Reklama

Polacy coraz grubsi i mniej aktywni. Czy brak ocen z WF-u nas zbawi?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

04 stycznia 2024, 17:54 • 8 min czytania 92 komentarzy

WF przestał przywodzić już na myśl tę kultową scenę z „Ajlawju”. Zbigniew Buczkowski jako zobojętniały nauczyciel w spłowiałym i spranym dresie, a na boisku kopanina przeklinających na najróżniejsze sposoby szczupłych chłopaków – „no podaj, podaj, kurwa”, „mówiłem, chuju, podaj” czy tam „i tak byś to spierdolił”. Było, minęło. WF stał się passé.

Polacy coraz grubsi i mniej aktywni. Czy brak ocen z WF-u nas zbawi?

WF z „Ajlawju” to klasyka materiału i popkulturowe utwardzenie stereotypu. Piłka na boisko i gramy. Podwórkowa rywalizacja podlana bluzgami. Ani to szkodliwe, ani to sensowne. Bez ładu i składu, większego planu, ale za to na świeżym powietrzu, w ruchu i przy towarzyszącym zapachu potu. Przyznajcie, że to dość powszechny obraz WF-u. Ministrowie sportu w ostatnich kilkudziesięciu latach nie zrobili zaś zbyt wiele, żeby zaszła w tej kwestii jakakolwiek zmiana. Najlepszym tego dowodem akcja „Stop zwolnieniom z WF-u”, która – jak już wiadomo – nie przyniosła oczekiwanych efektów.

Dramat w szkołach

Dane są druzgocące. Z lekcji wychowania fizycznego zwalnia się 30% uczniów. W „Raporcie o stanie aktywności fizycznej dzieci i młodzieży w Polsce w ramach projektu Global Matrix 4.0” czytamy, że tylko 16,8% polskich uczniów jest umiarkowanie lub intensywnie aktywna fizycznie przez przynajmniej sześćdziesiąt minut dziennie. Do tego liczba aktywnych dzieci maleje wraz z dorastaniem – normy spełnia 19,3% trzylatków, 16,2% sześciolatków, 17,2% młodzieży w wieku od jedenastu do piętnastu lat i zaledwie 9,6% siedemnastolatków.

Badania Akademii Wychowania Fizycznego pokazują, że 88% dzieci z klas I-III nie potrafi wykonać przewrotu do przodu, 74% uczniów klas IV-VI ma problemy z kozłowaniem piłki, a 57% nie umie skakać przez skakankę. Ministerstwo Edukacji i Nauki podaje, że 78% testowanych w klasach VII-VIII przerósł bieg przez płotki. Profesor Bartosz Molik, rektor AWF w Warszawie, mówił w TVN, że „94% polskich dzieci do dwunastego roku życia posiada niewystarczający poziom kompetencji ruchowej, czyli 6% procent spełnia kompetencje ruchowe” .

Profesor Anna Fijałkowska informowała zaś, że drastycznie pogorszyły się wyniki w konkretnych konkurencjach sportowych. W 1979 roku dziesięcioletnie dziecko na drążku wisiało przez 24 sekundy, cztery dekady później – przez 8 sekund. W dal z miejsca skakało na odległość 148 centymetrów, cztery dekady później – na niecałe 100 centymetrów. Mało tego, siedmiolatek potrzebuje aktualnie 40 sekund więcej na przebiegnięcie 600 metrów niż czterdzieści lat temu!

Reklama

I poza szkołą

Polskie Towarzystwo Leczenia Otyłości alarmuje, że nadwaga lub otyłość występuje już u 12,2% chłopców i 10% dziewcząt w wieku przedszkolnym, a także u 18,5% chłopców i 14,3% dziewcząt w wieku szkolnym. Pod tym względem Światowa Organizacja Zdrowia umieszcza Polskę na ósmym od końca miejscu w Europie. Instytut Matki i Dziecka przestrzega, że aż 10% dziewięciolatków ma nadciśnienie tętnicze związane z nadmierną masą ciała, statystycznie młodzi Polacy tyją szybciej od swoich rówieśników z innych krajów Unii Europejskiej, a 32% naszych dzieci w wieku od siedmiu do dziewięciu lat waży za dużo, zdecydowanie za dużo lub niebezpiecznie za dużo. Rządowi eksperci przekonują, że 80% otyłych nastolatków będzie borykało się z tym problemem w dorosłym życiu.

