Ostatni sparing, ostatni dzień pracy, kolejny transfer wychodzący. Radomiak kończy pracę na zgrupowaniu w Turcji. Był jednym z nielicznych klubów, których nie dało się podejrzeć na odległość, bo jego sparingów nie transmitowano. Byliśmy jednak na miejscu i śpieszymy z odpowiedziami na pytania o dyspozycję drużyny Macieja Kędziorka.
Dwie godziny grania z FK Napredak, zero goli z gry. Ale że rywale zdołali wcisnąć coś z jedenastu metrów, radomianie opuszczą Belek bez sparingowego zwycięstwa (nie, żeby w ostatecznym rozrachunku miało to wielkie znaczenie).
Serbowie podobno dopytywali, czy Radomiak wystawił pierwszy skład, natomiast sami nie zaprezentowali się tak, żeby patrzeć na rywala z góry. Dominowali w pierwszej kwarcie, w kolejnych zagrożenie powodowali już tylko sporadycznie, okazjonalnie. Na koniec wygrali po przypadkowym rzucie karnym, oddając jeszcze jeden naprawdę groźny strzał – gdy pod koniec gry jeden z nich trafił z ostrego kąta w poprzeczkę.
Jakie wnioski można wyciągnąć po kilkunastu dniach pracy w Turcji? Z czego trener Maciej Kędziorek może być zadowolony, a co powinno wywoływać obawy?
Radomiak kończy zgrupowanie w Turcji. Trzy ubytki, jeden transfer
Tematy transferowe mieliły się od dawna, przez cały obóz. I mielą się nadal. Jak mawia klasyk: turnus mija, ja niczyja. Radomiaka można pochwalić za sprawne rozegranie tematu zastąpienia Ediego Semedo. Gdy klub zdał sobie sprawę, że nie utrzyma prędkiego Portugalczyka, zakontraktował Vagnera Diasa. Kabowerdeńczyk zagrał we wszystkich sparingach i zasłużył na miano pozytywnego zaskoczenia.
Dostał ksywkę Rhuan, bo z wyglądu przypomina krępego talenciaka z Botafogo, którego w Radomiu próbowali ustawić do pionu i uratować mu karierę, ale to wyraz sympatii, bo piłkarsko i fizycznie Dias stoi na innej półce. Jest chwalony za rozumienie gry, zaplusował pracą oraz formą, bo mimo miesięcy bez gry nie jest zawodnikiem do odgruzowania.
Co prawda trener Maciej Kędziorek może mieć lekki problem, bo to Edi, nie Vagner, lepiej pasował do tego, co chciał grać wiosną, ale przynajmniej ma na miejscu kogoś gotowego do gry. W innych przypadkach takiego komfortu nie ma.
Priorytetem na zimę było znalezienie ósemki. Ósemki nie ma. Zastępstwo dla Dawida Abramowicza na lewej stronie? Wakat. Bardziej mobilny, młody stoper do rywalizacji z Mateuszem Cichockim i Raphaelem Rossim? Nie stwierdzono. Nawet jeśli którąś z tych luk uda się załatać przed startem ligi (wątpliwe), to i tak nowy zawodnik oraz trener stracili potencjalnie najważniejszy okres pracy, w którym można było zbudować i formę fizyczną, i zrozumieć automatyzmy zespołu.
Tak samo ciągnie się saga ze sprzedażą Pedro Henrique, którego transfer miał być kluczowy dla finansowej stabilności klubu. Zainteresowanie Brazylijczykiem jest spore, ale to, jak ciężko jest znaleźć kogoś, kto byłby w stanie wyłożyć za napastnika pieniądze, których oczekuje Radomiak (w granicach 1 – 1,5 mln euro), szokuje. Bo przecież nie jest tak, że Zieloni wymyślili sobie kwotę z kosmosu za przeciętnego gościa.
Henrique wypracował 12 bramek, jest liderem przeróżnych, istotnych dla „dziewiątki” rankingów statystycznych, na które zwraca się uwagę na rynku transferowym. A historia pokazuje, że wyróżniający się w Polsce snajperzy, nawet ciut starsi, są sprzedawalni. Za lepsze pieniądze w ostatnich latach odeszli:
- Said Hamulić (22 lata) – 2,5 mln euro
- Szymon Włodarczyk (20 lat) – 2,2 mln euro
- Jakub Świerczok (28 lat) – 2 mln euro
- Carlitos (29 lat) – 1,8 mln euro
800 tysięcy w europejskiej walucie wyrwał Raków Częstochowa za Vladislavsa Gutkovskisa. Ale Radomiak się męczy. Pedro Henrique był najważniejszym transferem wychodzącym na okres zimowy, tymczasem szybciej udało się sprzedać dwóch innych piłkarzy, niejako nadprogramowo.
