Reklama

Parasol ochronny Laporty. Dlaczego Xavi marnuje najlepszy czas tej Barcelony?

Dominik Piechota

Autor:Dominik Piechota

15 stycznia 2024, 13:37 • 5 min czytania 21 komentarzy

Real Madryt obnażył wszelkie kłamstwa wokół projektu Barcelony i pokazał, w jak bardzo zmanipulowanej rzeczywistości żyją jej kibice. Joan Laporta tańcował i balował w Arabii Saudyjskiej, poszukując sponsorów i wywołując szerokie uśmiechy fanów, jednak El Clasico sprowadziło wszystkich na ziemię. Barcelona od września nie gra dobrze w piłkę, a Xavi Hernandez jest trenerem marnującym najlepszą kadrą od wielu lat. I nie pomoże tu żaden nowy transfer na kredyt, bo po prostu Xavi jako szkoleniowiec nie pomaga tej drużynie.

Parasol ochronny Laporty. Dlaczego Xavi marnuje najlepszy czas tej Barcelony?

Problemem nie jest porażka 1:4 z Realem Madryt, bo takie rzeczy zdarzają się w futbolu najlepszym. Nie jest wstydem przegrać z tak renomowaną drużyną. Problemem jest wielomiesięczny marazm i męczenie oczu, bo w zasadzie od września Barcelona nie gra atrakcyjnie w piłkę. Gdy wbiła po pięć goli Betisowi oraz Antwerpii, wszystko się zacięło. I chociaż wygrała większość spotkań w tym czasie, najczęściej były to męczarnie. Oczekiwanie na kolejne spotkania drużyny Xaviego zwyczajnie męczy kibiców.

21 spotkań, gdy Blaugrana nie potrafiła wygrać więcej niż jedną bramką, jest tego najlepszym podsumowaniem. A to wszystko w sezonie z najlepszą kadrą od wielu sezonów wzmocnioną Joao Cancelo, Joao Felixem i ciągnącym ten wózek na plecach Ilkayem Gundoganem, najlepszym graczem tego klubu. Nie chodzi o to, że Xavi jest nieudacznikiem, czy się nie nadaje, bo nikt nie zabierze mu mistrzostwa Hiszpanii oraz zeszłorocznego Superpucharu. Nie jest przypadkowym gościem. Po prostu, gdy dostał jeszcze więcej narzędzi, zupełnie nie ma nad nimi kontroli i nie potrafi nakierować tego projektu na właściwe tory. Stracił Mateu Alemany’ego, stracił Jordiego Cruyffa i stracił poczucie bezpieczeństwa.

Reklama

W obiegowej opinii kibiców to właśnie Xavi jest największym winnym aktualnej sytuacji. I trzeba się z tym zgodzić, bo większość nędznych meczów Katalończycy ratują indywidualną jakością swoich zawodników, a nie pomysłami trenera. Zmiany najczęściej rozbijają drużynę, jego decyzje personalne są niezrozumiałe, tak samo jak zarządzanie siłami piłkarzy czy budowanie ich pewności siebie na przestrzeni miesięcy. Zjazd Alejandro Balde świadczy o tym najlepiej. Znikąd nie biorą się opinie, że sztab Xaviego nie jest odpowiednio przygotowani merytorycznie na ten poziom, a choćby asystent Oscar Hernandez pracuje tam przez nepotyzm jako brat trenera, a nie człowiek o odpowiednim warsztacie.

Ale kolesiostwo stało się powszechną bolączką Barcelony. Joan Laporta otacza się wyłącznie „poklepywaczami”, a jeśli ktoś chce iść pod prąd i dochodzi do konfliktu interesów, najczęściej eliminuje go ze środowiska. Stąd między innymi Deco jako dyrektor sportowy i rozwód z Mateu Alemanym. Stąd tak wielki wpływ Jorge’a Mendesa czy Piniego Zahaviego na budowanie kadry. Stąd najbliżsi przyjaciele czy rodzina Laporty na decydujących spotkaniach dla przyszłości katalońskiego klubu. I między innymi dlatego Xavi pozostanie dłużej na stanowisku trenera, bo jest doskonałym piorunochronem dla prezydenta Barcy. Jakkolwiek to absurdalnie nie brzmi: szefowi klubu jest na rękę, że największa krytyka jest wycelowana właśnie w Xaviego. Pewnie gdyby nie był taką legendą klubu, już dawno zostałby zwolniony. A tak ciągle pozostaje cień nadziei, że nawiąże do osiągnięć piłkarskich.

Kolejne konferencje prasowe „Guardioli z Terrassy” to też pływanie w oparach absurdu. Wyobraźcie sobie, że po Superpucharze padło między innymi: „Dominowaliśmy, ale to, co sobie stworzyliśmy, nie wylądowało w bramce”. Najwidoczniej mamy zupełnie inne definicje dominacji, a Xavi za takową traktuje posiadanie piłki, ale po 10 minutach przegrywali 0:2, a piłką w Rijadzie bawił się jedynie Real Madryt. Lekarstwem na tę sytuację dla trenera Katalończyków byłyby kolejne transfery, bo zgłosił się do zarządu z prośbą o kolejnego pomocnika, najpewniej Aleixa Garcię. Sam jednak rozwiał wszelkie nadzieje na konferencji: „Przyjście kolejnego zawodnika nie będzie możliwe. Sytuacja jest, jaka jest i musimy to zaakceptować”.

