Reklama

„Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją”. Beton Górnika pożarł kolejne ofiary

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

12 grudnia 2023, 14:30 • 6 min czytania 14 komentarzy

Dyrektor sportowy złożył wypowiedzenie. Prezes odszedł z dnia na dzień. Piłkarz krytykuje działania klubu, mówiąc, że nie ma w nim osób, które znają się na piłce. Górnik Zabrze wygląda, jakby wkraczał w kolejny krąg piekła chaosu. A zgodnie z tym, co napisał Dante Alighieri, ten, który do niego wchodzi, żegna się z nadzieją. Kolejnymi ofiarami są Łukasz Milik i Adam Matysek.

„Ty, który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją”. Beton Górnika pożarł kolejne ofiary

4 grudnia Adam Matysek tłumaczył na naszych łamach decyzję Łukasza Milika o złożeniu wypowiedzenia. Trzy dni później sam odszedł. Natomiast w poniedziałek 11 grudnia Lukas Podolski skompromitował pozostałe decyzyjne osoby, mówiąc, że brakuje kogoś, kto znałby się na piłce. W każdym normalnym klubie piłkarskim – podkreślamy piłkarskim, nawiązując do słów „Poldiego” – można byłoby mówić o katastrofie. Górnik Zabrze nie był i nie jest normalny, co wiadomo nie od dziś. Kolesiostwo, polityczne układy i totalny brak kompetencji złożył na stosie kolejne ofiary, które chciały wyprowadzić tę zasłużoną, ale zaśniedziałą markę w Polsce na właściwe tory. Po raz kolejny na próżno.

W Zabrzu wciąż mocno trzyma się beton, którego nie można skruszyć żadną siłą. Ni prośbą, ni groźbą. A wszystko, co trafia w Górnika, spływa po tych ludziach, jak po kaczkach. Po złożeniu rezygnacji Adam Matysek nie zamierzał gryźć się w język i wprost powiedział, dlaczego odszedł z klubu.

Decydujący był jeden czynnik: postawa moich współpracowników z zarządu, czyli Tomasza Masonia i Małgorzaty Miller-Gogolińskiej. Nie miałem już chęci z nimi współpracować. Szokujące były ich działania. Mówiąc kolokwialnie nieustannie kopali pode mną dołki i rozpowszechniali nieprawdziwe informacje. Walczyli ze mną plotkami korytarzowymi. Podważali moją rolę i pozycję. Opowiadali, że pracownicy klubu odchodzą przeze mnie. Że to ja ich skłócam, że ja prowadzę do konfliktów. Nie mogłem tego dłużej akceptować. Dojrzewałem do tej decyzji od dawna, data nie miała żadnego znaczenia. Po prostu w czwartek stwierdziłem, że już nie chcę tkwić w takim układzie – powiedział w „Dzienniku Zachodnim” były prezes, który jeszcze osiem dni temu tłumaczył na naszych łamach powody odejścia jego bliskiego współpracownika, dyrektora sportowego Łukasza Milika.

Mówił, że na barkach dyrektora sportowego ciążyła ogromna odpowiedzialność. Wyjazdy, obserwacje, rozmowy, analizy, ocena przydatności, podejmowanie trudnych decyzji. Na końcu dnia Milik i tak trafiał na ścianę. Nieoficjalnie złożył wypowiedzenie z powodu słabej sytuacji finansowej i organizacyjnej klubu. Po prostu miałby związane ręce podczas zbliżającego się okna transferowego i nie chciał firmować swoim nazwiskiem tego bajzlu.

Reklama

Matysek powiedział to wprost w „Przeglądzie Sportowym”, że Milik odszedł z Górnika przez mamę i króliczka, czyli wspomnianych już Małgorzatę Miller-Gogolińską i Tomasza Masonia. – Jestem przekonany, że [odszedł] między innymi również z tych powodów, z których ja odchodzę.

Prezes miał częściowo i tymczasowo przejąć obowiązki po dyrektorze sportowym, ale i taki układ nie wypalił. W ciągu kilku dni Górnik stracił i prezesa, i dyrektora sportowego. Czy ktoś się tym przejął? A gdzieżby. W końcu piłkarze od miesięcy nie otrzymują pensji na czas. Zawodnicy mówili nawet o tym wprost w mediach, ale nikogo to nie obchodziło. W końcu Górnik plasuje się na stosunkowo dobrej pozycji w tabeli. Ostatnie wyniki mogą zadowalać, ale to jedynie pudrowanie trupa. Skala degrengolady jest zatrważająca.