Przy chwaleniu Zielonych za wyrwanie niezłych pieniędzy za Ediego Semedo i Alberta Posiadałę, których wyciągnięto z niebytu, trzeba więc zaznaczyć, że pod kątem uzupełnienia kadry nie można stwierdzić z pełnym przekonaniem, że trener Kędziorek mógł w Turcji spokojnie rzeźbić zespół.
Radomiak – Napredak 0:1. Braki w ofensywnie, plusem motoryka
Na zgrupowaniu w Belek było to zresztą widać. Radomiak rozegrał tylko dwa sparingi (aczkolwiek jeden dłuższy, dwugodzinny), do tego zorganizowano grę wewnętrzną. W zasadzie żadne z tych wydarzeń nie porwało, jeśli chodzi o grę. Bolączką była zwłaszcza faza ofensywna, bo sztab szkoleniowy i drużyna podkreślają zadowolenie z realizacji założeń motorycznych oraz biegowych.
No, z małym wyjątkiem, bo pierwsza kwarta meczu z Napredakiem była trudnym doświadczeniem.
– Wyszliśmy jak na spacer, to niedopuszczalne. Aczkolwiek jak się patrzyło na kolejne części meczu, to nasza intensywność była już zadowalająca, lepsza. Wychodziliśmy odważniej do pressingu, więcej biegaliśmy. Pod tym względem nie mam zastrzeżeń, problem sprawia nam jednak to, jak budujemy ataki – ocenia w rozmowie z nami trener Maciej Kędziorek.
Vagner „Rhuan” Dias w gazie. Biega, dużo biega
Zieloni przez całe zgrupowanie ciężko harowali. Nawet poranek przed dwugodzinnym meczem kontrolnym z Serbami spędzili na treningu. Oczywiście wszystko było zaplanowane z głową, żeby zrealizować konkretne cele. Nowy szkoleniowiec Radomiaka zamierza postawić na bardziej intensywny, agresywny futbol. To, ile – a przede wszystkim jak – zespół biega, jest więc niezwykle istotne. Cięższa praca była konieczna, bo do tej pory radomianie preferowali niższy pressing, a w dodatku spora część kadry ma już swoje lata, więc wprowadzanie istotnych zmian w przygotowaniu fizycznym było ciut bardziej wymagającym zadaniem.
Niemniej brak pewnych sygnałów w kontekście poprawy gry ofensywnej może martwić. W drużynie najmocniej widać brak „ósemki”, kreatywnego rozgrywającego. Roberto Alves trenuje coraz mocniej, ale wciąż indywidualnie. Powinien wrócić do gry w połowie rundy. Bez niego Radomiak funkcjonuje tak, jak zespół mający w drugiej linii dwie „szóstki”. W sparingu z Napredakiem, ale też w pozostałych grach, widać było braki, jeśli chodzi o kreowanie zagrożenia czy przesuwanie akcji do przodu przez środkowych pomocników. Najwięcej szumu robił schodzący niżej Rafał Wolski, jednak kiedy radomianie konstruowali akcje od bramki, zarówno tempo gry, jak i wybory środkowych pomocników raczej zwalniały niż przyśpieszały działania.
Pewien problem sprawiało przy tym boisko – zarówno w sparingach, jak i podczas treningów warunki Radomiaka jeśli chodzi o przygotowanie murawy nie były najlepsze – czy nawet wiatr, który momentami zawracał dłuższe podania, ale nie można zgonić całej niedokładności wyłącznie na to, bo już fakt, że nawet krótkie zagrania Mike’a Cestora zawsze niosły za sobą element ryzyka, nie jest z tym powiązany. Zwykle to, że niewiele działo się w tercji ataku, było następstwem tego, że niewiele działo się w tercji środkowej, więc nie dziwi, że Zieloni przez dwie godziny nie zdołali wykreować sobie dobrej szansy.