Reklama

Śmiem twierdzić, że przyjście kolejnego wirtuoza nic by nie zmieniło, skoro Xavi nie potrafi sobie poradzić z tak silną kadrą. Kogo on jeszcze potrzebuje, skoro nawet magik Ilkay Gundogan cierpi po przejściu z maszyny Guardioli na Xavinetę. To właśnie najbardziej różni Carlo Ancelottiego i Xaviego – pierwszy stracił podstawowego bramkarza, najlepszego stopera, sprzedali mu topowego napastnika i przez całą rundę przegrał tylko jedno spotkanie. Nawet kiedy musiał grać Tchouamenim na środku defensywy, robił dobrą minę do złej gry i dowiózł rezultaty. Xavi? Wiecznie mało, wiecznie brakuje piłkarzy, wiecznie to wina kontuzji i nieobecnych. Nigdy złego zarządzania.

Problemem nie jest strata jednego mistrzostwa Hiszpanii czy oddanie jakiegoś pucharu Realowi Madryt. Kibice muszą spojrzeć na sprawę nieco szerzej: Joan Laporta zaryzykował i sprzedał ważne aktywa klubu, zaciągając dźwignie finansowe, aby zbudować konkurencyjną kadrę i zarabiać na bazie sukcesów. Dlatego między innymi przed Świętami zespół latał do Stanów Zjednoczonych, aby zbierać milion do miliona, nawet mimo dodatkowego zmęczenia piłkarzy. Praktycznie co okno wracają problemy z rejestracją zawodników, bo Barcelona gra dzisiaj zawodnikami, na których ich po prostu nie stać – według definicji Finansowego Fair Play Javiera Tebasa. Przecież Cancelo czy Felix nie są własnościami Barcy, to tylko wypożyczenia, o które będzie trzeba się postarać konkretnymi sumami.

Barcelona zbudowała najlepszą kadrę od wielu, wielu sezonów, a póki co nie zapowiada się ani na mistrzostwo Hiszpanii, ani tym bardziej nie pachnie dużymi szansami na wygraną w Lidze Mistrzów. Pamiętajmy, że Camp Nou jest w budowie, pensje zawodników jak Roberta Lewandowskiego będą rosnąć, a finanse w kolejnych latach będą w jeszcze trudniejszym położeniu. Dlatego tak bardzo Katalończyków powinno boleć zaprzepaszczanie aktualnej sytuacji i marnowanie potencjału tej kadry.

Może za wcześnie, by opowiadać, że ten projekt staje się martwy, ale jeszcze nigdy Xavi nie był w tak złym położeniu. Zawodnicy przestają w niego wierzyć, kibice atakują coraz mocniej, on czuje się osaczony. Rafa Marquez być może przebiera już nogami, chociaż pewnie będzie musiał poczekać do końca rozgrywek na rozwój wydarzeń. Joan Laporta ufa Xaviemu, ale też traktuje go jako wygodny parasol ochronny, bo gniew katalońskiego środowiska jest nakierowany głównie na trenera. Xavi jest piorunochronem Laporty, ale sam ma coraz mniej obrońców w biurach na Camp Nou, bo wiemy, że nie jest człowiekiem ani z bajki Deco, ani też menedżerów kręcących się wokół klubu. Xavi jeszcze nie był w gorszym położeniu jako menedżer Barcy i z tygodnia na tydzień traci coraz więcej zwolenników. Niestety zasłużenie.

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIM FUTBOLU:

Fot. Movistar

Kiedy tylko może, ucieka do Ameryki Południowej, żeby złapać trochę fantazji i przypomnieć sobie, w jak cywilizowanym, ułożonym świecie żyjemy. Zaczarowany futbolem z krajów Messiego i Neymara, ale ciągnie go wszędzie, gdzie mówią po hiszpańsku albo portugalsku. Mimo że w każdym tygodniu wysłuchuje na przemian o faworyzowaniu Barcelony albo Realu, od dziecka i niezmiennie jest sympatykiem wielkiej Valencii. Wierzy, że piłka to jedynie pretekst, aby porozmawiać o ważniejszych sprawach dla świata, wsiąknąć w nową kulturę i po prostu ruszyć na miejsce, aby namacalnie dotknąć tego klimatu. Przed ołtarzem liga hiszpańska, hobbystycznie romansuje z polskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Sztuka grania na nosie elicie. Triumfatorzy Pucharu Polski spoza Ekstraklasy

redakcja
0
Sztuka grania na nosie elicie. Triumfatorzy Pucharu Polski spoza Ekstraklasy

Felietony i blogi

Komentarze

21 komentarzy

Loading...