Reklama

Za wszystkim stał gluten? Jak Carvajal przeszedł szokującą odbudowę po trzydziestce

Dominik Piechota

Autor:Dominik Piechota

14 stycznia 2024, 11:18 • 7 min czytania 4 komentarze

Doszło do takiego momentu, gdy Dani Carvajal był uznawany za zdecydowanie najsłabszy punkt jedenastki Królewskich, a kibice naciskali na wymianę prawego obrońcy. I rzeczywiście pojawiła się tam zupełnie inna postać, ale niespodziewanie stał się nią odbudowany Dani. Nie nękają go już urazy, wyeliminował gluten ze swojej diety i zmienił żywienie, odświeżył też otoczenie specjalistów, z którymi pracuje i… voilà! 32-letni Carvajal wygląda jak najlepszy transfer Realu Madryt.

Za wszystkim stał gluten? Jak Carvajal przeszedł szokującą odbudowę po trzydziestce

Przed finałem Superpucharu Hiszpanii pojawiły się wątpliwości co do występu Hiszpana, bo został na siłowni i dołączył do zespołu znacznie później. Kibice mieli już przed oczami takie sceny: co kilka tygodni komunikat o urazie Carvajala, skazanie na niepewność i Lucasa Vazqueza oraz zmęczenie szklanym Danim. Carlo Ancelotti rozwiał wszelkie wątpliwości: Carvajal wyjdzie na Barcelonę. – Jest z nim w porządku. Po prostu potrzebował jednego dnia więcej odpoczynku. Weterani zawsze regenerują się dłużej niż młodzież i to dla nich trochę większy wysiłek – żartował Włoch.

To bardzo dobre wieści dla widowiska, bo w półfinale z Atletico zasłużenie Carvajal został wybrany MVP spotkania. 32-latek uczynił z prawej strony autostradę, gdzie regularnie sunął z groźnymi akcjami. W zasadzie „zrobił” trzy akcje bramkowe z pięciu i to w absolutnie decydujących momentach. To Dani asystował Ferlandowi Mendy’emu na 2:1, to on wsadził piłkę w okienko w końcówce, gdy Real rozpaczliwie szukał wyrównania, w końcu to po jego dośrodkowaniu Joselu do spółki ze Stefanem Saviciem wturlali piłkę do siatki na 4:3 w dogrywce. Carvajal hasał jak młody, posyłał zabójcze dośrodkowania i bez cienia wątpliwości był najlepszym graczem na placu.

Reklama

Tylko nie ma w tym żadnego zaskoczenia, bo od dłuższego czasu prawy obrońca jest najlepszą wersją siebie. Uciął jednoznacznie dyskusje, czy trzeba polować na kogoś na jego pozycję na rynku. To znaczy trzeba, aby zabezpieczyć przyszłość, ale nie teraźniejszość. Priorytetem stała się lewa defensywa i zatrudnienie Alphonso Daviesa, ale po drugiej stronie panuje totalny spokój. Potrzeba tylko zdrowego Carvajala i niech utrzymuje ten poziom jak najdłużej. Szefem defensywy Realu został Antonio Rüdiger, o którym nawet koledzy mówią, że jest szalony i zaraża tym podejściem, ale drugim kapitanem tego statku jest Carvajal.

https://twitter.com/DaniCarvajal92/status/1745206777723912373

Skąd taka przemiana piłkarza trapionego ciągłymi problemami mięśniowymi? Przewlekłe urazy zmęczyły już samego Hiszpana, który przez to tracił sporą część sezonu i duże turnieje z reprezentacją. Przez mięśniówki nie pojechał ani na Euro 2016, ani Euro 2020. Carvajal zaczął wycieczkę po lekarzach, podłączył swoje ciało pod komputery i szukał odpowiedzi. – Teraz wcinam brokuły na śniadanie, obiad i kolację – śmiał się na temat swojej przemiany.