Jedyną okazję bramkową Radomiaka zniweczył sędzia, który po rajdzie Damiana Jakubika między rywalami przez pół boiska dostrzegł, że gdy stoper (Jakubik w pewnym momencie przeszedł na środek obrony, gdzie zresztą wyglądał bardzo dobrze) podawał do Krystiana Okoniewskiego (tym razem w roli napastnika, nie skrzydłowego), ten był na spalonym. Poza tym największe zagrożenie stwarzały albo próby Rafała Wolskiego, albo dobre dośrodkowania Dawida Abramowicza.
Maciej Kędziorek zapowiada: Koniec eksperymentów
Gdy więc pytamy trenera o największe plusy zgrupowania, uśmiecha się i odpowiada: brak kontuzji. Mimo ciężkiej pracy udało się zachować świeżość oraz zdrowie. Co prawda drobne problemy przyplątały się do Józefa Kolasy – młodzieżowiec stracił część obozu – a z powodu urazów po jednym sparingu opuścili Christos Donis i Raphael Rossi, ale wszystko jest pod kontrolą, nikt poważnie nie ucierpiał.
Jakość pracy to kolejny plus: widać, że zespół dobrze się czuje i w swoim towarzystwie, i w kontakcie z nowym trenerem. Czasy, w których z szatni biła niepewność, bo Constantin Galca z nikim nie rozmawiał i niczego nie tłumaczył, minęły. Doskonałą atmosferę widać nawet po vlogach klubowej telewizji, wielu piłkarzy odżyło, na czele z Luizao, który podszkolił angielski i stał się jednym z liderów szatni.
Luizao pozdrawia całe Belek
Właśnie w chęci do pracy trener Kędziorek upatruje szans na rozwój grupy. Zespół łaknie nowych pomysłów i wiedzy. Wyróżniają się młodzi, którzy czują, że po miesiącach, w których Galca wprost spychał ich poza margines, mają realną szansę na zaistnienie w kadrze. Styl pracy sztabu szkoleniowego też się zmienił. Jest sporo rozmów, analiz, podpowiedzi, konkretów, także podczas meczu.
W przerwie między kwartami trener Maciej Kędziorek zbierał drużynę w kółku, łapał za tablicę i pokazywał, czego oczekuje. Jego asystenci żyli przy linii i podpowiadali, jak się zachować. Na koniec wszystko zweryfikują wyniki w lidze, które mogą albo optymizm rozbudzić, albo pogrzebać, natomiast jak na wspomniane wcześniej niedogodności w postaci braku transferów czy słabszych boisk, nastroje oraz efekty są więcej niż dobre.
Radomiak ma przed sobą jeszcze jeden dzień treningów i regeneracji, we wtorek po południu będzie już w Polsce. Od środy z zespołem trenował będzie Guilherme Zimowski, o którym w klubie mówią: melodia przyszłości. Wątpliwe, żeby z miejsca zamącił w hierarchii skrzydłowych, a co za tym idzie także młodzieżowców (więc bluza pierwszego bramkarza najpewniej powędruje do Gabriela Kobylaka, nie Filipa Majchrowicza), ale swoje szanse dostanie.
Przed startem ligi Zieloni zagrają jeszcze z Motorem Lublin. Być może to ten mecz odpowie na ostatnie pytania, zwłaszcza w kontekście obsady środka pomocy, przed powrotem Ekstraklasy. Trener Maciej Kędziorek mówi wprost, że czas na eksperymenty już się skończył. Nadchodzi moment na odpowiedzi.
WIĘCEJ MATERIAŁÓW ZE ZGRUPOWANIA W TURCJI:
- Afonso Sousa: Stać mnie na grę w reprezentacji i ligach TOP5 [WYWIAD]
- Miłość do Szymańskiego i barwy Stambułu. Odwiedzamy Basaksehir – Fenerbahce
- Pawłowski: Mocno liczyłem na powołanie za Santosa [WYWIAD]
- Hofmayster: Mój pradziadek zbudował moje miasto, a dziadek przeżył Holokaust
- Sztylka: Moje zwolnienie ze Śląska? Zero klasy i profesjonalizmu [WYWIAD]
- Kapuadi: Chcieli mnie złamać, ale nie złamali. Profesjonalizm mam w DNA [WYWIAD]
- Durmisi: Na boisku modliłeś się, żeby Messi cię nie zabił [WYWIAD]
fot. FotoPyK, Newspix