Reklama

Liverpool dostał dziada i go zlał. A miał to być hit kolejki…

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

21 stycznia 2024, 19:44 • 3 min czytania 1 komentarz

Bournemouth w ostatnich tygodniach wyglądało bardzo dobrze i wydawało się, że na papierze jest to ekipa, która może sprawić problemy liderowi Premier League. Tak się jednak nie stało. Liverpool przeszedł suchą stopą przez ten mecz i umocnił się na fotelu lidera.

Liverpool dostał dziada i go zlał. A miał to być hit kolejki…

The Reds mają na swoim koncie już 48 punków i pięć oczek przewagi nad drugim Manchesterem City. Z tym, że The Citizens rozegrali o jeden mecz mniej od Liverpoolu.

Bournemouth – Liverpool 0:4. Pierwsza połowa się odbyła, niewidzialny Solanke

To spotkanie było zapowiadane na hit 21. kolejki Premier League. Dwie rozpędzone ekipy, które preferują ofensywny styl gry i wygrały cztery z ostatnich pięciu spotkań. „Wisienki” z fenomenalnym Dominiciem Solanke w ataku, który niegdyś nie poradził sobie w Liverpoolu, na papierze miały wiele argumentów, żeby utrzeć nosa liderowi Premier League.

Liderowi, który boryka się ze sporymi problemami kadrowymi. Kontuzjowani są przecież: Trent Alexander-Arnold, Andrew Robertson, Thiago Alcantara, Joel Matip, Dominik Szoboszlai i Kostas Tsimikas. A do tego na Pucharze Azji jest Wataru Endo, a z reprezentacją Egiptu na Pucharze Narodów Afryki jest najlepszy piłkarz The Reds – Mohamed Salah.

Z uwagi na te kłopoty kadrowe Juergen Klopp jest zmuszony do tego, żeby stawiać na Conora Bradleya. 20-letni reprezentant Irlandii Północnej drugi raz z rzędu wyszedł w pierwszy składzie Liverpoolu na prawej obronie, ale po raz pierwszy w Premier League.

Reklama

Aczkolwiek piłkarze Bournemouth nie byli w stanie tego wykorzystać. Co prawda, kilka razy go pokopali, ale nie stworzyli przewagi po tej stronie boiska. I żadnej innej. „Wisienki” były bezzębne w ataku. A Solanke miał na sobie pelerynę niewidkę.

A to przecież najlepszy piłkarz Bournemouth – 12 goli w 20 meczach Premier League. Dziś był bezradny i odłączony od podań przez defensywę Liverpoolu. Co więcej, w pierwszej połowie Liverpool był tak zafiksowany na punkcie tego napastnika, że zapomniał o ataku i byliśmy świadkami arcynudnej pierwszej połowy. Można o niej napisać krótko i dosadnie, że się odbyła.

Liverpool odpalił się po zmianie stron

Na szczęście na drugą połowę The Reds wyszli z innym nastawieniem. I pokazali nam co nieco w ofensywie. Co prawda, najgroźniejsi i najskuteczniejsi byli w kontrataku, ale przynajmniej było, co oglądać. Najlepszym piłkarzem tego spotkania zdecydowanie był Diogo Jota, który najpierw popisał się prostopadłym podaniem do Darwina Nuneza, który wykazał się instynktem killera w polu karnym, a później sam dwukrotnie wpakował piłkę do siatki.

Warto też zatrzymać się przy Urugwajczyku, bo jest to postać zagadkowa. Dziś dwa gole. Wychodziło mu wszystko i jeśli chodzi o liczby, to nie można się dziś do niego przyczepić. Dalej jednak jest niezdarny w ruchach i można odnieść wrażenie, że nie do końca wie, co robi na boisku. W poprzednich meczach dochodziła do tego nieskuteczność. Jednak on ma w sobie coś wyjątkowego. Ale ta wyjątkowość jest często nieobliczalna. Raz Darwin zrobi coś spektakularnego w stylu najlepszych napastników na świecie, a chwilę później np. nie trafi do pustej bramki z kilku metrów. Dziś zagrał bardzo dobrze jak cały Liverpool. Łatwe i gładkie zwycięstwo.

Bournemouth – Liverpool 0:4 (0:0)

D. Nunez 49′, 90+3′ D. Jota 71′, 80′

WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:

Reklama

Fot. Newspix

 

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

1 komentarz

Loading...