Erik Janża, który kilka tygodni temu został wyrzucony z boiska podczas meczu Ekstraklasy z powodu nazwania sędziego “frajerem”, wrócił do tematu podczas wywiadu dla portalu goal.pl.
Słoweński zawodnik przyznał się w rozmowie do wybuchowego charakteru. – Czasem emocjonalnie podchodzę do rywalizacji na boisku. Tak, jak to miało miejsce w przypadku meczu z Pogonią. Było mi jednak po tym całym zamieszaniu bardzo przykro i natychmiast przeprosiłem sędziów. Moją winą było to, że użyłem słowa, które miało jednak inne znaczenie w Polsce i zostałem ukarany za swój błąd – stwierdził piłkarz Górnika Zabrze.
30-latek powtórzył swoją wcześniejszą wersję i powiedział, że wiele razy słyszał to słowo w szatni, ale interpretował je inaczej niż wszyscy. – Nigdy nie sprawdzałem tłumaczenia. Byłem święcie przekonany, że znaczy to dokładnie to samo, co po słoweńsku. Frajer po słoweńsku to jest gość lub ktoś, kto gra szefa. Polska ma inne podejście do tego słowa i to był mój błąd, że nigdy nie zapytałem nikogo w szatni o to, co to tak naprawdę znaczy. Ktoś może mi nie wierzyć, ale mówię, jak było – tłumaczy Janża.
Defensor przyznał, że po tym “incydencie” sam stał się w szatni obiektem dowcipów. Słowo frajer było w żartobliwym tonie odmieniane przez wszystkie przypadki przez jego kolegów z drużyny. Jednak temat jest już zamknięty.
WIĘCEJ O GÓRNIKU:
- Urban o Janży: Ma szczęście, że wygraliśmy. Nie pojechałby na Euro, bo bym go udusił
- Erik Janża ukarany przez Komisję Ligi za nazwanie sędziego frajerem
- „Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją”. Beton Górnika pożarł kolejne ofiary
- Miał być kolejny niemiecki szrot, jest wyścigówka. Eksplozja Lawrence’a Ennaliego
Fot. Newspix