. Ale w nowym kraju i nowej lidze czasami potrzebujesz czasu. Nie zawsze od dnia transferu jesteś kozakiem. Na pewno miałem trochę żal o to, że nigdy nie zagrałem w dwóch pełnych meczach z rzędu. Nigdy! W pewnym momencie powiedziałem trenerowi: „Proszę, daj mi dwa-trzy spotkania z rzędu. Jeśli okażę się za słaby, wyrzuć mnie ze składu i nie zagram już nigdy”. Czasami mówi się, że szanse zdobywa się na treningu i ja się na to nie złoszczę. Jeśli odpowiednio nie trenujesz, w meczu nie zagrasz. Nie zrozum mnie źle, nie chciałem czegoś za darmo. Ale uważam i będę to powtarzał, że w Lazio nie otrzymałem szansy z prawdziwego zdarzenia.

Czyli decyzja o wypożyczeniu po pierwszym sezonie musiała być prosta.

Tak. Oni nie chcieli mnie, a ja nie chciałem być w Lazio.

Ale twoja kariera zamieniła się w ciągłe wypożyczenia.

Bo nie chcieli mnie sprzedać. Ofertę złożyła za mnie Celta Vigo, mogłem wrócić do La Liga, ale żądana kwota okazała się za wysoka dla Hiszpanów. Cóż, włoski styl..

Potem w Nicei miałeś okazję spotkać jeszcze Patricka Vieirę.

Wyróżniał się tym, że jako trener i były znakomity piłkarz zaczynał od spraw czystko ludzkich. Stawiał wyżej uczucia człowieka niż piłkarza. Interesował się naszym życiem i pytał o wszystko, ale to też oczywiście świetny trener. Lubiłem go.

Masz ponad 20 meczów w reprezentacji Danii, w tym nawet dwa z Polską. Jeden przegraliście 3:4, a drugi wygraliście 4:0, co było początkiem końca jednego z naszych selekcjonerów.

Tak? Ciekawe. Te mecze bardzo dobrze pamiętam. Na swojej stronie miałem legendy BVB, Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego. Ale kiedy grasz przeciwko tak dobrym piłkarzom, nawet o tym nie myślisz. Po prostu cieszysz się chwilą.

Dlaczego Polska, dlaczego ŁKS?

Bardzo zainteresował mnie projekt klubu. Najpierw rozmawiałem z dyrektorem sportowym, Januszem Dziedzicem, i już po pierwszej konwersacji nie miałem wątpliwości. Powiedziałem mu później, że dla mnie jest jednym z niewielu dyrektorów, który rozumie, co czujemy jako piłkarze. Z trenerami też złapałem zrozumienie. Wiedziałem, czego ode mnie oczekują. Powiedziałem sobie: dlaczego nie? Lubię wyzwania. Jesteśmy ostatni w tabeli, sytuacja jest trudna, ale urodziłem się po to, żeby walczyć. I tutaj też chcę to robić.

WIĘCEJ MATERIAŁÓW ZE ZGRUPOWANIA W TURCJI:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
1
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
1
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Komentarze

5 komentarzy

Loading...