Ponad 50 tysięcy osób. Tyle zasiadło dziś na trybunach przy okazji meczu Niemiec ze Szwajcarią, oficjalnie otwierającym mistrzostwa Europy w piłce ręcznej. To handballowy rekord wszech czasów. By go osiągnąć, starcie gospodarzy z Helwetami zorganizowano na stadionie piłkarskim – MERKUR Spiel-Arena w Duesseldorfie, gdzie swoje mecze na co dzień rozgrywa Fortuna.
Owszem, Niemcy to najprawdopodobniej najlepszy kraj na bicie takich rekordów w handballu. Średnia frekwencja na meczach tamtejszej Bundesligi szczypiornistów wyniosła w zeszłym sezonie 4859 widzów. To niemal trzy razy więcej, niż – dla porównania – na meczach PlusLigi w analogicznym okresie. Wiadomo, że swoje robią też pojemności obiektów, ale faktem pozostaje, że nasi zachodni sąsiedzi szczypiorniaka uwielbiają. I dziś dali tego kolejny dowód.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
O tym, że może paść rekord wszech czasów (przebijając 44 189 widzów z meczu Rhein-Neckar Löwen – HSV Hamburg sprzed niemal 10 lat) mówiło się już od dłuższego czasu. Na długo przed mistrzostwami sprzedano ponad trzy czwarte ze wszystkich biletów, które były do rozdysponowania na mistrzostwa. W tym większość z tych na mecz otwarcia.
– Oczekujemy, że MERKUR Spiel-Arena będzie pełna w dniu otwarcia, więc osiągnęliśmy już pierwszy kamień milowy Euro. Ponad 50 tysięcy kibiców na stadionie i rekordowa frekwencja świadcząca o entuzjazmie dla turnieju w Niemczech i na arenie międzynarodowej – mówił jakiś czas temu Martin Hausleitner, sekretarz generalny EHF.
#ehfeuro2024 #heretoplay pic.twitter.com/88v4z28Zwj
— EHF EURO (@EHFEURO) January 10, 2024
Nie dziwi, bo oczywiście dziwić nie może, że w celu pobicia takiego rekordu, wykorzystano stadion piłkarski. To zresztą nie pierwszy raz, gdy “inne sporty” wchodzą na obiekty futbolowe. Tak było nawet w Polsce.
Wystarczy wspomnieć mecz otwarcia mistrzostw świata z 2014 roku w siatkówce. Polacy grali wtedy z Serbami na Stadionie Narodowym w Warszawie. Na trybunach obiektu w stolicy zjawiło się wówczas… ponad 60 tysięcy osób. Przypomnijmy, że pojemność Narodowego, gdy gra tam piłkarska reprezentacja, wynosi 58 tysięcy miejsc. Na potrzeby siatki można było dostawić nieco krzesełek i tym samym pobić też rekord frekwencji samego obiektu. Zresztą z możliwości warszawskiego stadionu korzysta też choćby żużel, bo od kilku lat organizowana jest tam jedna z rund cyklu Grand Prix. W zeszłym roku oglądało ją niespełna 45 tysięcy osób.
Na stadionach piłkarskich swoje rekordy biją też sporty, które i tak tradycyjnie rozgrywa się głównie na świeżym powietrzu. Świetnym przykładem jest tu tenis. Największy faktycznie tenisowy stadion świata, regularnie goszczący turnieje, to Arthur Ashe Stadium, główna arena US Open, który pomieścić może niespełna 24 tysiące widzów. Sporo, kolejny obiekt na liście – główny kort Indian Wells – wyprzedza o niemal osiem tysięcy. Ale w skali piłkarskiej to co najwyżej średniak. Stąd, gdy organizowano pokazowe mecze z rekordowymi widowniami, często rozgrywano je na stadionach. Choćby Match in Africa, gdy towarzysko grali Roger Federer, Rafa Nadal, a także Bill Gates i Trevor Noah. Zorganizowane w Kapsztadzie spotkanie na tamtejszym stadionie oglądały niemal 52 tysiące osób.
Na standardowo goszczącym futbol amerykański, ale używanym i do piłki nożnej obiekcie, bito też rekord koszykarski. W 2010 roku w Arlington zorganizowano All-Star Game NBA, a na trybuny przyszło… 108713 (!) osób. Zresztą koszykówka na stadionach piłkarskich gości coraz częściej. Przy niedawnym remoncie – wciąż wykańczanym – Santiago Bernabéu, stadionu Realu Madryt, przystosowano go do potrzeb i innych sportów, z góry zakładając, że te będą chciały na obiekcie Królewskich rozgrywać swoje mecze. I pewnie faktycznie tak będzie.
Owszem, do pobicia rekordów frekwencji i tak trzeba fanów oraz zainteresowania. Ogromnego, licząc w stosunku do codzienności wielu sportów. Jednak obecność stadionów piłkarskich sprawia, że możliwe staje się bicie rekordów. I może trzeba by zastanowić się nad tym, czy piłka ręczna, koszykówka lub tenis nie mogłyby gościć na nich częściej.
Fot. Newspix
Czytaj też: