Czy do spotkania Manchesteru United z Wigan Athletic można było podchodzić z delikatnym strachem? I tak, i nie. Z jednej strony – widzieliśmy dwa zespoły na co dzień grające (dosłownie) w innych ligach. Z drugiej, znamy United i wiemy, że po nim można się spodziewać wszystkiego.
Dlatego kamień z serca musiał spaść sympatykom “Czerwonych Diabłów” po dzisiejszym spotkaniu FA Cup. Podopieczni ten Haga mogą być naprawdę z jego przebiegu zadowoleni. Od początku usiedli na rywalu, nie dając mu choćby minimalnej szansy na dojście do słowa. Agresywna gra przynosiła skutek, bowiem już w 22. minucie udało się ją przekuć na prowadzenie za sprawą Diogo Dalota.
United jednak dziś nie miało zamiaru się zatrzymywać. Słusznie, bo akurat ta ekipa nie powinna sobie pozwalać na choćby chwilę dekoncentracji. Do końcowego gwizdka zupełnie kontrolowała już spotkanie, choć miała olbrzymi problem z przełożeniem tego na konkrety. To się udało za sprawą rzutu karnego, który wywalczony w 72. minucie został przekonwertowany na bramkę za sprawą Bruno Fernandesa.
United idzie do następnej rundy FA Cup. Pytanie jak długo będzie ten marsz przez rozgrywki kontynuować. Aktualna kampania stanowi prawdopodobnie ostatnią szansę dla aktualnych zawodników, by się zaprezentować przed nowym kierownictwem. Przyjście do klubu Jima Ratcliffa oznacza, że w kasie pojawiły się pieniądze na transfery, a na trybunach zwiększyły się oczekiwania. Dla aktualnych piłkarzy z Manchesteru każdy mecz jest o “coś”. W najgorszym wypadku o zachowanie statusu właśnie “aktualności”.
WIĘCEJ O LIDZE ANGIELSKIEJ
- Niewykorzystane okazje i tak dalej. Edycja Mikela Artety
- Jak znaleźć piłkarza dla Premier League? Polski skaut odsłania kulisy transferów w Anglii [REPORTAŻ]
- Seler naciowy. Zakazane warzywo Chelsea
Fot. Newspix