Dane Głównego Urzędu Statystycznego i Narodowego Funduszu Zdrowia nie pozostawiają wątpliwości – połowa Polaków powyżej piętnastego roku życia ma za wysoką wartość wskaźnika BMI. W czasie pandemii koronawirusa przeciętny Polak przytył od dwóch do dwunastu kilogramów. Onet zawiadamia, że przed pandemią odsetek osób z nadwagą i otyłością sięgał w Polsce poziomu 49%, a po niej 56%. Co piąty Polak wnosi na wagę kilkanaście albo kilkadziesiąt kilogramów za dużo. Ponad 40% mężczyzn i 30% kobiet zmaga się z nadwagą, zaś 20% wszystkich rodaków z otyłością, która do 2025 roku dotknąć ma 30% mężczyzn i 26% kobiet.

Przeciętny Polak rusza się za rzadko. Co trzeci nie podejmuje aktywności fizycznej nawet raz w miesiącu, choć WHO zaleca od dwóch do pięciu godzin „aerobowej aktywności fizycznej o umiarkowanej intensywności” w ciągu tygodnia. Raport MultiSport Index 2023 sytuuje nas niemal na szarym końcu w porównaniu z innymi krajami Starego Kontynentu. Aż 20% polskich respondentów twierdzi, że nie ćwiczy nie z powodu problemów zdrowotnych, nadmiaru pracy czy innych obowiązków, a z braku chęci do trenowania czegokolwiek.

Czy brak ocen odmieni WF?

Hubert Makaruk, dziekan Wydziału Wychowania Fizycznego i Zdrowia AWF, mówi w TVN24, że „niewystarczający poziom kompetencji ruchowej polskich dzieci jest w pełni odwracalny, ale musimy zacząć efektywnie nauczać umiejętności, kształtować właściwą postawę wobec aktywności fizycznej oraz nauczyć się przeciwstawiać negatywnym skutkom postępu cywilizacyjnego”.

W tekście nagradzanej dziennikarki Justyny Sucheckiej pt. „Nie potrafią skakać na skakance ani kozłować piłki. Co wyrośnie z naszych dzieci?” na TVN24 czytamy: „To ostatnie specjaliści z AWF chcieliby wzmacniać, promując zasadę 9-1-1-2. Co to za szyfr? Dziewięć godzin snu, jedna godzina aktywności fizycznej dziennie, jedna godzina na świeżym powietrzu, maksymalnie dwie godziny przed ekranem smartfona”. Istotne jest też, żeby aktywności fizycznej nie ograniczać do samego WF-u, choć… WF jest kluczowy w zapewnianiu dzieciom i młodzieży właściwej dawki ruchu.

I tu pojawia się problem.

Reklama

WF faktycznie stał się passé. Scena z „Ajlawju” nie wzięła się znikąd. Podobnie jak wszystkie inne stereotypy. Te o wuefistach, którzy może i nie należą do śmietanki intelektualnej, ale za to tylko kontuzja kolana z 1974 roku stanęła na ich drodze do wielkiej kariery w rzucie młotem/biegach średniodystansowych/koszykówce/siatkówce/piłce ręcznej/piłce nożnej. Te o chorej rywalizacji, w której przesadnie ambitni „sportowcy” gnębią „przeciętniaków”, „safanduły” i „nerdy” na wzór filmów ze Stanów Zjednoczonych. Te, gdzie głupia ocena z WF-u jest w stanie – przynajmniej teoretycznie – nabruździć komuś w średniej końcowej: decydować o pasku lub braku paska na świadectwie. Przypomnijmy, 30% uczniów zwalnia się z WF-u…

Pod koniec grudnia wiceminister edukacji Izabela Ziętek poprosiła nauczycieli, uczniów i rodziców o zgłaszanie pomysłów na ważne zmiany w szkolnictwie, którego gruntowną reformę zapowiedziała też minister Barbara Nowacka. Dużym echem odbił się apel doktor Marzeny Żylińskiej, żeby średnią ocen na świadectwie obliczać na podstawie tylko pięciu przedmiotów, miałoby to też wiązać się z likwidacją ocen z plastyki, techniki, muzyki i właśnie wychowania fizycznego. Czy to miałoby w ogóle sens?

