Jerzy Dudek pozostaje niezwykle aktywny medialnie. Tym razem udzielił wywiadu “Gazecie Wyborczej”, w którym mówił o reprezentacji, grze kadrowiczów pod presją, ale także o władzach związkowych i wizerunku Cezarego Kuleszy.
Polska piłka nie przeżywa już od dłuższego czasu najlepszych momentów. Obok kryzysu sportowego, którego efektem były przegrane z Mołdawią czy Albanią, widnieje cała zapaść wizerunkowa PZPN. Albo jego strzępków. Próbując gasić panujący pożar, Cezary Kulesza udziela kolejnych wywiadów, które zamiast pomagać zwyczajnie szkodzą sprawie.
O źródłach właśnie tych kłopotów wypowiedział się legendarny bramkarz:
– Złe wyniki kadry rodzą frustrację, a frustracja rodzi negatywne opinie o PZPN. Szefowie Związku zapomnieli, że piłka nożna jest sportem uprzywilejowanym. Nie tylko patrzą na nią miliony Polaków, ale też prześwietlają ludzie z innych dyscyplin. Szefowie PZPN nie powinni dawać pretekstów dziennikarzom, by opisywali ich libacje. Nawet mała dawka alkoholu może wywołać duże szkody wizerunkowe. Tak to działa w mediach. (…) To wywołuje w kibicach powszechne wrażenie, że polska piłka nożna jest patologią. A przecież jest to skrajna, dla wielu ludzi krzywdząca opinia – stwierdził.
Oprócz tego dość nieoczekiwanie powrócił do słów Jerzego Brzęczka. Podczas swojej kontrowersyjnej kadencji bronił prezentowanego stylu gry twierdząc, że dani mu zawodnicy nie są tak jakościowi jak powszechnie się uważa. Początkowo wypowiedź ta została wyśmiana, jednak dziś Jerzy Dudek wydaje się przyznawać swojemu imiennikowi część racji:
– Kiedyś były selekcjoner Jerzy Brzęczek powiedział, że nazwy wielkich klubów, w których zatrudnieni są kadrowicze, nie czynią z nich tak samo wielkich piłkarzy, bo część z nich to tylko rezerwowi. I wywołał wielkie oburzenie. Uważam, że obecna drużyna jest bardzo słaba mentalnie i tu jest najwięcej do poprawy. Ta grupa piłkarzy potrzebuje meczu, który zbuduje w niej pewność siebie. Nie taką, którą słychać w wywiadach, ale taką, którą widać na boisku – powiedział.
Dalej odniósł się do gry pod presją. Z nią często polskim reprezentantom często zarzucane są kłopoty. Z tym stanowiskiem zgadza się były golkiper, który dał swoim kolegom po fachu kilka rad na zbliżające się mecze barażowe:
– Polska zagra pod presją faworyta, a jak znosi tę presję, to widzieliśmy w fazie grupowej kwalifikacji. Każda upływająca minuta bez zdobytego gola będzie dla nas trudniejsza. (…) Bylebyśmy znów nie uwierzyli, że Estonia czy Walia to łatwi rywale. Tak jak rok temu wierzyliśmy, że bez trudu ogramy Albanię i Mołdawię. Megalomania to jeden z grzechów głównych polskiej piłki. Nadmiernie boimy się mocnych, ale tak samo przesadnie lekceważymy teoretycznie słabszych. A potem skutki są opłakane jak w Tiranie czy Kiszyniowie – dodał.
– Trzeba stanąć na głowie, by reprezentacja Polski na Euro do Niemiec pojechała, bo jeśli przegra baraże, zmarnuje kolejny rok. A to byłaby już katastrofa: sportowa, finansowa, wizerunkowa i jak ją jeszcze chcemy nazwać – zakończył ostatecznie wywiad.
Pełna treść wywiadu TUTAJ
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- 2023. Rok upadku mitu Krystiana Bielika
- Źle, gorzej, najgorzej, Lato
- Plotka i brak zaufania. Wyjaśniamy, dlaczego Jakub Kwiatkowski odchodzi z PZPN
- Magdoń, Kuklis, Tosik i spółka. Legendy zimowych zgrupowań reprezentacji Polski
fot. Newspix