– Szukając przyczyn ciągłych problemów, trafiłem na aspekty żywieniowe, które mi przeszkadzały. Musiałem się obejść bez wielu rzeczy. Postawiłem na bardzo restrykcyjną dietę bez glutenu czy pszenicy i to zaczęło mi służyć. Analizowałem cały swój dzień, chciałem spojrzeć globalnie na swój organizm i wyeliminować wszystko, co może mnie blokować. Eksperymentowałem w sposobie zarządzania treningiem, w regeneracji, dodawałem i odejmowałem małe elementy, ale wyszło mi, że najważniejsze było jedzenie. Mój organizm reagował bardzo źle na gluten – tłumaczył Hiszpan.

Od pewnego czasu nie musi patrzeć w DNI (hiszpański dowód osobisty) i datę urodzenia. Metryka przestała go uwierać, ale musiał przez dłuższy czas poszukać odpowiedzi, dlaczego tak dużą część sezonu spędza u fizjoterapeutów. – To szerszy, bardziej złożony temat. Nie wierzyłbym, że poszedł do lekarza, zmienił dietę, zaczął jeść brokuły i wszystko zagrało – mówi Ginés Carvajal, jego przedstawiciel i przyjaciel od 18 lat.

– Mamy tu wiele czynników. Kiedyś Dani był bardzo uparty, nie chciał przegapić żadnego meczu, kiedy ciało domagało się odpoczynku, on dalej grał, dlatego stąd brały się niektóre kontuzje. Mówiłem mu: daj sobie odpocząć, a on dalej wychodził na boisko, mimo wszystkich rad. To był niepokój młodego człowieka wierzącego, że on może wszystko. Był szalejącym byczkiem, który nie widział limitów. To wynikało też ze strachu, że jeśli nie będzie grał w ten sposób albo kiedyś go zabraknie na boisku, to straci swoje miejsce. Żył w strachu – tłumaczy Ginés.

Reklama

Zwykle Carvajal znikał na ważne części sezonu, ale wracał w tych decydujących momentach i nie zawodził, gdy trzeba było dopisać sobie kolejne ważne trofeum. Kolekcjonował Ligi Mistrzów i inne puchary w szalonym tempie, zresztą jak cały Real Madryt. Ale momentów wahań i zwątpienia w jego przydatność było sporo. Tymczasem dzisiaj wydaje się, że jeszcze nigdy wpływ Carvajala na grę Królewskich nie był tak duży. Szczególnie, że Ancelotti zmienił taktykę na romb w środku pola i tym bardziej potrzeba większego wsparcia na skrzydłach. Dani jest nie do przejścia w defensywie, wygrywa większość pojedynków, emanując niesamowitą pewnością siebie. A gdy trzeba ruszać do ataku, robi to jak młodziak rozpoczynający swoją drogę w Realu, ale dośrodkowuje z precyzją weterana.

Czasami ludzie przeceniają wartość doświadczenia, sam Luis Enrique mówił, że jego zdaniem ono nie liczy się w piłce. Ale po Carvajalu po prostu widać, że stał się mądrzejszy i bardziej wyważony w decyzjach. Sam najlepiej wie, co mu służy i po trzydziestce doskonal poznał potrzeby swojego organizmu. Nie jest już tym szalejącym byczkiem chcącym biegać bez końca aż do utraty tchu. Nie ma już też w sobie strachu, niepokoju czy przemotywowania, które kazało mu myśleć, że jeśli nie zostawi całej swojej energii na boisku, ktoś zajmie jego miejsce. Być może to zaprowadziło go tak daleko, ale teraz nie wyciska go jak cytryny.