Milczeć na ten temat nie zamierza jednak Lukas Podolski, któremu również zależy na dobrze klubu, ale po dwóch i pół roku w Zabrze, chyba zaczyna zdawać sobie sprawę, że próby odbudowy marki „wielkiego Górnika” będą po prostu niemożliwe.

Nie da się tak pracować, kiedy w klubie nie ma prezesa ani dyrektora sportowego. Nie można porządnie porozmawiać. Taki klub jak Górnik nie powinien tak wyglądać. Klubem rządzi miasto i prezes chyba nie ma wiele do gadania – zaczął swój wywód na łamach „Przeglądu Sportowego Onetu” Podolski.

Pierwszym tematem jest brak wypłat, bo nie ukrywajmy, są u nas zawodnicy, którzy są na początku swojej kariery i potrzebują pieniędzy. Drugą sprawą, o której się mówi, jest właśnie odejście dyrektora i prezesa. Żartujemy lekko z tego. Klub z taką historią jak Górnik nie powinien tak wyglądać – dodał.

Byłem w wielkich klubach. Tam też czasami był spory bałagan, ale był plan działania. W Górniku wszystko jest robione na „wariata”, nie ma planu ani DNA. Nie ma tutaj takiej osoby, która usiadłaby i określiła, w którą stronę ma iść klub. Brakuje osób, które znają się na piłce. Mam nadzieję, że to się niedługo zmieni, bo mamy kibiców, mamy stadion, mamy historię, ale nie tylko tym możemy żyć. Mówi się: „ten wielki Górnik”, tylko na razie nie jest wielki – uderzył po raz kolejny.

Reklama

Ludzie uważają wtedy, że to Lukas Podolski rządzi Górnikiem, a tak nie jest. Jeśli chodzi o nowego właściciela, to byłem u pani prezydent kilka razy. Dostałem informację, że jeśli kogoś znam, kto chciałbym przejąć klub, to chętnie zaprasza na rozmowy. Sprowadziłem do miasta czterech chętnych, wśród nich jest Thomas Hansla, o którym mówi się w mediach. Zrobiłem swoje, a na końcu to inni muszą się dogadać. Ktoś musi chcieć sprzedać, a ktoś inny musi chcieć kupić, a ja ktoś nie chce sprzedać, to trzeba czekać. Z tego, co wiem, rozmowy stanęły w miejscu – zakończył.

I wiadomo, że choć Podolski to ktoś więcej niż piłkarz w Górniku, to mimo wszystko nadal nie powinien zajmować się takimi tematami, jak sprowadzanie potencjalnych inwestorów do klubu i negocjacje czy opiniowanie pracy swoich przełożonych. Ale w zasadzie nie ma kto już tego robić. Ci, którym zależało w jakimkolwiek stopniu na dobrze zabrzańskiego klubu, już odeszli. A Podolskiemu może po prostu zabraknąć cierpliwości, żeby użerać się z klubową rzeczywistością, bo jak stwierdził, jedyne, co go trzyma w Polsce to rodzina. W końcu poza Górnikiem ma wiele innych ciekawych projektów, w które mógłby się bardziej zaangażować, choćby wystąpić w swoim halowym turnieju w Kolonii w roli piłkarza, a nie trenera.

I tak miesiąc po miesiącu liczba ofiar betonu Górnika rośnie. A w kolejce są już kolejne nazwiska.

Milik pracował w Górniku od 2011 roku, a akademię jako dyrektor rozwijał od 2017 roku. Po objęciu posady dyrektora sportowego szybko spotkał się ze ścianą i postanowił odejść. Wcześniej jego los podzielił Artur Płatek.

Matysek nie przepracował nawet dziesięciu miesięcy w roli prezesa, choć to i tak dłużej niż jego poprzednik Arkadiusz Szymanek. Półtora roku wytrzymał Dariusz Czernik.

Jan Urban został zwolniony i przywrócono go na stanowisko trenera po dziewięciu miesiącach.

Lukas Podolski gra już od dwóch i pół roku, a jego kontrakt wygasa w czerwcu 2025 roku.

Prędzej czy później te dwie wielkie dla Górnika postacie również odejdą. To może być nawet kwestia miesięcy, a nie lat. Dlatego czy tu można mówić o jakiejkolwiek normalności?

Tej od dawna nie ma i wygląda na to, że nie nastanie. Klub schodzi coraz niżej w głąb kręgów chaosu. Pozostaje pytanie, jak długo uda się to jeszcze tuszować i ile osób zostanie jeszcze poświęconych.

WIĘCEJ O GÓRNIKU ZABRZE:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

14 komentarzy

Loading...