Kilka lat temu socjolog Artur Hibner i pedagog Tomasz Wilczewski w tekście „Szkoły bez ocen? Dlaczego mają więcej sensu, niż się z pozoru wydaje?” na Weszło Junior przekonywali, że „oceny zabijają radość z nauki, działania, uczą porównywania do innych, dołują, niszczą motywację wewnętrzną, uczą cwaniactwa i kombinowania”, że „wiele badań wskazuje na to, iż ludzie oceniani przez innych, wolą pozostać w iluzji tej oceny, aniżeli podjąć kolejne własne działanie”, a także że kompletnie przestarzały model pruski nie może być wiecznym podglebiem polskiej edukacji, szczególnie w podstawie programowej WF-u.

Postawmy sobie kilka pytań. Czy Marcin Gortat ma predyspozycję do biegania sprintów? Czy zaś od Piotra Żyły czy Piotra Zielińskiego będziemy wymagać, żeby sprawdzali się w sportach stricte siłowych? Albo jak niby obiektywnie zestawić ze sobą Justynę Święty-Ersetic z Anitą Włodarczyk? Pierwsza wybitnie biega, druga wybitnie rzuca. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że pierwsza przeciętnie rzuca, a druga przeciętnie biega. Która jest lepsza w sporcie, jakie oceny powinny dostać z WF-u? 

Oczywiste jest, że w sporcie nie wszystko zależy od samych umiejętności, włożonej pracy, zaangażowania, wysiłku, czasu zostawionego na boisku/korcie/parkiecie/bieżni. Naukowcy już dawno wykazali, że o wynikach często decyduje poziom testosteronu we krwi. U większości kobiet waha się on pomiędzy 0,7 a 2,8 nmol/l, u dojrzałych mężczyzn wartości te oscylują pomiędzy 7,7 a 29.4 nmol/l. Amplituda u facetów jest szalona, prawda? Są też inne przypadki – ciało takiego Michaela Phelpsa produkuje o połowę mniej kwasu mlekowego niż w przypadku przeciętnego pływaka, co sprawia, że jego mięśnie męczą się znacznie wolniej. Komuś do Phelpsa bliżej, komuś do Phelpsa dalej, jak zdiagnozować to na WF-ie, jeśli nie gołym okiem – słabo pływa, dobrze pływa? 

Wszyscy, którzy w czambuł potępiają pomysł ze zlikwidowaniem ocen z wychowania fizycznego, powinni pamiętać, że aktualny system doprowadził do wielopoziomowej patologii. Prawda jest taka, że lęk przed kompromitacją i niedostatecznością to jeden z głównych powodów 30% zwolnień z WF-u.

Mimo wszystko jednak likwidacja ocen z WF-u może doprowadzić do pogłębienia się problemu. WF istotnie uchodzi za przedmiot prymitywny, prostacki, niesprawiedliwy, krzywdzący, niepotrzebny, w najlepszym razie drugorzędny, ale z drugiej strony – przerażająco brzmią te wszystkie dane o nadwadze i otyłości, o postępującej wraz z czasem niechęci do aktywności fizycznej, o chorobach cywilizacyjnych, na które coraz młodsi zapadają coraz wcześniej. Wyłączenie wychowania fizycznego z grona przedmiotów ważnych i liczących się do świadectwa to proszenie się o katastrofę – z 30% zwolnień może zrobić się 60%, następnie z 60% jakieś 90%, aż do całkowitego zlikwidowania WF-u.

Lepszym rozwiązaniem wydaje się bardziej kompleksowe podejście. Stworzenie podstawy programowej o mniej rygorystycznym charakterze. Takiej, która od wuefistów wymagać będzie większego skupienia się na ruchu dziecka. Nie poprzez presję na wspaniałe kopanie czy kozłowanie piłki lub na bieganie z prędkością światła czy do porzygu, tylko po prostu – na ruchu dziecka. Godnie nagradzajmy ten ruch, uczestnictwo, zaangażowanie. Dostrzegajmy i promujmy potencjał i wybitność. Jedno z drugim nie musi się gryźć. Ale też, na litość boską, nie wypychajmy WF-u poza system, bo skończy się to źle, bardzo źle.

Czytaj więcej o problemach polskiego sportu:

Fot. Kadr z filmu „Ajlawju”

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?

Michał Trela
16
Trela: Przyszłość Dawida Szulczka. Jak wyglądałby sensowny kolejny krok karierze?
Ekstraklasa

Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne

Przemysław Michalak
49
Kto wchodzi do pucharów, ten na nie zasługuje, ale są opcje mniej i bardziej perspektywiczne
Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
9
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Komentarze

92 komentarzy

Loading...