Ginés Carvajal pracował również z Raulem Gonzalezem i na bazie tej współpracy z pewnością korzysta w prowadzeniu innej legendarnej postaci Realu. Kolejnym ważnym aspektem, na jaki zwracał uwagę w rozmowie z dziennikarzami Relevo, było życie opiniami innych. A to zawsze jest wykańczające, zwłaszcza gdy zapoznajesz się z hiszpańską prasą. – Piłkarze zawsze mówią, że nie czytają, nie słuchają radia i nie oglądają telewizji, ale zawsze są świadomi, co się o nich mówi. Dani bardzo często słuchał, że biorą kogoś na jego miejsce i że się skończył. Ale wrócił w wielkim stylu. Dla mnie to mieszanka wszystkich aspektów. Pomógł mu Ancelotti, dieta, psycholog, ale on to zrobił przede wszystkim sam. Gdyby każdemu służyłoby pójście do dietetyka czy psychologa, wszyscy by tak robili. Dani wygrał tę walkę w swojej głowie. Bardzo ważne dla niego było, że gdy doznał kontuzji, klub zaproponował mu kolejny kontrakt na cztery lata. Poczuł się zbudowany, dodało mu to pewności siebie, potraktował to jak potężny impuls – opowiada jego menedżer o tym samym nazwisku.

To najlepiej pokazuje, że można wygrać 5 razy Ligę Mistrzów, a cały czas walczyć o wewnętrzny spokój w głowie czy martwić się o swoje poczucie wartości. Dani Carvajal to najlepszy przykład, że po trzydziestce nie trzeba się kończyć, tylko wręcz odwrotnie – stać się mężczyzną, korzystając z większej wiedzy i doświadczenia na swój temat. Samo odstawienie glutenu nie sprawiło, że wrócił na spektakularny poziom, ale na pewno pomogło mu w unikaniu problemów mięśniowych i mniejszych urazów, bo ostatnio rzeczywiście obserwujemy Carvajala w znacznie lepszym zdrowiu i formie. Nie byłoby tej formy również bez rodziny, psychologa, nowych fizjoterapeutów czy samego Carlo Ancelottiego. I Daniego, który ruszył w podróż po swoim ciele i umyśle, aby lepiej zrozumieć zachodzące w nich procesy.

Odbudowa Daniego Carvajala to jedna z najbardziej inspirujących historii hiszpańskiej piłki. Przez lata wypychania z klubu, udowadniania swojej wartości, aż do powrotu w formie jakiej dawno nie widzieliśmy u prawego obrońcy. Nie tylko odzyskał zdrowie i wszystkie walory fizyczne, ale do tego wyróżnia się wielką mądrością w grze.

Ostatnia porażka Carvajala miała miejsce 21 maja z Valencią (0:1). Od tamtej pory nie przegrał kolejnych 28 spotkań! Ten moment prędzej czy później przyjdzie, być może nawet w Superpucharze, ale to pokazuje, że po trzydziestce Carvajal złapał życiową formę. I starzeje się w przepiękny sposób!

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl

Kiedy tylko może, ucieka do Ameryki Południowej, żeby złapać trochę fantazji i przypomnieć sobie, w jak cywilizowanym, ułożonym świecie żyjemy. Zaczarowany futbolem z krajów Messiego i Neymara, ale ciągnie go wszędzie, gdzie mówią po hiszpańsku albo portugalsku. Mimo że w każdym tygodniu wysłuchuje na przemian o faworyzowaniu Barcelony albo Realu, od dziecka i niezmiennie jest sympatykiem wielkiej Valencii. Wierzy, że piłka to jedynie pretekst, aby porozmawiać o ważniejszych sprawach dla świata, wsiąknąć w nową kulturę i po prostu ruszyć na miejsce, aby namacalnie dotknąć tego klimatu. Przed ołtarzem liga hiszpańska, hobbystycznie romansuje z polskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Dwa błyskawiczne ciosy w minutę. Motor Lublin prowadzi 2:0 z Odrą Opole [WIDEO]

Damian Popilowski
0
Dwa błyskawiczne ciosy w minutę. Motor Lublin prowadzi 2:0 z Odrą Opole [WIDEO]

Hiszpania

1 liga

Dwa błyskawiczne ciosy w minutę. Motor Lublin prowadzi 2:0 z Odrą Opole [WIDEO]

Damian Popilowski
0
Dwa błyskawiczne ciosy w minutę. Motor Lublin prowadzi 2:0 z Odrą Opole [WIDEO]

Komentarze

4 komentarze

Loading...