Reklama

Vitor Roque ratuje wciąż słabiutką Barcelonę

Paweł Wojciechowski

Autor:Paweł Wojciechowski

31 stycznia 2024, 21:37 • 4 min czytania 2 komentarze

Kiedy szans na mistrzostwo pozbawia cię czternasty w tabeli Villarreal, który upokarza cię na twoim boisku strzelając pięć goli, niełatwo wyjść po czterech dniach, aby znowu walczyć o ligowe punkty. Kiedy twój trener zapowiada odejście i po kolejnej druzgocącej porażce przyznaje, że ten pociąg nie pojedzie już dalej z tym maszynistą, możesz jedynie próbować nie pogrążyć się bardziej. Co robisz? Wygrywasz z Osasuną 1:0, ale futbol pokazujesz tylko przez kilka minut. Przez pozostałe 85 ranisz oczy kibiców, a wygrywasz tylko dzięki 18-latkowi, który dotychczas w La Liga rozegrał 52 minuty. Witamy w Barcelonie Anno Domini 2024.

Vitor Roque ratuje wciąż słabiutką Barcelonę

Ci, którzy liczyli, że piłkarze Blaugrany zareagują na decyzję swojego trenera o odejściu huraganowymi atakami i przekonującym zwycięstwem, nadal liczą. Ci, którzy liczyli, że z graczy Barcy zejdzie presja po ogłoszeniu odejścia Xaviego po sezonie i pokażą wreszcie joga bonito zamiast tych wymęczonych zwycięstw, albo katastrofalnych porażek, nadal wspominają wrześniowe 5:0 z Betisem. A ci, którzy liczyli, że skoro w trzech ostatnich spotkaniach Barcy zobaczyliśmy dwadzieścia goli, to dziś znowu na Montjuic odbędzie się strzelanina, też się przeliczyli.

Barcelona jest w potężnym kryzysie, a w dzisiejszym meczu po prostu dojechała do kolejnej stacji. Na dodatek już w 7. minucie z boiska musiał zejść kontuzjowany Ferran Torres.

Osasuna to zwykle dla możnych La Liga rywal niewygodny. Choć w tym sezonie dla Blaugrany ciężko o wygodnych, skoro nawet Almeria, czyli absolutnie najgorsza drużyna hiszpańskiej ekstraklasy, napsuła sporo krwi Katalończykom. Osasuna przyjęła zaskakującą taktykę od pierwszych minut. Barcę, wyjątkowo słabą w ostatnich tygodniach i dodatkowo rozbitą ostatnio przez niżej od ekipy z Pampeluny notowany Villarreal, postanowiła przyjąć na własnej połowie. Żółta Łódź Podwodna zaskoczyła zawodników Xaviego ofensywnym usposobieniem, Osasuna chyba chciała zaskoczyć czymś dokładnie odwrotnym.

Efektem było ogromne rozczarowanie po 45 minutach. Gdyby nie kontuzja Ferrana Torresa byłoby to być może najnudniejsza połowa w tym sezonie La Liga. Tylko dzięki jego urazowi na murawie pojawił się Fermin Lopez i miał po pierwsze ochotę do gry, a po drugie podejmował próby jakichś nieszablonowych zagrań, które potrafiły zaskoczyć dobrze przygotowaną Osasunę.

Reklama

W drugiej połowie nie było wcale lepiej, ale kiedy myślisz, że tego nie da się oglądać i patrząc na zegarek wzdychasz: „Niech to się wreszcie skończy”, nagle następuje jakaś niewytłumaczalna metamorfoza. Xavi wprowadza w 61. minucie na boisko Vitora Roque. Co ciekawe, nie zmienia on jak zwykle Roberta Lewandowskiego, ale najlepszego w drużynie z Katalonii Fermina Lopeza, co wprawia w osłupienie obserwatorów tego meczu.

Kiedy jednak konsternacja jeszcze nie minęła, niecałą minutę póżniej 18-latek strzela swojego pierwszego gola dla Barcy tonąc w objęciach kolegów. Jakby tego było mało, akcja, po której padł gol przypomniała na chwilę czasy, kiedy to Xavi nie stał przy linii bocznej, ale dyrygował poczynaniami Blaugrany na murawie. Koronkowa robota z udziałem prawie wszystkich ofensywnych graczy i z genialną asystą Cancelo zewnętrzną częścią stopy.

Chwilę po golu Osasuna przez dobrych kilka minut nie mogła wyjść z własnej połowy. Barca nałożyła taki pressing, że wydawało się, że zgniecie rywala. Nic z tych rzeczy. Pary wystarczyło na kilka minut, a za chwilę to Ruben Garcia po drugiej stronie miał piłkę meczową na talerzu. Na szczęście dla Katalończyków piłkę posłał nie z tej strony słupka, co trzeba. Sama końcówka przypominała znowu nieszczęsne obrazki z pierwszej połowy.

Barca niby atakowała, ale bez pomysłu. Lewandowski bardzo chciał strzelić gola, ale tak bardzo, że w ostatnim kwadransie trzy razy został złapany na spalonym. W doliczonym czasie gry nad wyraz elektryczny ostatnio Araujo sprokurował rzut wolny blisko narożnika boiska, co zdopingowało nawet bramkarza Osasuny do wędrówki w pole karne przeciwnika. Nic to nie dało.

Reklama

Barcelona dowiozła najniższe możliwe zwycięstwo i dalej pływa po oceanie przeciętności. Nie wpada wprawdzie głębiej w czarną dziurę, ale plusem dzisiejszego meczu są głównie trzy punkty i pierwsza bramka Roque. Niewiele więcej.

Barcelona – Osasuna 1:0 (0:0)

V. Roque 64

WIĘCEJ O FC BARCELONIE:

Fot. Newspix

Kibic FC Barcelony od kiedy Koeman strzelał gola w finale Pucharu Mistrzów, a rodzice większości ekipy Weszło jeszcze się nawet nie znali. Fan Kobe Bryanta i grubego Ronaldo. W piłce jak i w pozostałych dziedzinach kocha lata 90. (Francja'98 na zawsze w serduszku). Ma urodziny tego dnia co Winston Bogarde, a to, że o tym wspomina, potwierdza słabość do Barcelony i lat 90. Ma też urodziny tego dnia co Deontay Wilder, co nie świadczy o niczym.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

2 komentarze

Loading...