Widzew Łódź jest w tym sezonie ekstraklasowym średniakiem. Jednak pod wodzą nowego trenera, Daniela Myśliwca, wydaje się, że drużyna robi progres. O ten rozwój i kilka innych spraw zapytano Tomasza Stamirowskiego, większościowego udziałowca klubu, w rozmowie z sport.interia.pl.
Łodzianie zajmują aktualnie 11. miejsce w tabeli, jednak to bardziej efekt niezbyt udanej pierwszej części sezonu, gdy na stanowisku trenera rezydował jeszcze Janusz Niedźwiedź. Poprawę wyników i atrakcyjniejszą grę drużyny skomentował działacz Widzewa, który odniósł się zarówno do niedawnego zwycięstwa z Kolejorzem, jak i ostatniej porażki z Puszczą Niepołomice.
– Symbolem zmiany jest wyjazdowe zwycięstwo z Lechem. Dawno nie udało nam się rozegrać tak dobrego spotkania i pokonać drużynę z ligowego topu. Nie chodzi tylko o wygraną, ale przede wszystkim o to, że graliśmy lepiej od rywala. W wielu spotkaniach pod wodzą trenera Myśliwca dominowaliśmy, choć nie zawsze – jak na przykład z Wartą – udawało się wygrać. Dla mnie postęp jest widoczny, a do tego okazało się, że młodzieżowiec Antoni Klimek jest wzmocnieniem – cieszył się.
– Jeśli przyjąć, że najsilniejsze drużyny to te, które występują w pucharach, to w poprzednim sezonie nie udało nam się wygrać z żadnym z nich. W tym roku było 3:3 z Pogonią czy 2:2 z Legią. W bieżących rozgrywkach w Warszawie przegraliśmy 1:3, ale za to zremisowaliśmy z mistrzem Polski w Częstochowie i pokonaliśmy Lecha. To pokazuje, że nie ma już tak wielkiej przepaści między nami a czołówką. Szkoda, że nie potrafiliśmy takiego poziomu zaangażowania jak z Lechem i przebiegniętych 125 kilometrach, utrzymać z Puszczą – dodał.
Stamirowski odniósł się także do pewnej prawidłowości, jaką da się w Łodzi zauważyć. Widzew od lat w rundzie wiosennej znacząco obniża swoją formę, a w tak wyrównanym sezonie, jak ten bieżący może to przecież przynieść tragiczne konsekwencje. Właściciel klubu zapewnia jednak, że jego sztab już myśli nad rozwiązaniem problemów, które spróbował zdiagnozować.
– Myślimy o tym. I zastanawiamy się, jaki to ma związek z tym, że nie mamy gdzie trenować. Teraz musimy jeździć poza Łódź, by i tak ćwiczyć na sztucznej nawierzchni. To jest niewiarygodne, że klub z Ekstraklasy musi szukać miejsca do trenowania. Nie mamy naturalnej podgrzewanej murawy, by zimą na niej trenować. To jest problem. Wiosną wszystkie drużyny będą też grały pod presją wyniku, jedne o utrzymanie, drugie o czołówkę i trzeba sobie z tym poradzić – stwierdził na sam koniec.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Miał być kolejny niemiecki szrot, jest wyścigówka. Eksplozja Lawrence’a Ennaliego
- Podolski o Górniku: Nie ma prezesa, dyrektora, nie płacą na czas
- Sąd nad Runjaiciem. Mecz z AZ o wszystko albo nic?
- Odbijanie się od ściany. Jak Legia wyjaśnia ekscesy z Alkmaar?
Fot. Fotopyk