Niklas Süle stał się dosłownie i w przenośni grubym problemem Borussii Dortmund. Choć od dawna było wiadomo o jego kłopotach z wagą, to ta wskazuje jednak teraz trzycyfrową wartość, gdy obrońca na nią staje. Do 28-latka nie można dotrzeć ni prośbą, ni groźbą, dlatego gdy działacze Bayernu Monachium patrzą na to z boku, mogą uśmiechać się od ucha do ucha. Wiedzieli bowiem że sprzedali rywalowi kota w worku. Sytego i drogiego kota – pensja Niemca to 11 mln euro rocznie!
Temat Niklasa Süle to obecnie już tylko przyjemne wspomnienie dla Bayernu. Nie z powodu jego dobrej gry – mimo zerwanych więzadeł krzyżowych był ważną postacią najlepszej drużyny na świecie w sezonie 2019/20 – ale dlatego że stał się obiektem żartów działaczy Die Roten. Śmiali się bowiem ze swojego zawodnika, że jego wizerunek – tak jak w westernach – powinien zostać rozwieszony we wszystkich McDonald’sach w Monachium z podpisem: “Ścigany! Żywy lub martwy”.
Süle ma w BVB problemy z wagą. Hamburger na lotnisku
Ale i to mogłoby nie wystarczyć. Żywieniowy list gończy za Süle musiałby wykroczyć nie tylko poza granice stolicy Bawarii, ale i całe Niemcy. Pierwszą bowiem rzeczą, jaką zrobił obrońca, gdy usłyszał na lotnisku po obozie przygotowawczym w Marbelli, że piłkarze mogą kupić własne jedzenie, było pójście do fast-fooda i zakup wielkiego, tłustego hamburgera w rozmiarze XL. 28-latek nie krygował się przed tym, by zjeść go na oczach sztabu szkoleniowego czy dziennikarzy, a także z tym, by poprosić o kolejną kanapkę już na pokładzie samolotu lecącego do Dortmundu. I mowa tu o niespełna trzygodzinnym locie, a nie podróży na drugi koniec świata.
Jak na piłkarza, Niklas Süle jest po prostu gruby. I nie należy tego ubierać w okrągłe słowa, bo jeszcze kilka miesięcy temu na bazie jego sylwetki można było wysnuwać teorie, że 28-latek nie prowadzi się najbardziej zdrowo, ale teraz widać to również na wadze. Już przed przerwą świąteczną obrońca ważył ponad sto kilogramów! Po rozmowach z Edinem Terziciem i Sebastianem Kehlem defensor postanowił, że zrzuci zbędne kilogramy i zatrudnił kucharza, który miał przygotowywać mu zrównoważone posiłki między końcem rundy jesiennej a startem zimowego obozu przygotowawczego. Udało mu się jednak tyle, że Süle nie przytył przez ten okres. Jego waga nadal wynosi jednak ponad sto kilogramów.
Süle na dywaniku w Dortmundzie
W przypadku Süle mówimy zatem o kilkunastu kilogramach zbędnego balastu. Zgodnie z piłkarską teorią – hołdowaną przez lata przez lekarzy – odpowiednią wagę dla profesjonalnego piłkarza wyliczało się ze wzoru: wzrost minus 105 kg. W tym wypadku obrońca BVB powinien wnieść na wagę – już chyba możemy używać nomenklatury rodem ze sportów walki, bo w obecnym stanie 28-latek mógłby występować w koronnej kategorii ciężkiej – 90 kilogramów (195 minus 105). Takich wartości zawodnik już dawno nie widział pod swoim ciężarem.
Mimo to Borussia Dortmund jest dla niego bardzo wyrozumiała. Już przed sezonem zgłosiła oficjalną wagę Süle jako 99 kilogramów, ale ciężko nie odnieść wrażenia, że manipulowano przy niej, by dobrze wyglądała na obrazku, jak ceny pomniejszone o jeden grosz, by nie przekroczyły mitycznej, niechcianej wartości. Później trener Edin Terzic i dyrektor sportowy Sebastian Kehl odbyli z zawodnikiem szereg rozmów motywacyjno-wychowawczych. Szkoleniowiec pobłażał obrońcy, twierdząc, że jego problemy wagowe biorą się ze zmian, jakie zaszły w jego życiu. We wrześniu piłkarzowi urodziło się drugie dziecko. Spadły na niego różne nowe obowiązki i nie jest w stanie w tak dużym stopniu kontrolować swojego żywienia. Oko przymykano aż do grudnia, gdy na dywanik wezwano Süle i jego agenta Volkera Strutha.
Od obrońcy oczekiwano znacznej poprawy kondycji i odchudzenia. W innych parametrach, w tym szybkościowych, obrońca wciąż mieści się w granicach normy, choć teorię jakoby biegał najszybciej z defensorów w zespole, już dawno można odłożyć między bajki. W żadnym z trzech ostatnich sezonów w Bayernie nie był pod tym względem najlepszy i nie zmieniło się to po przejściu do Dortmundu. Obecnie notuje ósmy najlepszy wynik w BVB. Nie z tego powinno się jednak rozliczać Süle , a ze względu na umiejętności obronne. Pod tym względem radzi sobie jednak jeszcze gorzej.
Terapia szokowa
Po raz ostatni na niemieckim podwórku otrzymał od “Kickera” notę wyższą od wyjściowej w marcu zeszłego roku! Süle po prostu gra przeciętnie, co pokazał jego ostatni występ z Bochum. Nie zaliczył żadnego odbioru czy przechwytu i choć wykonał 74 podania, to tylko jedno było progresywne – według nomenklatury fbref.com. Większość z nich to zagrania bezpieczne na kilka metrów, w poprzek lub do tyłu. Jednak już sam fakt, że znalazł się w wyjściowym składzie, może dziwić.
W pierwszym tegorocznym spotkaniu z Darmstadt Terzic wolał wystawić nominalnego defensywnego pomocnika Emre Cana na środku obrony. Tłumaczył później, że chciał dzięki temu wnieść spokój w tyłach i pewność w pojedynkach powietrznych. W meczu z beniaminkiem szkoleniowiec obawiał się, że mierzący 195 centymetrów wzrostu piłkarz mu tego nie zagwarantuje i postawił na mierzącego dziesięć centymetrów mniej piłkarza!
– To była reakcja Terzicia na ostatnie dni na zgrupowaniu. Chciał potrząsnąć Niklasem, który ma wielkie ambicje i zdefiniowane cele na ten rok. Odbyłem z nim wiele rozmów. Można było wyczuć, że jest zły. Chce wrócić do kadry narodowej i zagrać w mistrzostwach Europy – powiedział w programie “Sky90” Kehl.
Jeden dobry mecz na rok
Już w kolejnym meczu Süle pojawił się w podstawowym składzie z Köln. Opuścił go już w przerwie i Terzic musiał wystawić totalnego debiutanta 19-letniego Hendry’ego Blanka. Powodem tej decyzji miały być problemy zdrowotne obrońcy, a konkretnie kwestie przeciążeniowe. I tu wraca kolejny temat związany z kontuzjami zawodnika. W 2014 i 2019 roku zerwał więzadła krzyżowe. Już w Monachium dr Hans-Wilhelm Muller-Wohlfahrt przekazał mu, że jeśli nie schudnie, ryzykuje odnowieniem się urazu. Choć na początku wziął to sobie do serca, kupując Thermomixa, to jak widać po jego aktualnej wadze, nie na długo.
A przecież mówimy o zawodniku, którzy inkasuje 11 mln euro na sezon. Jest najlepiej zarabiającym piłkarzem w Dortmundzie, a trener albo go nie wystawia, bo obawia się o jakość w linii obrony, albo go upupia, dając kolejne szanse, choć na nie nie zasługuje. Tak było z Köln, tak stało się również z Bochum, z którym Süle wystąpił jako kapitan. Pomijając już fakt, że zdewaluowaniu uległo noszenie opaski w Borussii, bo trafiła ona do znajdującego się wylocie z klubu Cana, to sama wartość bycia kapitanem przez Süle wygląda jak motywacja i narzędzie do ciągnięcia za uszy zawodnika, który pod względem sportowym odstaje od reszty. A takie słowa, jak te poniższe Terzicie są po prostu zakłamywaniem rzeczywistości.
– Niklas Süle to wybitny środkowy obrońca. Pokazał, jak ważnym piłkarzem może być dla nas – stwierdził w połowie grudnia szkoleniowiec BVB i trudno nie odnieść wrażenia, że to wyłącznie reakcja na jego fantastyczną interwencję w starciu z PSG. W wielkim stylu wślizgiem sprzed linii zatrzymał strzał Kyliana Mbappe.
Mbappe🆚Niklas Sule pic.twitter.com/YPJ3AMOZJY
— Mbappe Out Of Context 🇫🇷 (@MbappeOOC) December 14, 2023
Kilogram nadwagi = milion wydany
Jednak jeśli taka interwencja mu się zdarza to raz na rok. Ciężko budować na takiej niestabilnością całą linię obrony. Gdyby w pełni zdrowy był Mats Hummels, Süle z pewnością nie powąchałby murawy. To ten doświadczony defensor pokazał, że nawet po wypluciu przez Bayern, można grać na własnych warunkach, wspinać się na szczyty swojej formy i powrócić do reprezentacji Niemiec. Choć kadra ma duże problemy z obroną, to w zeszłym roku Süle otrzymał tylko dwa powołania na zgrupowania. Z nim w składzie tych kłopotów byłoby po prostu więcej, co można było zobaczyć w starciu z Japonią, która ograła Die Mannschaft z 28-latkiem na boisku 4:1
Jednak o ile selekcjoner Julian Nagelsmann może pozwolić sobie na pomijanie go, o tyle Borussia i Terzic, nie wystawiając go w składzie, nadal musi ponosić koszt jego astronomicznej pensji. Dopóki jednak Süle nie schudnie, nie poprawi kondycji, nie będzie mógł być brany pod uwagę do gry, szczególnie że Hummels znajduje się już coraz bliżej powrotu na boisko w pełnym wymiarze. Ciężko brać na poważnie piłkarza, który niepoważnie podchodzi do swojego zawodu, a każdy milion wydawany na jego pensje jest niemal równoznaczny z kolejnym kilogramem nadwagi. Choć w Dortmundzie wielu ludzi wciąż nosi różowe okulary i żyje w przekonaniu, że jest inaczej…
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Futbol kontra AfD. Dlaczego niemieckie środowisko piłkarskie przestało milczeć
- Sędzia liniowy znokautowany podczas meczu Bundesligi. Zastąpił go… jeden z kibiców [WIDEO]
- Vizekusen czy Leverkusen? Jak Bayer wykładał się metr przed linią mety
Fot. Newspix